Depresja vs. rodzina

Chujnia z depresją jest taka, że jeśli ktoś przez to piekło nie przeszedł to nie jest w stanie w pełni zrozumieć drugiego cierpiącego człowieka. I nie mówię tu o wydumanym emosmutku, który mija po tygodniu tylko o prawdziwej chorobie, w której osoba jest zamknięta w więzieniu własnego umysłu. Depresja polega na tym, że chory nie potrafi się starać, a nawet kiedy się stara to nie potrafi. To uczucie jakbyś tonął patrząc na wszystkich wokół unoszących się na wodzie. Jednocześnie jest się przygnębionym jak i pozbawionym emocji. To świat, w którym wszystko jedno, to wieczne zmęczenie, mętlik w głowie i uczucie totalnej bezradności. Walka ciała, które chce przeżyć z umysłem, który chce umrzeć. Walka z myślami, od których nie ma gdzie i jak uciec, jak tylko w sen („chcę spać wiecznie”, słyszeliście to?). Bez znaczenia jest poziom i jakość życia – jeśli cierpisz na depresję, to powoli zmierzasz ku autodestrukcji, i żadne argumenty od tego nie odwiodą, żadne argumenty nie przekonają, że będzie lepiej, a krzyczenie i wkurwianie się na taką osobę wywołuje jedynie poczucie bycia ciężarem, odpadem ludzkim i chęć jeszcze szybszego skończenie ze sobą. Ciężko to lepiej opisać, podobnie jak ciężko jest opisem wytłumaczyć drugiej osobie czym jest miłość i sprawić, żeby ona też to poczuła. Tak się nie da, to po prostu jest w głowie i w sercu. Dlatego nie mam za złe, że ludzie nie rozumieją tej choroby i ją lekceważą, tym bardziej, że objawy wyglądają podobnie do lenistwa skrzyżowanego z niestarannością i zimną, chamską osobowością. Problemem jest kiedy pojawia się ignorancja, w której ktoś jest na tyle zaślepiony, że nie potrafi przyjąć do wiadomości, że może jednak coś jest nie tak, że to nie jest zwykłe lenistwo czy niechęć, a rzeczywista realna choroba. I ja mam taką właśnie rodzinę. Powiedziałem im o tym, co się ze mną dzieje, a oni mnie wyśmiali. Ojciec mną gardzi, że nie jestem zaradnym twardzielem (wcale mu się nie dziwię, kto chce mieć syna pizdę, mnie to wykańcza jeszcze bardziej, że nie mogę się ogarnąć, chociaż naprawdę bardzo próbuję), matka i siostra obrażają się na mnie „bo ich nie kocham – nie okazuję im uczuć, nie rozmawiam zbyt często, nie odwiedzam” itp. A ja już ledwo ciągnę. Całym wysiłkiem woli wstaję rano, żeby iść do roboty, zarobić na kolejną dawkę leków, wrócić do domu i pójść spać. Na więcej po prostu nie mam siły. Żyję jak podczłowiek, w brudzie i biedzie, ale robię wszystko, żebym nie był dla nikogo ciężarem. Jedyny powód dla którego się nie zabiłem to fakt, że nie chce żeby moja śmierć odcisnęła piętno na innych, bo wiem ile osób by to głęboko zraniło. Ale oni nawet nie potrafią tego dostrzec, nie potrafią docenić czy zrozumieć. Ciągle tylko słyszę pretensje, że robię za mało, że jestem gorszy od siostry. Ciągle widzę w ich oczach rozczarowanie. Nie mam już siły ciągle udawać, że sobie daję radę. Nie mam siły zmuszać się do miłych rozmów w pracy, do spotykania się ze znajomymi i słuchania o ich sukcesach i planach. Chcę tylko leżeć w jednym miejscu i żeby wszyscy mi dali święty spokój, bez pytań, co u mnie, jakie mam pomysły, kiedy jakiś związek itd. Żeby zrozumieli, że żywcem się rozkładam i nic nie mogę zrobić. Leki coś nie działają więc tkwię w jakiejś próżni oczekiwania na niewiadomo co. Ani umrzeć, ani żyć. A udawanie, że nie jest źle, kiedy jest tragicznie, jest jeszcze bardziej wyczerpujące. Tylko coming out nie działa, jeszcze bardziej cię odpychają i zostawiają samego… Po przeczytaniu tego tekstu co czujecie? Prawdopodobnie pogardę albo żal, albo sądzicie, że mam nierówno we łbie. I właśnie dlatego w realu nie można się przyznawać, kto chce żeby ludzie tak na niego patrzyli… Dziękuję za przeczytanie – napisałem to dla was i dla waszych bliskich. Może ktoś z waszych znajomych tak cierpi jak ja, a wy go oceniacie pochopnie jako lenia i nieogara czy inną sierotę. Okażcie trochę zrozumienia innym, proszę. Tylko tyle może wystarczyć, żeby ktoś się podniósł z kolan, żeby ocalić mu życie. Nie możecie mu pomóc, ale on przy waszym wsparciu może pomóc sobie sam. Ja świetnie zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji, wystarczająco często sam sobie powtarzam jakim śmieciem jestem, że inni mogą sobie darować. A plan wymyśliłem sobie taki, że po porostu ucieknę gdzieś daleko, odcinając się od wszystkich i mieszkając na odludziu z jakimś psem. Poczują się urażeni, ale lepiej tak, żeby myśleli, że ich zostawiłem, niż żeby czuli się winni, że „nie dostrzegaliśmy jak mu się w głowie miesza, wyglądał normalnie” po tym jak się odstrzelę albo żebym tu siedział i męczył się z ich narzekaniem i pretensjami.

