Niby problem z dupy, ale dla mnie problem

W Polsce skończyłem studia na kierunku administracja, przez rok pracowałem w PUP. Praca spoko, w zawodzie, ale pieniądze były słabe, plus nie byłem połapany w urzędowych układach i brzydzę się lizodupstwem, więc miałem marne szanse na awans. Wyjechałem więc do Irlandii gdzie pracowałem 3 lata jako ochroniarz w sklepie (z tego 3/4 czasu jako obsługa kamer CCTV więc się nie przemęczałem), ale nie widziałem się w tej pracy, pomimo że w sumie była lekka. Szukałem pracy biurowej, ale nie znalazłem niestety. Ponadto zawsze interesowałem się kompami, szczególnie webmasteringiem, a z racji tego że pracując w Irlandii stać mnie było na najlepsze sprzęty i programy, rozwinąłem się lekko w tym kierunku. Zacząłem dla jednej firmy z Polski robić strony internetowe w wolnym czasie, podobały im się moje projekty, dobrze je potem kodowałem i oprogramowywałem. Widocznie byłem w tym niezły, płącili jakieś grosze w porównaniu z zarobkami w Irlandii, dałem dostęp do tamtego konta rodzicom żeby ich wspomóc w kraju. W końcu wróciłem do Polski i podjąłem pracę w tejże firmie na pełny etat. Po drodze wiele się zdarzyło, znalazłem żonę, mamy syna, córka w drodze. Wzięliśmy kredyt na mieszkanie. Ślub, wkład własny na mieszkanie, samochód – to kosztuje, więc oszczędności z Irlandii dawno się skończyły. Do rzeczy, czyli do chujni – z Irlandii wróciłem 4 lata temu i od jakiegoś czasu kurewsko tęsknię za tym krajem. Byłem tam w sumie krótko ale nie mogę się przestawić. W Polsce ludzie jacyś posępni i smutni, strasznie dużo chamów i menelstwa. Za moją pracę – nota bene na znacznie lepszym stanowisku niż ochroniarz – dostaję zaledwie 3 tysiące złotych na rękę więc około 1/3 tego co dostawałem za niestresującą i łatwą pracę w Irlandii. Żona dokłada do budżetu jakieś 1700 więc nie mamy najgorzej, ale i tak jest to takie życie na styk. Zrobiłem po drodze zoacznie technika informatyka (bo dało się zrobić w 2 lata i to za darmo, a studia to minimum 3,5 roku i wydatek około 20 000) żeby mieć jakiś papier w tym w czym pracuję obecnie… Ale styl życia, pracy, stosunki między ludzkie – to w Irlandii było na wyższym poziomie i tęsknię za tym. Nie wspominając o tym, że pieniądze znacznie lepsze bym zarobił. A żona mówi że ona nie chce słyszeć o żadnym wyjeżdżaniu, a ja bez niej i dzieci też nie chcę bo będę strasznie tęsknił. Wiem, że dla wielu moja historia i sytuacja to nie chujnia, ale ja się z tym źle czuję i co nie zrobię to będę nieszczęśliwy. Śrut!

54
67

Komentarze do "Niby problem z dupy, ale dla mnie problem"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. W sumie niby nie chujnia ani nie śrut ale sytuacja pojebana. Ja bym nie wracał ze względu na islamizacje jaka tam panuje. Bałbym się o dziecko… Popatrz na to z innej strony. Jesteś w swoim rodzinnym kraju z rodziną zarabiasz 3 tys (80% polaków nie ma takiej stawki). Nie ma tej chujni co by na chujnie nie wyszło 😛

