Krótko i na temat. Męczy mnie jedzenie jabłek.
Błądzenie zębami maksymalnie otwartej szczęki po twardej jak skała sferze w celu odnalezienia choć jednej wypuklejszej jej części, aby w ogóle rozpocząć konsumpcję owocu.
Kiedy już uda mi się ta sztuka i mam jeszcze siłę, żeby przerzuć kwaśno-słodkawą zawartość jamy ustnej, bankowo jakieś kawałki skórki zostaną mi w zębach. Już wtedy mam dość, a tu w ręku jeszcze ogromny kawał owocu, który przecież szkoda wyrzucić, więc walczę dalej. A muszę się z tym spieszyć, bo do tej pory biały miąższ zaczyna żółknąć robiąc się coraz mniej apetyczny.
Teraz najtrudniejsze. Ogryźć ogryzek tak aby nie najeść się pestek, bo przecież już w przedszkolu Pani mówiła, że może wtedy w brzuchu wyrosnąć jabłoń, a tego byśmy nie chcieli. Więc szoruję szkliwem i tak już nadwrażliwych zębów po coraz bardziej żółtym i sfermentowanym ogryzku, aby wyjeść resztki jakże pożywnej przekąski, co oczywiście mi się nie do końca udaje.
Kiedy wyrzucam ogonek z naturalną torebką na nasionka, jestem już tak wyczerpany fizycznie i psychicznie, że mam dość owoców na najbliższy miesiąc, a czuję się tak napchany, że zastanawiam się, czy w ogóle dam radę dziś jeszcze coś przełknąć.
Nie dziwię się, że jabłka są zdrowe, skoro aby zjeść choć jedno, człowiek musi się spocić jak przy kopaniu rowu. Ciekawe, że takiego kebaba pochłaniam prawie na raz nie roniąc ani kropli czosnkowej okrasy i wcale się przy tym nie męcząc.
Zdziwisz się kolego chujowiczu, ale podobne doznania mam również ja, choć w nieco innej sferze. Otóż bywa, że otwieram opakowanie zawierające pewne małe cenne duperelki. Zupełnie jak z jabłkiem. Niby miąższ smaczny, ale żeby dobrać się do niego… w moim przypadku otwieram jedno kartonowe pudełko, w nim jest foliowy worek, takie zbiorcze opakowanie. W tym opakowaniu jest kolejny worek foliowy w którym jest wkładka pochłaniająca wilgoć. Musze uważać i szybko ją wyrzucić, bo podobno zawartość jest rakotwórcza. Każdy z tych foliowych worków jest po trzykroć opierdolony naklejkami i taśmą klejąca. Taśma jest przezroczysta, więc nie widać w którym miejscu złapać, żeby skutecznie odkleić. Po zmęczeniu ostatniego woreczka wyskakuje z niego listwa z tworzywa sztucznego również poobklejana jakimiś gównami które trzeba zdzierać łamiąc paznokcie. I wszystko to po to, żeby wyciągnąć jeden mały duperelek, jeden malutki układ scalony przy użyciu którego ja, inżynier elektronik od siedmiu boleści, złożę taki zegarek z takim niebieskim podświetleniem. Ale gra może okazać się warta świeczki, bo – być może – znajdzie się klient na ów zegarek. Może się okazać, że rozdzierając sobie palce aż do krwi, parząc je potem gorącą lutownicą zarobię kilkadziesiąt złotych brutto za trzy, góra cztery wieczory a to już łohoho niemała kasa. O ile podświetlenie nie będzie miało seledynowego koloru, bo to pedalski kolor.
To dlatego Mesio ma w swoim mesiu wszystkie zegary podświetlone na seledynowo!
„To dlatego Mesio ma w swoim mesiu wszystkie zegary podświetlone na seledynowo!”
