Bezdzietna vs madka

Historii o szalonych mamuśkach na chujni jest całkiem sporo, postanowiłam zatem podzielić się też swoją.

Jakiś czas temu miałam problem z internetem w mieszkaniu. Właściciel obiecał coś z tym zrobić, ale parę dni musiałam się przemęczyć. Jako, że miałam do oddania ważny projekt w pracy, któregoś dnia (kiedy to internet całkowicie odmówił posłuszeństwa), wybrałam się do pewnej znanej restauracji fast-foodowej (takiej z czerwonym logo, z uśmiechniętym starszym panem 😉), aby skorzystać z hot spota.

Wczesna godzina, cisza, spokój. Po zakupie dwóch kubków dużej kawy i dwóch kanapek, zasiadłam do stolika. Rozłożyłam laptopa, wszystkie swoje papiery i biorę się do pracy. Ludzi powoli zaczyna przybywać, niemniej jednak wolnych miejsc nie brakuje.

W pewnym momencie do restauracji przychodzi pani mama z dwójką wrzeszczących szkrabów. Zamawiają popularny zestaw dla dzieci i krążą po lokalu w poszukiwaniu stolika idealnego. Wpatrzona w ekran laptopa, obserwowałam ich kątem oka i ze zgrozą stwierdziłam, że zbliżają się do mnie. Pani mama staje nad moim stolikiem i mówi.
– Stolik zwolnij, chcemy zjeść.
Tak, dokładnie użyła tych słów. Rozejrzałam się – fakt, te wygodniejsze stoliki z kanapami były pozajmowane, natomiast miejsc ze zwykłymi, plastikowymi krzesłami nie brakowało. Tłumaczę zatem kulturalnie, że w tym miejscu siedzę ja, po czym pokazuję na jeden z wolnych stolików, mówiąc, że tam jak najbardziej pani mama może sobie usiąść. Ta jednak wciąż złowrogo patrzy mi w oczy i mówi:
– Głucha jesteś? Chcemy zjeść tutaj, dzieciom tu jest wygodniej. Mają mi z tych krzeseł pospadać i głowy porozbijać? Ty nie jesz, możesz sobie iść.
(swoją drogą – to z kanapy spaść i rozbić głowy już nie można? 😃)

Ok, zrobiło się poważnie. Pokazałam mój jeszcze pełen kubek kawy i zamówione kilka minut temu frytki i mówię, że jednak jem. Pani mama upiera się, że jej dzieci chcą usiąść na kanapie. Stwierdziłam, że nie mam czasu na takie cyrki i że może sobie tutaj stać cały dzień, bo ja przesiąść się nie zamierzam. Myślałam, że zaraz rozpocznie się rzeź, jednak pani mama odwróciła się i odeszła, mamrocząc pod nosem coś o chamstwie wobec matek i pracoholiźmie.

Czy coś mnie ominęło, czy może rzeczywiście istnieją przepisy mówiące o tym, że jak nie masz dzieci, nie masz prawa zajmować wygodniejszych miejsc w restauracjach? 🤔

P.S.
Tak wiem – że restauracja to nie biuro, że nie powinnam, ale cóż poradzić? A to wszystko (dokończenie projektu i wysłanie go) zajęło niecałe 20 minut, po czym się ulotniłam.

I tak – wiem, że konsolka załatwi moje wszystkie problemy, dlatego ta madka i jej dzieci powinny poznać smak gumy na milicji, a ja mam rzucić tę robotę i podjechać PKS-em do Łódzkiego Wydziału Fabrycznego, tyrać dla Pana mego Mesia, bom patałach płci przeciwnej. Doktorat kiedyś zrobię, a narazie to muszę iść do Biedronki w Wyszogrodzie na Mickiewicza 16 i odstać swoje w kolejce, by nauczyć się czegoś o życiu, po czym mam zwiększyć masę pijąc Coca-Colę waniliową od Byczywąsa i kupić zegarek z niebieskim podświetleniem.
I nie zboczuchy – nie mam wygolonej.