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Po pierwsze, dupny kierunek studiów.
    Po drugie, za parę lat żona będzie truć dupę że za słabo zarabiasz i powinna znaleźć sobie lepszego.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Jebana Polska, ludzie muszą wyjeżdżać żeby zasmakować pracy na ludzkich warunkach i za pieniądze a nie ochłapy.
    Tymczasem w Polsce robią sobie kurwa pierdoleni niemcy wczasy, codziennie widzę po 20 samochodów na blachach DE, same nowe samochody, nawet gówniarza jakieś na oko 19 lat w nowej alfie. Oni to pierdolą bo ich stać, a Polak niech zapierdala.
    Twoja chujnia opiera się tylko i wyłącznie na tym, że rząd ci podpierdala większą cześc wypłaty. Gdybyś dostawał zamiast 3 tysięcy – 7 tysięcy, to pewnie byś nie narzekał, ale za co kurwy z rządu będą rozpierdalać majątek jak nie za twoje pieniążki? Pizdolino same się nie kupią, przetargi same się nie oszukają, łapówki same się nie wezmą.

    0

    0
    Odpowiedz
  5. Powiedz jej, żeby z Tobą nie dyskutowała, tylko pojechała na np. 3-4 miesiące na próbę. Nie będzie jej odpowiadać, to wrócicie, albo pomyślicie o czymś innym. Jak jest tak jak mówisz w porównaniu z Polską i porządnie zarobisz, to za ten czas sama nie będzie chciała wracać. Pakuj się chłopie z rodziną (nie sam, bo to jest naprawdę do dupy życie, i do tego czasem źle się kończy, wiem coś o tym) i jedźcie jak macie szansę i póki dzieci są małe. Aha, i jeszcze jedno, pomimo tej pracy w ochronie, to programowania nie rzucaj. Pomyśl nad tym, by jak już się jakoś tam ustawisz, otworzyć tam firmę informatyczną. Kto wie, może kiedyś będziesz nawet i drugim Gatesem. 😉

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Wiem o co Ci chodzi że niby problem. Bo większośc chujaninów na samą myśl że budżet domowy masz 4 700 to ci bedzie po rajtach jechało żeś pazerny i masz zajebiście. Ot to tylko odzwierciedla nędzę w naszym kraju.

    0

    0
    Odpowiedz
  7. Sam byłem pół roku jako inżynier, praktycznie prosto po studiach. Fakt że pracowałem i tak z ludźmi którzy byli w większości bez szkół, albo po zawodowych, a i tak kultury mogli mnie uczyć, no i spokojnego podejścia do życia. Teraz tutaj mogę w PL pracować w porządnych firmach a i tak tęsknię za tamtym chilloutem. Praca light 0 stresu. Budziłeś się rano i nie miałeś żadnych zmartwień po prostu raj na ziemi, do pracy chciało się iść w co może trudno uwierzyć, ale ja sam też się dziwiłem 😉

    0

    0
    Odpowiedz
  8. No i po kiego buca żeś tu wrócił? Sponsorować vincenta rostowskiego i tucka? Pierdol ich i wracaj do Irlandi razem z babą i dzieciuchem. W tym kraju oszustów i chujów nic dobrego Cie nie czeka. Ten kraj jest pojebany na amen.

    0

    0
    Odpowiedz
  9. A ja mam 19 lat, pracuję teraz w Niemczech do końca wakacji i też chyba po studiach się przeprowadzę. I chyba cię rozumiem. Ja w Niemczech czuję się tak jakoś dziwnie bezpiecznie i błogo, tak jakbym była u siebie. Widocznie mam niemiecką mentalność. Urodę raczej też choć to już nie jest takie fajne xD

    0

    0
    Odpowiedz
  10. żona jak zwykle kłody pod nogi. nie rozumieją kobity że są od wspierania a nie od mam własne zdanie.

    0

    0
    Odpowiedz
  11. Gdybys zarabial 7 tys euro miesiecznie i jezdzil Alfa romeo competizione 8c, tak jak Ja, to bylbys kims. A tak mozesz dalej w tej swojej szopce, kartonie gdzie ci wywieje, zapierdalac za te 3 tys miesiecznie i wypisywac smety na forach.