A to ty jesteś tą zapryszczoną męską tirówką, która Pana twojego zaczepiła zaglądając do jego wypasionego mesia (W212) i oferując paszczu za 20 dyszki i żopu za 30, gdy się raczył był zatrzymać na stacji benzynowej na trasie Łódź – Byczki pod Skierniewicami…
Niestety dla ciebie, Pan twój nie korzysta z takich jak ty, ale ma nadzieję, że te łaskawie rzucone dwie dyszki za wylizanie obsranego przez jakiegoś kundla asfaltu do czysta przydały się, bo z takim zakazanym pyskiem, to interes ci raczej kiepsko idzie. /Mesio
PS. Przyjdź pod naszą bramę, patałachu (trzy stówki w łapie…), to cię litościwy Pan twój po znajomości podeśle do naszego Tajnego Ośrodka Badawczego w Sosnowcu pod Łodzią i może ci tam coś na te pryszcze i liszaje podrzucą…
Te… mesiek… skoro ani w paszczu za „20 dyszki”, ani w żopu za 30, to weź kup ode mnie taki zegarek z takim niebieskim podświetleniem. Ja takie zegarki wymyślam i montuję specjalnie dla frajerzyn tobie podobnych, więc będziesz zadowolony. Za jedyne dwie dyszki, a co mi tam.
Bajdełej… ile to kurwa jest „20 dyszki”? Czy to taki bełkot podobny do „20 000 tyś”?
„Bajdełej… ile to kurwa jest „20 dyszki”?”
Pan twój raczył był popełnić literówkę. /Mesio
PS. Pan twój nie kupi, bo mu się niebieskie podświetlenie nie podoba. 😛
Oj mesio traci formę. coraz bardziej głupie i wysilone te jego posty.
Nie zapomnij inżynierku założyć działalności gospodarczej, uiścić opłaty za kasę fiskalną, corocznie przeszkolić się w zakresie BHP oraz rozliczyć się z fiskusem oddając 22 % podatku. No i kupić koniecznie gaścę proszkową.
Kocham Cię 🙂
Niby fajnie napisane, ale pierdolety niesamowite
„Krótko i na temat. Męczy mnie jedzenie jabłek.”
To nie żryj. Przerzuć się na gówno i nie zawracaj dupy.
pisał typek od kibli w macu. Poznalam Cie.
Dupa…nie ponałaś!
Allah cię lubi, bo lubisz kebaby
Mi wielka przyjemność sprawia jedzenie jabłek ale polecam mały nożyk.
A co do pestek…. to najlepsze i najzdrowsze co może być, poczytaj trochę. Podobnie z morelami (jądro pestki) z moreli – wit B17
To co Ty kurwa, frutarianin!?
Mam nadzieję, że Chujowianie zmiażdżą cię w komentarzach za ten gówniany wpis.
Dawno nie czytałem tak słabej chujni. Grafomania level expert, słaby temat i do tego słabo napisany.
to ich nie jedz?
Widzisz patałąchu, kiedyś, kiedy jeszcze nie byłem Mesiem tez miałem trudności z jedzeniem jabłek. Dziś najsłodsi targowi chłopcy przynoszą mi piekne wypolerowane owoce różnych gatunków z różnych krajów a ja je zjadam liżąc skórkę i wypluwając pestki wokoło przez okna mojego wypasionego Mesia (niemiec płakał jak sprzedawał). Ludzie na mój widok zatrzymują się i podziwiają. A ja w tym czasie otwieram wszystkie okna (i to nie ręcznie, patałachy) i głośno pierdzę a po zapachu moich pierdów mogę rozróżnjić gatunek jabłka które przed chwilą wjebałem. Każdy głośny pierd jest nagradzany oklaskami i wiwatami na ulicy, czasem nawet młodzież rzuca kwiaty. Płatki róży rozsypywane przez dziewice też się zdarzają… A wy, patałachy możecie se co najwyżej w zębie podłubać./Mesio
PS:/ w soboty zatrudniam moją babcię do przeżuwania miąższu dla mnie, jest wtedy soczysty i dobrze starty bo babcia nie ma zębów i miętosi jabłko z wielką precyzją…
Podszywający się pod lepszych od ciebie nędzniku. Pan twój, Mesio, niniejszym zawiadamia, że w kazamatach naszego Łódzkiego Wydziału Fabrycznego zaprawdę wypierdzi ci całą symfonię Beethovena, sycąc twe nozdrza bukietem o tak szerokiej gamie zapachów, że najlepsze bloodhoundy tyle nie rozróżniają. A ty nauczysz się rozróżniać wszystkie. To tylko kwestia napięcia przepływającego przez stalowy pręt w twojej dupie… /Mesio
PS. W zębach też ci podłubiemy… Bez znieczulenia of koz.