106
7

Komentarze do "Bezdzietna vs madka"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Wszystko fajnie, ale maDka? Oczy krwawią.

    1

    4
    Odpowiedz
  3. Tylko dobra guma i solidne gumowanie na komisariacie czynią cuda. Musisz poznać smak gumy na milicji. Lać gumą ile wlezie i zrobić lewatywę gumową gruszką. Przegumować całą Polskę – od morza do Tatr. Lać zimnym końcem.

    4

    1
    Odpowiedz
  4. Kto pierwszy ten lepszy kurwa.

    5

    0
    Odpowiedz
  5. „Czy coś mnie ominęło, czy może rzeczywiście istnieją przepisy mówiące o tym, że jak nie masz dzieci, nie masz prawa zajmować wygodniejszych miejsc w restauracjach? ”

    Oczywiście, że przegapiłaś. Ale ponieważ trafiłaś na istotę życzliwą i pomocną (mnie!) to zaraz Ci streszczę pokrótce ostatnio wprowadzone przepisy.

    Jako bezdzietna pracoholiczka masz obowiązek:
    – ustąpić berbeciowi miejsca w autobusie/tramwaju/pociągu/trolejbusie itp. Oczywiście, na Twoim miejscu usadzone zostanie dzieciątko. Ma małe i słabe nóżki.
    – przepuścić mamusię w kolejce do lekarza. Nieważne, że zaraz zemdlejesz/zwymiotujesz/padniesz trupem. Jej się NALEŻY, bo wyprodukowała nowego członka społeczeństwa, a Ty jesteś bezproduktywna.
    – przepuszczać mamusię w kolejce w sklepie. Co z tego, że dzierżysz w łapie jedynie wodę mineralną i maszynkę do golenia a Pani Mama zaopatrzona jest w wózek wielkości TIR-a z przyczepą i bagażnikiem dachowym.
    – w żadnej knajpie pod żadnym pozorem nie wolno Ci zajmować wygodnego stolika/krzesełka/fotelika. Skąd możesz wiedzieć, czy w pewnym momencie nie wejdzie Pani Mama w towarzystwie Przyszłości Narodu i nie zechce tego miejsca zająć?.
    – Masz pogodnie i z uśmiechem przyjmować kopniaczki, uderzonka, poszturchiwanko, poszczypywanko, brudzenie Twojego ubrania itp przecież „to tylko DZIECKO”
    – niech Ci nie przyjdzie do głowy odmówienie użyczenia Twojej komórki/laptopa/tabletu. Przecież dziecko się nudzi i chce się tylko pobawić!

    Drodzy Chujowicze, czy zapomniałem jeszcze o czymś? Pomóżcie uświadomić Bezdzietnej Pracoholiczce jej obowiązki względem Pani Mamy wychowującej Przyszłość Narodu.

    12

    0
    Odpowiedz
  6. Nie masz wygolonej? To nie zwlekaj i załatw sprawę…

    2

    3
    Odpowiedz
  7. Co do P.S.-a
    Słuszne spostrzeżenie – restauracja to nie biuro, jednak tyle dobrego, że kupiłaś coś, a nie jak to robią niektórzy w restauracjach lub kawiarniach (taka Costa Coffee na przykład) że idą po internet, ale zamówić to już nie.
    Trzym się!

