Obsrane gacie

Znacie to uczucie, gdy chce się srać i im bliżej jesteśmy domu, a konkretnie – kibla, tym większe parcie? A potem siada się na tronie z ulgą, że obcy pukający do śluzy został w porę uwolniony. Ja niestety nie wytrzymałem i zesrałem się w momencie, gdy rozpinałem spodnie… całe gacie w gównie, kurwa jego mać! Morał z historii jest następujący: cieszcie się z każdej sekundy życia, bo kiedyś może Wam jej zabraknąć w kluczowym momencie.

66
43

Komentarze do "Obsrane gacie"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Spierdalaj obsrańcu.

    3

    2
    Odpowiedz
  3. Allahu Akbar

    1

    1
    Odpowiedz
  4. Pierdolisz. To niemożliwe

    2

    0
    Odpowiedz
  5. Gdybyś zarabiał 18 tysi netto miesięcznie i szosował po mieście Volkswagenem Golfem III, to byś nie srał, patałachu z gównem w spodniach. My, ludzie elit, dla których życie to coś więcej niż bezmyślna tyra na taśmie i karta kredytowa z debetem, od setek lat znamy sposób na samowystarczalność organizmu. Sranie, szczanie, smarkanie, rzyganie, pocenie się są na obce. Nie zdajecie sobie nawet z tego sprawy, patałachy, że istnieje coś takiego jak wyższy stopień egzystencji. Zostaliście zaprogramowani – głównie przez media, ale także przez zmanipulowane społeczeństwo do bezmyślnego jebania, a wasze życie w czasie wolnym, którego i tak macie niewiele, to głównie żarcie, picie, szczanie, sranie i ruchanie – do niczego więcej się nie nadajecie. Wy nawet myśleć samodzielnie nie potraficie, a jak zobaczyliście film Matrix, to pomyśleliście, że to bajka dobra dla małolatów. Ach… Szkoda słów, patałachy. Nie jest mi was szkoda, bo skoro tyle wieków żyjecie w tej matni, to widocznie jest to świat, w którym jest wam dobrze. Ale nie dziwcie się, jeśli ludzie pokroju Mesia, Pana waszego, nie podają wam rąk na zakładzie pracy. Już nie chodzi nawet o różnicę klas, o poczucie wyższości – MY SIĘ WAS PO PROSTU BRZYDZIMY, patałachy oszczane, obsrane, spocone i obsmarkane. Mnie się rzygać chce (mimo iż nigdy nie zaznałem tego uczucia), jeśli widzę robola wychodzącego od nas z zakładu, który prężnym ruchem klaty wydmuchuje smarka na chodnik, następnie rozciera resztki pozostałe pod nosem na mordzie, a chwilę później namiętnie całuje czekającą na niego pod zakładem raszplę – matkę dzieci i opiekunkę ogniska domowego. Ale robol nie pomyśli, że jego ukochana właśnie zlizała gluta z jego posiekanej wargi, bo jego globus zaprząta tylko i wyłącznie jedna myśl: „On jest panem i władcą, bo przynosi do domu 800 brutto miesięcznie”. Ale w sumie skoro on i jego Pani czują się z tym dobrze, to czemu nie? Dlaczego mam ingerować w ich świat, dla którego zostali stworzeni? Przecież też mam swoje potrzeby, na które ktoś musi mi zapracować – i niech tak właśnie zostanie, patałachy. 😉 /Mesio P.S. Sylwester za pasem, patałachy, a Pan wasz ma tyle propozycji, że już mu czacha spuchła od myślenia nad propozycjami. Skurwysyny taki rozmach mają, że Pan wasz od nordyckich wojaży w zaprzęgu reniferów aż po rejs kosmiczny musi wybierać. A u was pewnie wybór między jebaniem na nocce, a flachą w towarzystwie szwagra pozostał. Doradźcie coś, patałachy, bo w końcu w psychiatrycznym wyląduje.

