Chujwester

Co roku to samo. Każdy po prostu na gwałt, jakby to był jakiś wyścig, rzuca się na te wszystkie fajerwerki, baloniki, szampany i już od początku grudnia wie, gdzie spędzi tegorocznego sylwestra, z kim, co będą robić itd. Wkurwia mnie niesamowicie to całe „szczęśliwego nowego roku”. I tak będzie jak zwykle. W „tę jedyną noc” wszyscy są dla siebie mili i kochani, a pierwszego znowu skaczą sobie do gardeł i się nienawidzą. CZY TO NA SERIO TAK MA WYGLĄDAĆ?!
Taki sylwester zwykle wygląda tak: albo jest samo chlanie na umór w domu albo w klubie i nikt nawet nic nie pamięta, albo jest tak cholerna stypa, że można po prostu umrzeć. Znajomi narzekają, albo grają na telefonie i mają cię w dupie. A później? Jebanie petardami do piątej rano, wycie psów, które dostają od tych jebanych procy szału, a ty i tak nie zaśniesz (no chyba, że wódka już sześć godzin temu zrobiła swoje i już dawno śpisz jak aniołek). No proszę Was. Czy tak właśnie nie jest?
Ja rozumiem. Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych + Zaduszki. No ale na Boga! Naprawdę KONIECZNIE trzeba świętować chujwester, czy jeszcze gorzej walentrynki??? O walentynkach na pewno napiszę sobie w lutym, no ale przecież teraz trzeba przeżyć sylwestra.
Dobrze, już. Postanowiłeś, że nigdzie nie idziesz i zostajesz w domu. Pooglądasz sobie filmy, które zawsze chciałeś obejrzeć, zrobisz sobie gorącą czekoladę i zawiniesz się w kocyk. No a na okres trwania petard (jeżeli akurat będziesz oglądać bez słuchawek) po prostu włożysz sobie zatyczki do uszy (dla zainteresowanych —> kosztują w aptece 3zł). ALE NIE NIE NIE. Twoi znajomi/przyjaciele/rodzina/inneprzydupasy zasypią cię milionem pytań: Co robisz w sylwestra? Z kim go spędzasz? Idziesz gdzieś? Może chcesz wpaść? (Spokojnie odpowiadasz, że w tym roku zostajesz w domu) Al dlaczego? Boże na serio? A nie będzie ci smutno? Ale w taki wieczór sama? I co ty będziesz robić? Ktoś ci umarł? Itd itd.
A może po prostu niektórzy chcą zostać w domu, bo nie mają powodu do świętowania? Może nie mają drugiej połówki/nie chcą mieć/rozstali się i wolą nie iść na żadną imprezę, które głównie są dla par? Może ten rok nie był dla nich udany i nawet nie chce im się myśleć o nowym? Tyle powodów ile jest ludzi.
A ja? Ja zostaję w domu, bo u znajomych zawsze jest niewiarygodna stypa, imprez nienawidzę, a lista filmów od obejrzenia dłuuuga 🙂 Mam kotka, to i mam towarzystwo. I NIE nie będzie mi smutno.
Zawsze marzył mi się taki „bal” jak z epoki. Przy muzyce orkiestry, w pięknej sali balowej, w jakimś pałacyku (np. w Pałacu Bursztynowym). Zawsze chciałam ubrać wieczorową, dziewiętnastowieczną suknię. Ot taki bal z prawdziwego zdarzenia. Nie uważam, żeby były to głupie. Nie lubię wiejskich zabaw, dyskotek, klubowych rozrywek i festynów. Szkoda, że już nie organizuje się takich balów. Na pewno wtedy mój sylwester wyglądałby inaczej.
Na koniec chciałabym pozdrowić wszystkich „domatorów”, którzy tego roku również zostają w domu. Nie dajcie się naciągnąć na coś na co nie macie ochoty, bo jak zwykle będziecie żałować. Ja żałowałam co roku. Życzę wam udanego oglądania filmów, czytania książek, czy czegokolwiek co tam sobie chcecie zrobić. Pamiętajcie, żeby przegapić dwunastą!

MH.

94
58