    0

    1
    Odpowiedz
  8. Masz rację,jebać te kurwy madki i ich jebane bękarty.

    7

    0
    Odpowiedz
  9. Masz wygoloną?

    1

    0
    Odpowiedz
  10. Ale nie jeździsz mesiem i nie mieszkasz w willi, stąd jesteś na łasce właściciela klity w kwestii internetu. I nawet kiedy zakończysz ten projekt , to niczego to zmieni. I tak sama zostaniesz kiedyś madką . Chyba, że poznasz kogoś takiego jak ja, który nie znosi gówniaków , jak zarazy…

    1

    0
    Odpowiedz
  11. Zrobiłaś mi dzień tym ostatnim akapitem 😀 Nie daj się 'madkom’. Pozdrawiam

    5

    0
    Odpowiedz
  12. Zostaniesz moją żoną?

    4

    0
    Odpowiedz
  13. Tylko dobra guma i solidne gumowanie na komisariacie czynią cuda. Musisz poznać smak gumy na milicji. Lać gumą ile wejdzie i zrobić lewatywę gumową gruszką. Przegumować całą Polskę – od morza do Tatr. Lać zimnym końcem.

    4

    0
    Odpowiedz
  14. ani to śmieszne ani też mądre… słaby trolling… dam 3 na 7 na zachętę 😉

    0

    3
    Odpowiedz
  15. Tylko dobra guma i solidne gumowanie na komisariacie czynią cuda. Musisz poznać smak gumy na milicji. Lać gumą ile wejdzie i zrobić lewatywę gumową gruszką. Przegumować całą Polskę — od morza do Tatr. Lać zimnym końcem.

    1

    0
    Odpowiedz
  16. Plus jak stąd do Jowisza za ostatni akapit!

    0

    0
    Odpowiedz
  17. Szkoda, że nie masz wygolonej. Ale szacunek za postawę. Może to czegoś nauczy ludzi z roszczeniową postawą (nie tylko „madki”).

    2

    1
    Odpowiedz
    1. A Ty masz wygolonego? Nie? To może zajrzyj dla odmiany w swoje własne majty.

      2

      1
      Odpowiedz
  18. Polskie bydło w pełnej krasie. A matki Polki oraz rowerzyści to grupa najbardziej agresywna – wszyscy sa agresywni ale ci maja przewagę bo na rowerze po chodniku jak walnie w pieszego to ten nie ma szans ( poza tym nie maja ubezpieczenia jak auto) Matki z kolei – to świętość. Chamstwo którego się nie tyka bo cię towarzystwo rozszarpie.

    Tak na marginesie ( choć to kwestia kluczowa dla ludzkości ) matki to często zwykle suki lapiace męża na ciąże, wyzywające swoje frustracje na dziecko – często ładniejsze ( młodsze siła rzeczy córki ) Poczytajcie sobie ludzie o Narcissistic personality disorder- i o narcystycznych matkach jak niszczą życie innym. Kto wie może i twoja matka to zaburzony narcyz a ty o tym nie wiesz – przez to właśnie ze matka = świętość i nikt nie odważy się w swych najskrytszych myślach pomyśleć ze matka która mam to potwór.

    3

    0
    Odpowiedz
  19. Hahaha, ale się uśmiałem na ostatni akapit. Widzę dłuższy staż na chujni.
    Ciekawa gra słów : MAD – KA. Bo nie sądzę, że to błąd skoro resztę chujni napisałaś poprawnie. Rzeczywiście, kobieta była całkiem „mad”. Ale zawsze spotykamy w życiu takie osoby i sytuacje. Olać i zapomnieć.
    Podsumowanie prawie bezbłędne, prawie, bo choć nie wiem jakbyś miała to zrobić KOLEŻANKO, to nie napisałaś nic o… tak jest : WALENIU CHUJA !!! Hahaha !
    Pozdrawiam Cię.

    1

    0
    Odpowiedz
  20. Madka ewidentnie okazała brak kultury. Racja jest po twojej stronie. Powodzenia

    3

    0
    Odpowiedz
  21. Nareszcie niewygolona, kocur musi być

    7

    1
    Odpowiedz
  22. No i jasne co się stało, golić trzeba, bo inaczej jesteś narażona na takie sytuacje. Jak masz wygoloną to ta pierdolona madka szmatka, nigdy nie odważyłaby się nawet zbliżyć.

    Pamięta, golić trzeba.