111
12

Komentarze do "Depresja vs. rodzina"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Na depresję najlepszy jest ciężki zapierdol. przetestowane.

    7

    19
    Odpowiedz
    1. Bredzisz robolu. Widać lubisz być traktowany jak niewolnik-pachołek. Ktoś kto ma depresje pracując dla polaczkowego buraczanego gnoja wpadnie w jeszcze większą.

      24

      4
      Odpowiedz
      1. Nie bredzi. Zapomniał tylko dodać, że to na ogół nie rozwiązuje problemu (choć zdarza się inaczej).

        2

        5
        Odpowiedz
  3. Jakbym to sam napisał…

    12

    1
    Odpowiedz
  4. Mam dla Ciebie jedną radę: idź na grupową terapię behawioralną. Widać, że jesteś człowiekiem myślącym, więc zrozumiesz tam pewne sprawy. Przestaniesz się „biczować”. Zobaczysz, że to nie tak, że ty jesteś śmieciem, a dookoła sami herosi sukcesu. Sprawę z rodziną też zrozumiesz. Ludzie, którzy zawiedli wychowawczo, z braku wiedzy, ignorancji itp. nie są w stanie dać Ci tego, czego potrzebujesz.

    17

    4
    Odpowiedz
  5. Spoko koleś jesteś. O depresji nie mam zielonego pojęcia, ale zaproponuję ci pewną rozrywkę- słyszałeś o LD?

    5

    3
    Odpowiedz
  6. No cóż, zostaje wódka i Joy Division, jak zawsze…

    4

    4
    Odpowiedz
  7. Ja rozumiem, walczę z depresją od dluższego czasu, bez leków, nikt nie zrozumie, kto nie przeżył, krytyka nawet najmniejsza powoduje,że człowiek się czuje jak smieć, jak cos gorszego, i poczucie winy – za wszystko, ja wiem jaka to udręka, pozdrawiam

    20

    2
    Odpowiedz
  8. Szwadron Śmierci to naprawdę pozytywna i pożyteczna inicjatywa.Dzięki niej wielu ludzi zostałoby uratowanych od cierpieć,wyzysku,niedoli i zepsutego powietrza.I gdyby ją wcielić w życie to wcale nie musiałaby zajezdzać Don Kiszoterią ani snem wariata.Potrzebny byłby tylko jedynie ktoś kto byłby w stanie tą machinę uruchomić i wpuścić ją między odpady ludzkie.I ten ktoś byłby na tyle odważny,pewny siebie,bezwględny a jego umysł przepełniałyby szlachetne idee by móc ten projekt zainicjować,stworzyć,uruchomić,aktywować, i doprowadzić do końca.Gdyby tak udało się unicestwić choćby mały procent odpadów ludzkich to już byłoby coś,coś co mogłoby urochomić mechanizm naprawczy całych narodów,cośby w tym temacie drgnęło.