    0

    0
    Odpowiedz
  12. 4700 zł to zajebista kasa. I ty żyjesz na styk? No kurwa. Ja mam ledwo 800 na miesiąc i jakoś daję radę a ty narzekasz.
    I fajnie jest popracować w ochronie za 9000 na miesiąc. Kurwa, żeby własny kraj dla pieniędzy musieć zdradzać. Trza rewolucji w Polsce i silnej ręki a nie tego gówna co w rządzie jest.

    0

    0
    Odpowiedz
  13. Witaj,
    teraz wszędzie nie jest łatwo.
    Spróbujcie bardzo szczerze ze sobą porozmawiać.Małżeństwo to też sztuka kompromisów itd.Nie zawsze wszystko wżyciu bywa „różowe” sam na pewno dobrze o tym wiesz. Wierzę,że się mimo wszystko dogadacie,wkońcu się kochacie…

    0

    0
    Odpowiedz
  14. KOchanie kochaniem, ale kochanie szybko przechodzi, jak kasy nie ma. to sa b. czeste powody rozstan. Czlowiek duzo jest w stanie zniesc, jak jest dobra kasa. Nie wiem, ile autor tej chujni ma lat. Ale jesli ma ok. 30 lat albo i wiecej, To radze mu zaaranzowac sie z sytuacja. Ma razem z zona prawie 5.000 zlotych. Malo kto ma tyle gotowki na swoje wydatki. Tylko oby zona po urodzenia dziecka nie pozostala sobie w domu i zrezygnowala z pracy. bo co wtedy? Ma wtedy autor tej chujni harowac caly bozy dzien na cala rodzinke? Przejdzie mu wszystko i to szybko. Radze zyc skromnie i nie poddawac sie presji otoczenia, rodziny tzw. przyjaciol i znajomych, ktorzy narzucaja styl zycia, nawet wowczas, kiedy czlowieka na to nie stac. Nie ma sensu przekonywac zony do wyjazdu do Irlandii czy innego panstwa na emigracje. Do tego nie kazdy sie nadaje i dobre rady, usilne przekonywanie, gadanie o wielkich pieniedzach i wygodnym zyciu gdzie indziej nalezy sobie raz na zawsze darowac. Autor tak naprawde nie wie, co znaczy emigracja. Pare lat poza Polska to niewiele. I rownie niewiele mozna cos na odnosny temat powiedziec. Spedzilem 30 lat poza Polska (Niemcy, Francja, Wielka Brytania), pomijajac nieliczne wyjatki, nigdy nie bedziecie tam tak naprawde w domu, mimo pieniedzy, dwoch samochodow i innych przyjemnosci. Kto jest wyjatkowym kosmopolita, twardym, zdecydowanym na wszystko gosciem (mezczyzna czy kobieta), wciagnie sie w nowe otoczenie, spoleczenstwo, pozna naprawde dobrze jezyk, poslugujac sie nim z wielka poprawnoscia w mowie i pismie, ten moze znajdzie tam swoje miejsce. Ale posluchajcie, nie macie zadnych gwarancji i tych gwarancji nikt wam nie da. Decyzje sa podejmowane, ale wiele rzeczy w tym jakze krotkim zyciu to spore ryzyko. A poza Polska ludzie tez tak bardzo nie sa inni jak tu w Kraju. Tam tez panuje zazdrosc, zawisc, niechec tych zasiedzialych tubylcow, Ktorzy zlym okiem patrza jakze czesto na tych nowych obywateli, emigrantow z innych panstw, czy to u Unii czy z panstw pozaeuropejskich, ktorzy niekiedy potrafia, to jest rzeczywiscie faktem, zakasowac tych miejscowych jak chodzi o kontakty, prace, ogolny standard w przeciagu dosc krotkiego okresu czasu. Wielu patrzy i ma z tego tytulu wielka zlosliwa satysfakcje, jesli tym nowym obywatelom jednak noga sie potknie podczas tej wspinaczki na szczyt. To nie jest jednak takie proste, a temat jest obszerny. Co mowia moi znajomi z USA? Otoz mowia oni, ze ich czarnoskorzy obywatele (tez ostatecznie obywatele USA), obywatele pochodzenia indianskiego (native Americans) a takze masa ludzi do USA emigrujacych akceptowani sa przez miejscowa (biala) ludnosc, czy tez uwazani za rownych (bez cienia pogardy, dyskryminacji czy arogancji), jezeli ci wymienieni przeze mnie powyzej sa 300% lepsi od nich pod kazdym wzgledem. Co to oznacza, wiecie na pewno. Marian, Warszawa