    Walenia chuja o kaloryfer z głośnym jękiem nie polecam.

    Następnym razem, powiedz takiej suce, żeby wypierdalała, zanim zawołasz Zdzisia i jego ekipe, a będą ją jebać w dupę w samo południe bezzębne pterodaktyle za szynkiem u Krystiana.

    3

    1
    Odpowiedz
  23. Patałachu płci przeciwnej, pekaesem to ty sobie możesz podjechać do zakładów tego starego pryka EUROMEBEL, natomiast do naszego Łódzkiego Wydziału Fabrycznego dojedziesz MPK z 3 przesiadkami.
    P. S. Pan twój lubi przycięte owłosienie łonowe. Złóż CV do Łódzkiego Wydziału Fabrycznego, a zobaczymy. Może spotka cię zaszczyt opierdolenia prężnej pały Pana twojego, a kto wie, może i samego Prezesa Byczywąsa /Mesio

    2

    5
    Odpowiedz
  24. Powinnaś mieć wygoloną

    2

    5
    Odpowiedz
  25. Fajna z ciebie loszka. Rób rzeźbę.

    2

    2
    Odpowiedz
  26. W zamku Władysława – króla,
    Leży żona, piękna Zula,
    Wsparła głowę o poduszkę
    I branzluje się paluszkiem.
    Sarnie oko zaszło łzami,
    Pierś faluje westchnieniami,
    Gdy użala się swej doli…
    Rok już nikt jej nie pierdoli.
    Rzecz to zgoła niebywała,
    Bo to suka jest wspaniała,
    Z ostrym cycem, twardym brzuchem,
    Obsypanym włosów puchem.
    Uda jak korynckie słupy
    Podtrzymują krągłość dupy,
    W której niby pyszczek rybki
    Drżą wilgotne wargi cipki.
    Leży, marzy o rycerzach,
    chujach tęgich niby wieżach,
    Melancholia ją rozbiera,
    Kiedy palcem w piździe gmera.
    Cóż z figury, cóż z urody?
    Król małżonek już niemłody.
    Nawet gdy mu stanie kuka,
    To zwiotczała, to maluka.
    Nawet jak ją wreszcie włoży,
    To minutkę pochędoży.
    Przy tem pierdzi, przy tem sapie,
    Spuści się i zaraz chrapie.
    Po bożemu wychowany,
    Nic nowinek, żadnej zmiany.
    Język ma do mów na tronie,
    Nie żeby dogodzić żonie.
    Król Władysław chytry przy tem
    I zazdrosny o kobitę,
    Więc wśród służby i dworaków
    Nie znajdujesz cnych jebaków.
    Pan o twarzy Cherubina
    Rżnie przed lustrem kapucyna.
    Rycerz – ani spojrzeć raczy –
    Woli podogonie klaczy.
    Kanclerz i tłum dostojników
    Po krużgankach rżną kuchcików.
    Pośledniejsze zaś dworaki
    Pokojówki ciągną w krzaki.
    Bo za sztos na jaśnie paniej
    Groziłoby kastrowanie.
    Nawet jeśli trafem jakiem
    Książę – sąsiad wraz z orszakiem
    Zawita pod zamku strzechy,
    Także nie ma z nich pociechy,
    Bo nim zjedzą, nim wypiją,
    Już godziny z wieży biją
    I małżonek ją odsyła,
    Aby spoczynku zażyła,
    Dodając jej jako witę
    Spowiednika Jezuitę.
    Ten spowiednik (dobry Boże!)
    Był ostatnim, co we dworze
    Rypał ją solidnie, długo,
    Chociaż był kościoła sługą,
    Bo miał ci on pod habitem
    Wcale nieksiężowską pytę.
    Najdokładniej to widziała,
    Gdy mu grzechy wyznawała,
    Nie te, które się zdarzyły,
    Tylko te co jej się śniły.
    On raz blady, raz czerwony,
    Słuchał grzechów wymyślonych,