Wymyśl lepszą odpowiedź, stary przegrywie, a nie się odgrażasz jak suczka w afekcie.
Mesio daj spokoj. Ta chujnia jest slaba. Nudzisz
O co ty Pana swojego śmiesz podejrzewać, patałachu? Pan twój tego nie napisał. /Mesio
PS. Pan twój z jedzeniem jabłek zresztą problemu nie ma. Nie ma nawet problemu z tą torebką z nasionami w ogryzku, bo litościwie zawsze zostawi większy ogryzek, który rzuci jakiemuś robolowi podczas przerwy śniadaniowej, odpisując to (oraz jogurt z prężnej pałki dla jakiejś wyrobnicy) sobie z dotacji unijnej na dożywianie…
Prawda jest taka, że Meś napisał oba te wpisy, ale ze względu na schiza nie pamięta o tym. Najgorsze jest to, że te jaźnie przełączają mu się losowo i nigdy nie wiesz, z którą gadasz.
Dlatego Władysław Putin zabronił jeść jabłka.
Włodzimierz
Św. Władimir -patron gazu.
Trzeba być naprawdę nieudacznikiem, żeby mieć problem ze zjedzeniem jabłka.
PS. Na 99% troll.
„Czosnkowa okrasa”- tak wiejski pseudo-literat nazywa łajno, które w Polsce dodaje się do kebabów.
A nie możesz obrać jabłka i pokroić sobie na kawałki?
Ludzie, ale z Was smutasy. Mnie się podobało 🙂
Zapamiętaj. Prawdziwy maczo nie je jabłek. Prawdziwy maczo żywi się mięsem swoich wrogów. Zawsze.
Ludzie zatrzymajcie świat bo jakiś debil nie umie jeść jabłka.Nie no brak słów.Proponuje zamknąć oczy wziąć rozbieg i pierdolnąć baranka w najbliższą ściane….
jprdl jabłka się obiera nożykiem i kroi na kawałki
Co za gówniana chujnia.Nie długo ktoś napiszę o tym,że woda z kibla wlatuje mu do dupy podczas srania.
Każdy problem tego świata należy dogłębnie rozpatrzeć.
haha, jeśli dobrze pamiętam, to kiedyś było o tym tutaj wspomniane 😀
Tyś jest zdrowo nienormalny…
Ja zawsze kroję jabłka na 4 części i wycinam te miejsca blisko pestek. No problem. ¯_(ツ)_/¯
Dam Ci radę. W sądzie powiedz wszystko jak było, że Cię wykorzystywali,że robiłeś za dwóch. Ja nawet bym powiedziała o tym,że szef pije (niech ma po dupie za głupotę)… Przyznaj się,że walnąłeś go,bo byłeś w nerwach,miałeś dosyć takiego traktowania a i najważniejsze, że żałujesz. W końcu nic mu się chyba poważnego nie stało?! Przeprosisz i chyba będzie ok?
Autor wpisu raczej nie jest pierdolnięty… prawdopodobnie jest dość mocno upośledzony umysłowo skoro nie nauczył się jeść jabłek, i aż takie problemy mu to stwarza. Druga opcja jest taka że jesteś amerykaninem, tylko za durnotę cię wypierdolili na zbity pysk i dla niepoznaki wraz z US Army wjechałeś do Polski… Bo tępe amerykany też jeden gatunek jabłek rozpoznają… jabłko to jabłko… tak jak dla polandii-cebulandii banan to banan i koniec.
A teraz jebnij się w łeb i zapytaj się ludzi jak jabłka wpierdalać.