    0

    0
    Odpowiedz
  15. MOge jedynie powiedziec, ze Marian z W-wy, piszacy jeden z komentarzy pod niniejsza chujnia ma niestety sporo racji, mimo ze temat jest ogromny i nienowy. Jest ciagle aktualny i wiele rzeczy sie powtarza. Ostatecznie ludzie z roznych krajow stale emigruja do tych czesci swiata, gdzie rzeczywistosc jest rzekomo o wiele lepsza. Wielu emigrantow stawia wszystko na jedna karte, czesto przyplacajac te decyzje swoim zyciem. Popatrzcie ile tysiecy ucieka na marnych lodkach, drewnianych statkach,ktore sie ledwo kupy trzymaja, z Afryki do Europy. Nikt nie wie napewno, ilu z nich dojechalo, a ile tysiecy utonelo w morzu i nie bedzie mialo nawet normalnego, skromnego pogrzebu.
    Dzisiaj czasy sa wszedzie trudne, nie tylko w Polsce. Mieszkam 10 lat w Bawarii i wiem, jak tu trudno o jako tako przyzwoita prace, szczegolnie jak sie jest cudzoziemcem, nawet z panstwa Unii Europejskiej. Nie ludzcie sie wypowiedziami kilku czy kilkunastu osob, ktorym cos wyszlo i ktore wypowiadaja sie na tym forum, sprawiajac wrazenie i pragnac moze takie wrazenie wywolac u czytelnikow tych wielu wpisow (bo na tym portalu o emigracji mowilo i pisalo sie wielokrotnie w minionych miesiacach), ze nie jest tak zle, ze emigracja to nic strasznego, ze trzeba tylko troche odwagi. Co jeszcze na koniec mego stanowiska w tej sprawie? Jezeli chcecie sie udac do innego panstwa, ktorego jezyka nie znacie, to sie nad tym dobrze zastanowcie. Jezyk jest kluczem do bardzo wielu spraw. Jezeli mieliscie w szkole stale klopoty z jezykiem rodzimym, a to samo mialo miejsce z rosyjskim, francuskim czy angielskim, i oddychaliscie z ulga, kiedy nauczyciel danego jezyka obcego wychodzil z klasy, to wiedzcie jedno: nie macie szansy,aby taki jezyk opanowac (jesli w ogole) w krotkim czasie, albo z wielka motywacja, wytrwaloscia, poswiecajac codziennie nauce tego jezyka a nawet 6 godzin dziennie oprocz np. pracy zawodowej, obowiazkow wobec rodziny, ewtl. dzieci itd. NIgdy tego jezyka nie opanujecie w stopniu przyzwoitym, nigdy, pomijajac garsc wyjatkow, ludzi prawdziwie wyjatkowych. A od tego jezyka nie uciekniecie. Mowi sie nim na ulicy, w urzedach, w miejscu pracy, w radiu, telewizji – wszedzie. Mozecie caly dzien ogladac polskie programy telewizyjne, nic wam to nie da. Czy po to wyjechaliscie z Polski czy z innego panstwa aby siedziec przed telewizorem i ogladac TV Polonia, kiedy to powinno byc dla nowoprzyjezdnych na dalszym planie. Poznalem w tych minionych latach bardzo, ale to bardzo niewielu ludzi, ktorzy w tym wzgledzie staneli rzeczywiscie na wysokosci zadania i wzieli ten trud na swoje barki. W Niemczech (ale nie tylko tutaj) NIGDY nie dostaniecie przyzwoitej pracy bez solidnej znajomosci jezyka niemieckiego w mowie i pismie (pomijajac firmy czy przedsiebiorstwa, gdzie jezyk angielski jest wazniejszy od niemieckiego). Grzegorz, Monachium

    0

    0
    Odpowiedz
  16. Niech sobie Autor powyzszego wpisu dokladnie przeczyta komentarze nr 13 i 14. ja tu nie mam nic do dodania. Mysle i widze emigracje i zwiazane z tym klopoty zupelnie tak samo. Mysle, ze przyszedl czas, aby Autor chujni wreszcie sie wypowiedzial i napisal cokolwiek o swoich przemysleniach.