    Chował się za Biblii szaniec,
    Odmawiając wciąż różaniec,
    Więc mu kiedy rozkazała
    By jej wygnał diabła z ciała
    I zadał jej w pokutę
    Biczowanie twardym knutem.
    Zgodził się – bo zgodzić musiał.
    W konfesjonał się zesiusiał
    I powiódł ją do komnaty
    By jej dać pokutne baty.
    Ona z pobożną powagą
    Na łożnicy legła nago,
    Bacząc, co będzie z prawiczkiem,
    Jak zobaczy gołą piczkę?
    On, choć chuj mu stanął ostro,
    Mówi do niej: „Droga siostro,
    Skoroś naga, bez bielizny,
    Zaczynamy egzorcyzmy”.
    Ona szybko wyjaśniła,
    Że to nie na diabła siła,
    Bo otworów jest za wiele
    W tym niewieścim, grzesznym ciele.
    Trza je najpierw pozatykać,
    Potem z diabłem się borykać.
    On, że mu się nie zdarzyło
    Z Belzebubem zmagać siłą,
    Przyznał jej czem prędzej rację
    Poprosił o edukację.
    Gotów przy tem dla jej duszy
    Z Lucyferem kopie kruszyć.
    Zaraz więc mu przykazała,
    Co ma począć, jak ma działać.
    I w ten sposób się zaczęło,
    To ich pokutnicze dzieło.
    Mówi: „W dupę wsadź mi palec
    By nie uciekł czort padalec,
    I ustami zamknij usta”.
    Zrobił! Zbielał niby chusta.
    Lecz jak zatkać dziurę ową
    I wilgotną, i różową,
    Przez którą – rzecz oczywista –
    Wyleci i diabłów trzysta?
    A ona mu szepcze: „Bracie,
    Podnieś habit, ściągnij gacie,
    Toć tam sterczy piękna pała,
    Którą ci natura dała.
    Wbijże ją, jak czopa w beczkę,
    Zamkniesz diabłom tym ucieczkę”.
    Wbił, aż jej jęknęła dusza,
    Potem zaczął z lekka ruszać,
    Choć w klasztorze nie uczyli,
    Co trza robić w takiej chwili.
    To nie miechy z mężem Władkiem,
    Więc i ona rzuca zadkiem.
    Jęcząc, że nią diabeł miota.
    Sprawnie poszła im robota.
    I zanim się spostrzegł ktosik
    Odwalili pierwszy sztosik.
    Jemu ani miękła pyta,
    Lecz przeżegnał i zapytał,
    Czy dowiodą ją do raju
    Egzorcyzmy w tym rodzaju?
    Ona ciężko wyposzczona,
    Nie myśli go puścić z łona,
    Więc pokornie się spowiada,
    Że nią czterech diabłów włada
    I choć jeden już bez siły,
    Inne będą się pastwiły.
    Mnich zrozumiał i od nowa
    Zaczął ją egzorcyzmować.
    Z większą pasją, większą wprawą,
    Dobijając w lewo, prawo,
    Ona też z pobożnej chęci,
    Coraz ostrzej cipą kręci,
    I zanim się obejrzeli,
    Cztery sztosy z głowy mieli.
    Rozumna była niewiasta
    Więc orzekła, że to basta.
    Nie zajeżdża się konika,
    Co tak chwacko w piczce bryka.
    Zwłaszcza, że w godowej sali
    Goście śpiewać już przestali
    I małżonek ukochany
    Zaraz wróci ciężko schlany.
    W południe dnia następnego
    Rzekła do małżonka swego,
    Że pokutną wdziewa szatę,
    Chce osobną mieć komnatę,
    Bo dziś sen proroczy miała,
    Z którego wywnioskowała,
    Że musi dla wyższych racji
    Poświęcić się kontemplacji,
    Umartwieniu i pokorze,
    Więc rzuca małżeńskie łoże.
