Czwartek – początek piątku

Ale chujnia na całego… Czwartki są chyba najgorsze. Niby już koniec tygodnia, ale świadomość, że rano trzeba wstać, zwlec się, obmyć gębę i dupę… Ech, co to był za dzień… Goście od domofonu spóźnili się, perdoleni, jedynie godzinę – stałem jak głupi ćwok i świeciłem gębą. Oszukali mnie w McDonaldsie – zamiast dwóch McRoyali, głupek dał mi jednego ćwierćfunciaka i wyrzyganego Big Tasty, co to go nawet pies sąsiadów nie chciał zeżreć. Cola była bez lodu – co to kurwa za zwyczaje, żeby w knajpach tego typu dawać napoje bez lodu? Pierdolę Maca na dobre, choć daleko mam do Burger Kinga to jednak nadłożę drogi i jak mi się zachce psiego żarcia to podjadę na Triple Whoopera.
Aha, pod osłoną nocy zapierdolili mi dziś wycieraczkę tylną z Corolli. Jebani odkręcili całą, z ramieniem. Na chuj komuś wycieraczka, powiedzcie?
Na szczęście jutro piątek, zabawy początek. Bedzie się działooooooooo…

23
91