    0

    0
    Odpowiedz
  17. Heh drogi Panie, widocznie Pan Irlandii dobrze nie poznał, że Pan tak za nią tęskni. Owszem-to, co wymieniasz to atuty Irlandczyków i tego kraju, aczkolwiek nie wolno zapominać ile zalet ma Polska i Polacy! Pieniądze to nie wszystko, proszę o tym nie zapominać! Moim zdaniem Polska bije Irlandię na łeb! Jedyne co jest tutaj lepsze, to zarobki i dobra opieka państwa nad społeczeństwem, zapewnianie mu bytu oraz fakt, że Irlandczycy są przyjaźni i bardzo mili. Jednak posiedziałbyś tu dłużej to zobaczyłbyś, że poza tym nie ma nic czego nie ma w Polsce. Cudze chwalicie a swojego nie znacie!

    0

    0
    Odpowiedz
  18. Witam, tutaj autor. Serdecznie dziękuję za komentarze. Myślę, że 3 lata to dostatecznie długo by poznać kraj. Dziwi mnie, że ktoś mówi że za krótko byłem. Poza tym ja nie mówię że Irlandia jest we wszystkim lepsza od Polski, czy że nienawidzę mojego kraju. Ja bardzo lubię Polskę ale tutaj jest ciągła walka o przetrwanie, masa chamstwa i narzekania, ludzie szorstcy i smutni. Jednym słowem – chujowo (w wielu aspektach). A pieniądze? No cóż, patrzyłem jakby udało mi się dostać pracę w moim zawodzie w Irlandii to stawki zaczynają się od 30 000 wzwyż, przeważnie jest to przedział 30000-50000 euro rocznie. Czasem wyżej ale to już dla ekstraklasy mojego zawodu, a aż tak mocny jeszcze się nie czuję. Ale moi drodzy biorąc nawet najniższą stawkę czyli okolice 30 000 euro to jest 4x tyle co zarabiam teraz, i nawet biorąc pod uwagę koszty życia na Wyspie po prostu się opłaca. Pomyślcie rok pracy tam = 4 lata pracy tutaj. W Polsce wiem że niesamowicie ciężko będzie mi postawić dom o czym zawsze marzyłem, albo kupić sobie nowiutkie auto, założyć dzieciom jakąś lokatę żeby im się żyło lepiej w przyszłości. Co to jest 4700 na miesiąc? Niektórzy piszą że zajebiście dużo. Tak? Kredyt, opłaty za mieszkanie i media, opiekunka (inaczej żona musiałaby zrezygnować z pracy bo w żłobku nie było miejsca) to koszt około 3000. Zostaje na życie 1700 na 3 osoby (żarcie, paliwo, lekarstwa bo albo dziecko zachoruje, albo my, bilety bo do roboty dojeżdżamy – żona autem ja autobusem). Na koniec miesiąca jest zawsze chujnia, trzeba wszystko przeliczać. Odłożyć po prostu nie ma jak! Nawet jak uda mi się przykisić stówę czy dwie to zaraz wyskoczy jakiś wydatek. A jak uda mi się zrobić fuchę to też zawsze albo się pralka zjebie, albo auto. I tak ciągle żyję na zero i w tym kraju nie widzę perspektyw na poprawę. Nie wiem czy ktoś to jeszcze będzie czytał, bo chujnia już nie jest na głównej. Ale tak to właśnie jest z moją chujnią.

    0

    0
    Odpowiedz