    1

    2
    Odpowiedz
    1. Glupis patalachu

      0

      0
      Odpowiedz
    2. Spierdalaj skurwysynie. Żryj gówno cwelu.

      0

      0
      Odpowiedz
  6. Aż tak to nie miałem, ale kiedyś obsrałem swój bilet miesięczny. Podobna akcja jak u Ciebie, drogi autorze. Wbiegam do łazienki, szybko ściągam gacie chcąc błyskawicznie siąść na kibel, co się udało ale przedtem jeden klocek wylądował na podłodze pomiędzy mną, a sedesem. A wcześniej przy ściąganiu spodni w tym samym miejscu znalazł się mój bilet miesięczny. To wprawdzie lepsze niż obsrane gacie, ale pomyśl, że spędziłem kilka minut na klopie ze wzrokiem wlepionym w sufit, żeby nie patrzeć się na gówno leżące na podłodze. A biorąc pod uwagę fakt, że musiałem uważać żeby nie wdepnąć w nie, nie było to przyjemne, że nie wspomnę o smrodzie. A potem zamiast cieszyć się, że czynność została zakończona, musiałem zebrać gówno i dokładnie umyć podłogę. Całe szczęście, że Laska wróciła do domu kilka godzin później. Myślisz, że to koniec kłopotów? A chuja. Nie będę przecież nosił w portfelu biletu, który wcześniej był obsrany. A przecież nie wrzucę takiego biletu do kosza, a wychodzić na dwór z niedawno obsranym biletem, też mi się nie chciało. Więc umyłem go po to, żeby potem połamać i wypierdolić przez okno, że niby zgubiłem i ktoś mi zniszczył. Miałem go od 8 dni, więc trochę grosza też poszło się jebać. Od tamtej pory zawsze kiedy wygram wyścig z walczącym o uwolnienie gównem, czuję się jak Pan tego Świata. Życzę Wszystkim samych zwycięstw w Nowym Roku, jeśli już przyjdzie Wam toczyć te zacięte boje.

    2

    1
    Odpowiedz
  7. No ja się wzruszyłem.

    3

    0
    Odpowiedz
  8. byś ty wiedział, jak to jest w chorobowym nietrzymaniu moczu…Z sekund robią się minuty, z minut godziny, z godziny doby, z dób miesiące, z miesięcy lata…Ale -tak, jak napisałeś- należy się cieszyć i ja jestem bardzo szczęśliwa z tego zlewania w gacie…polecam wszystkim…ahoj i fajnie a nie chujnia i śrut

    0

    1
    Odpowiedz
  9. Mialem kiedys podobnie. Za czasow studenckich poszedlem na mini-domowke do kumpla z moim ziomkiem. Co ciekawe, byly tam nasze byle, i obu nam sie pchaly na chuja, ale my bylismy madrzajsi. Co sie dzialo po drodze… spadlem do rowu probujac wejsc do opuszcoznej kamienicy i takie tam, jaja jak chuj. Nad ranem na dworcu sie rozeszlismy. Jak wchodzilem do akademika wciaz motzno wstawiony to ranne ptaszki szly na wyklady. Juz po drodze zlapalo mnie cisnienie na gowno. Zatrzymywalem sie co pare krokow, aby spiac miesnie dupy. Potem szybko do windy (8 pietro kurwa), wiedzialem ze zanim zapukam i otworza mi wspollokatorzy, zeby wziac papier (toalety w aka so wspolne czasami), zesram sie w spodnie, wiec wczesniej porwalem z recepcji kilka czasopism katolickich tryby, zgodnie z ich najlepszym przeznaczeniem. Myk do kibla i doslownie zabraklo setnych sekund, obsralem caly kibel i troche podlogi. Wymylem kibel, dupe a o 10 czy 11 zerwalem sie z lozka bo z innym kumplem jechalismy na zajecia w terenie i dzwonil, drzac ryja gdzie jestem. Eh te czasy studenckie

    3

    3
    Odpowiedz
    1. Dostałeś minusa za jazdę po katolickich czasopismach.
      ljb

      0

      2
      Odpowiedz
  10. poruszająca to historia

    2

    0
    Odpowiedz
  11. Nie ma nic gorszego jak nie możesz wytrzymać a nie masz dostępu do kibla.

    0

    2
    Odpowiedz
  12. @7 „Doradźcie coś, patałachy, bo w końcu w psychiatrycznym wyląduje.” Prawdziwy Pan twój, Mesio, doradza i nakazuje ci, patałachu śmierdzący oparami spalanego oleju z frytkownicy i pierdami jakiegoś Szkopa, którym zionie twój, spawany ze trzech, wieśwagen, zdrowe jebnięcie baranka w ścianę za każdym razem, gdy do twego pustego czerepu wpadnie podszywać się za lepszego od siebie. /Mesio PS. A bez PS-a. I chuj.

    1

    0
    Odpowiedz
  13. Rób doktorat 10/10 ze łzami w oczach

    0

    0
    Odpowiedz
  14. Ale sranie miałeś, a mój kolega nie wytrzymał i poszło !!!¡¡¡!!!

    0

    1
    Odpowiedz