    Król tą pobożnością żony
    Bardzo był uszczęśliwiony,
    Bo metresę miał wspaniałą,
    I na na dwie dupy sił za mało.
    Rozdzieliła więc komnaty,
    I sprawiła pokutne szaty.
    Po zamku, czy po ulicy,
    Wciąż chodziła w włosienicy.
    Ten i ów aż kręcił głową
    Tak jej było w niej twarzowo.
    I smucili się, że pani
    Szorstką wełną ciało rani.
    Bo krawiec nie pisnął słowem,
    Że z podbiciem atłasowem.
    Odtąd w zamku Władysława,
    Życie biegło jak zabawa.
    Metresa się gziła z Władkiem
    Pięknej Zuli boskim zadkiem
    Zabawiał się Jezuita.
    Nawet mu zmężniała pyta.
    Różne robił z nią figury
    By wygnać diabła spod skóry.
    Rżnął na raka, na stojaka,
    Z komody na dupę skakał.
    Drwiąc ze wszelkiej etykiety,
    Nauczyła go minety
    I sama się do niej brała,
    Kiedy pyta mu wiotczała.
    A on dałby za to szyję,
    Że to nie są breweryje,
    Lecz o duszy jej rozgrywka,
    Tak go omotała cipka!
    I pewnie by moi mili,
    Do starości w grzechach żyli,
    Gdyby każdy patrzył swego,
    Nie wtrącał się do bliźniego.
    Bo ich podpatrzyła dwórka,
    Przez ten witraż od podwórka.
    I choć sama złe nasienie,
    Poleciała z doniesieniem,
    Licząc, że ją król dobrodziej
    Za nowinę wynagrodzi.
    Albo jej napełni kiesę,
    Albo weźmie za metresę.
    Poszła tedy i powiada:
    „Majestacie, hańba, zdrada,
    Twoją żonę Jezuita
    Rypie aż mu furczy pyta”.
    Król Władysław zbladł jak chusta,
    Piana wyszła mu na usta,
    Apopleksja go dusiła,
    Lecz chęć zemsty zwyciężyła.
    Dwórkę na śmierć zajebali,
    By nie plotkowała dalej.
    Jezuicie kazał duchem
    Uciąć chuja tuż pod brzuchem
    I zawzięty w swej przekorze
    Pozostawić go przy dworze.
    Niech choć łbem o ścianę łupie,
    Nie dogodzi żadnej dupie.
    A dla Zuli do alkowy
    Przyniósł flakon kryształowy
    I rozkazał, by spojrzała.
    Co zrobiwszy wnet zemdlała,
    Bo tam pływał w okowicie
    chuj ucięty Je.. icie.

    10

    3
    Odpowiedz
  27. Jeszcze pokonaj wszystkich Groksów tak jak Ja. Przysięgam, że jest to wykonalne.

    1

    1
    Odpowiedz
  28. Intelektualistka z niewygolonom cipka, chcialbym sie wyruchac z taką jak ty

    5

    3
    Odpowiedz
    1. Dobra, pomarzyłeś sobie, a teraz wracaj do walenia konia…

      3

      1
      Odpowiedz
  29. Pozdrawiam 😉

    0

    0
    Odpowiedz
  30. Zabić tę maciorę z tymi jej bachorami to mało.

    2

    2
    Odpowiedz
  31. A ja wolę niewygolone.

    0

    1
    Odpowiedz
  32. Prze-wpis, zachęcam pisać częściej 🙂 aż miło się czyta 🙂

    0

    0
    Odpowiedz
  33. O to podziwiam za opanowanie, za taką roszczeniową postawę to ta baba by otrzymała ode mnie kilka żołnierskich słów

    3

    0
    Odpowiedz
  34. Brwi ogól. I rowa. Nie umiesz się zachować wobec chama normalnie i zwykłą akcję rozdmuchujesz jakby coś się stało.
    Plecy sobie ogól.

    0

    0
    Odpowiedz