    2

    4
    Odpowiedz
  9. Rozumiem Cię. Rozumiem głównie dlatego, że sama cierpię. Chłopak, który niby rozstał się z żoną i prowadzi podwójne życie. Chłopak, któremu w tym drugim świecie urodziło się właśnie dziecko, który oszukuje mnie, żonę i jeszcze jedną, któremu dałam wszystko co miałam do zaoferowania. Zabiło mnie to. Powoli, skutecznie. Zabiło, a jednak piszę. Skurcze pośmiertne? Wieczny sen, nie zasługuje na to. Wieczne potępienie owszem. Przyjęłabym śmierć mego ciała, tego cholernego więzienia z otwartymi ramionami. Śmierć duszy nie wystarcza. Słodkie wytchnienie nie chce nadejść. Nie mogę zabić się sama. Nie potrafię. Czekam na słodką agonię, która wypełni me wnętrze. Rozumiem każde Twe słowo.

    6

    11
    Odpowiedz
    1. sraty taty…bo jeden chuj na świecie…pchacie się sucze do wyr żonatych facetów, rozbijacie rodziny, zaświniacie swoimi cipami życie innym kobietom, żonom, przez was dzieci nie mają ojców , nie mają pełnej rodziny….a później płacz.
      Może i faceci to świnie ale kim wy jesteście??? Kim TY jesteś??? Depresję cipy masz, do następnego razu jak się następny żonaty nawinie, bo mało jest wolnych facetów.

      14

      6
      Odpowiedz
      1. Wiesz w czym jest problem? W tym, że nie wiedziałam o jego szanownej małżonce. Nie wiedziałam rozumiesz? Gdy się dowiedziałam byłam już zakochana. Sprytnie to rozegrał. Wtedy jednak powiedział, że nie są razem, że rozwód. Jesteś rozżalony, bo też najwidoczniej nieszczęśliwy. Zgorzkniały, bo niechciany. A wiesz jak jest najczęściej? Ta druga nic nie wie o żonie. To znudzony facet szuka kobiety.

        7

        3
        Odpowiedz
        1. no i dobrze , a teraz wiesz to o co ból dupy? Jak sprytnie rozegrał? nie poznałaś jego rodziny zanim wskoczyłaś z nim do wyra??? a co o nim wiedziałaś ? znałaś przynajmniej jego imię?

          4

          2
          Odpowiedz
    2. Twoja wina, że się w to wplątałaś, więc możesz mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie.

      5

      6
      Odpowiedz
  10. „chcę spać wiecznie” – ja bym dodała jeszcze „i nigdy się nie obudzić”. Nie wiem czy zauważyłeś, ale jest mnóstwo ludzi, chociażby tutaj na chujni, którzy cierpią z powodu depresji. Niestety nikt Cię nie zrozumie i to jest najgorsze w tej chorobie, że jest się tak naprawdę samotnym. Nawet gdybyś miał kochających rodziców, wspaniałą żonę, czy dzieci, którzy wspieraliby Cię całym sercem i robili tak jak powinni to i tak by to robili z miłości, ale bez tak naprawdę zrozumienia, bo jesteśmy jak wsypy – nie myślimy cudzych myśli, nie potrafimy czuć cudzego bólu. Dla mnie to jest chyba najbardziej dołujące, ale po wielu latach człowiek poznaje sam siebie, dostrzega więcej, a to czy uświadamianie sobie pewnych mechanizmów coś pomaga? Trudno powiedzieć, może podświadomie. Dodatkowo, weź pod uwagę, że ludzie chcą znać przyczyny, szukają odpowiedzi, realnych powodów, a w tej chorobie często nie ma czegoś takiego. Nie odpowiesz dlaczego tak się czujesz, co jest powodem, żeby można była go wyeliminować i żebyś poczuł się lepiej. Są depresje wynikające z jakiegoś zawodu, ale często to stan, który uderza w człowieka kiedy teoretycznie ma same sukcesy za sobą. Gdzieś tam oczywiście są przyczyny, do których można w końcu dotrzeć i coś próbować z tym robić. W lekach bym jednak nie upatrywała zbawienia, chyba, że chcesz je brać całe życie i znowu zastanawiać się czy to Ty i Twoja osobowość, czy to wygenerowana osobowość przez leki. A myślę, że każdy ma po jakimś czasie takie myśli. W ogóle uważam, że ta choroba dotyka ludzi myślących, inteligentnych, wrażliwych, mających jedynie problem z tym aby dobro swoje przedkładać nad dobro innych. Generalnie chujnia i tyle 😉

    16

    1
    Odpowiedz
    1. Zgadzam się z Tobą. A co do leków, to powiem Ci, że rzeczywiście zrozumiałe są obawy, że po nich to tylko sztuczna osobowość, ale tak na prawdę czy za to w depresji jest się sobą? Też nie. W ogóle należałoby zadać pytanie co to znaczy być sobą? Czy przypadkiem nie jest to poczucie przeciwdziałania własnej naturze i temu, co sprawia, że człowiek czuje się autentyczny? Dlatego myśl o tym, że będąc depresyjnie przygnębionym ma się być „szczęśliwym” przez leki budzi niechęć bo to wydaje się sztuczne, wbrew naszej osobowości. Ale kiedy lek zacznie działać i człowiek wróci do pozytywnegi nastawionia do świata, to depresja zaczyna być postrzegana jako odchylenie i sztuczność, a pozytywna radość i spokój – czymś naturalnym. Wszystko zależy od punktu siedzenia, a nawet jeśli oba „stany bycia” są sztuczne, to chyba z dwojga złego ten drugi wydaje się lepszy, prawda?

      7

      1
      Odpowiedz
      1. Lepszy, ale na krótką metę, tzn. do momentu odstawienia leku. A wtedy często popada się w większa chujnię, uświadamiając sobie w jakim matrixie się żyło na lekach i ile kasy na to poszło. Ewentualnie na dłuższą – bierzesz leki całe życie. Chyba, że ktoś jest w stanie powiedzieć: „leki mnie wyleczyły”, jednak z mojego doświadczenia wynika, że leki działają objawowo, nie powodują wyleczenia. Bycie psychiatrą natomiast to całkowite przeciwieństwo chujni: umawiasz sobie klientów od godziny np. 15:00 (nie umawiasz konkretnie na daną godzinę, bo mógłby ktoś nie przyjść i byłaby strata kasy), wszyscy się tłamszą i czekają ok. 2 godziny po to by wejść do gabinetu na ok. 10 minut. W trakcie wypisywania recepty lekarz zadaje pytanie „co tam, jak tam?”, ale odpowiedzi już nie słucha tylko wręcza receptę i wtedy pada „150,00 zł”. Dziękuję i następny 🙂 Zajebiście, nie trzeba nikogo macać, wysyłać na żadne badania i potem odczytywać wyniki. Słuchanie takiego patałacha, że on ma większe potrzeby niż inni ludzie i nie może jechać do Grecji na wczasy tylko np. na Kubę powoduje, że człowiek myśląc sobie „oooo kurwa, ale ze mnie debil, ja go po prostu utrzymuję z mojej choroby” dostaje kolejnego kopa w stronę samoulecznia i zrezygnowania z leków.

        4

        1
        Odpowiedz
  11. Też Mam. Dziedziczną – niewyleczalną.

    3

    1
    Odpowiedz
    1. Ja odkąd pamiętam mam depresję. Ludzie mówią na mnie Grumpy Cat.

      0

      0
      Odpowiedz
  12. Chłopie na rodzinę nie licz….potrafią jeszcze więcej dojebać. Wiem coś o tym. Dobrze mieć jakąś bratnią duszę z którą by można było pogadać lub się wyżalić, ale trudno taką znaleźć w tym pojebanym i dzikim świecie.

    8

    0
    Odpowiedz
  13. Polowe ludzi tak ma czlowieku.

    1

    1
    Odpowiedz
  14. Człowieku, sam bym lepiej tego nie napisał, zjebane dzieciństwo, przemoc fizyczna i psychiczna itd itd story of my life. Ja się leczę treningiem gdzie tylko mogę, jak mogę w końskich dawkach, takie zarzynanie samego siebie, człowiek nie myśli tyle o sznurze na szyi, coś jak pisał facet z góry, że lekiem jest ciężki zapierdol, ale trzeba pamiętać że tylko taki który daje satysfakcję, czyli nie np praca po 16 godzin, a treningi i robienie jakichś tam swoich osiągów. Mi pomaga. Jak ściągam koszulkę to ludzie czasem są w szoku a siostra mówi że „mógłbym r..chać na lewo i prawo” ale jak ktoś ma takie problemy ze sobą jak my to się inaczej patrzy na świat, i tak ciągle jestem sam, nie chcę nikomu zjebać życia. W sumie to sam się dziwię że znajduję motywację do tych treningów, chyba gdyby nie to to bym się wykończył dawno. Spróbuj, kto wie. Może coś pomoże, nic nie tracisz. Izolacja i samotność są czasem jakimś wyjściem samym w sobie, nie wiem czy dobrym, na pewno nei najlepszym, ale innych nie widzę, pomaga trochę wrodzony introwertyzm.

    2

    1
    Odpowiedz
  15. mam to samo co autor tej chujni z tą różnicą że jestem jedynakiem…

    1

    0
    Odpowiedz