Podreczniki

Jak patrzę na moją książkę od niemieckiego i porównuję ją z książką, jaką 30 lat temu używał mój ojciec, to nie dziwię się dlaczego nic nie umiem. Dzisiejsze książki są robione tak, jakby ich przeznaczeniem było przedszkole, a nie gimnazjum czy liceum. W gimnazjum, przez 3 lata nauczycielki naciągały mi ocenę końcową z pały na dostateczny, więc z tym problemów nie miałem. Ale nie dziwię się, że nic nie umiałem. W książkach same obrazki, wielkie pola do uzupełnienia (książki format A4), zero gramatyki. Ok, na 10 stron jebanych obrazków z podpisem, akapit gramatyki. Idę teraz do liceum, to myślałem że zacznie się poważna nauka i zacznę mówić po niemiecku. Ależ gdzie tam! Znowu pierdyliard obrazków, gówno warte teksty i znowu pół strony gramatyki. Podręcznik dla początkujących, a wszystko po niemiecku. Zasrane dialogi nawet tłumaczenia nie mają, więc jak ja to mam zrozumieć? Jedynie polecenia są po polsku i niemiecku, a wszystko inne po szwabsku. Biorę książkę ojca, jest czarno biała, rozpadająca się i ma nawet ten stary zapach… Ale tam jest wiedza, żadnych kretyńskich obrazków tylko gramatyka i słownictwo z tłumaczeniem. Czy takich książek teraz się nie robi? Jak się z tego dzisiejszego gówna uczyć? Na książkę do hiszpańskiego filowałem przez kilka tygodni, bo znalazłem taką, którą autor napisał w latach 80-tych, a wydawcy jedynie ją odświeżyli i dali ciekawa okładkę. I w tej książce również jest wiedza. Nie żadne postacie i obrazki na całą stronę. Otwieram mój hiszpański i to co widzę to nowe zagadnienia, teksty i konstrukcje, a nie zdjęcia bloków, ludzi, dymki z myślami czy inne cholerstwa. Oczywiście książka do nauki samodzielnej, bo do szkół biorą tylko takie zjebane książki, żeby ciemna masa się nie przestraszyła, że ma tak dużo materiału do niemieckiego. Ludzie, ja w rok nauczyłem się więcej z tej książki od hiszpańskiego i internetu, niż z tego gówna przez całe gimnazjum. Czy na studiach również wciskają podręczniki z tryliardem obrazków, że aż oczopląsu można dostać?

113
69

Komentarze do "Podreczniki"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Bo kiedyś książka językowa była do nauki, a dziś jest po to żeby wyjebać jak najwięcej hajsu na niej, wszystko się musi kręcić. Złodzieje…

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Kiedyś mieliśmy w Polsce dobrych metodyków od pisania podręczników szkolnych, w tym do nauki języków. Dziś do nauki angielskiego i niemieckiego adoptuje się jakieś książki z zachodu, pisane dla ich przygłupich uczniów. Ktoś robi na tym kasę, a ucznia ma gdzieś. Z reguły okazuje się, że te podręczniki w ogóle nie uwzględniają specyfiki nauczania osoby posługującej się językiem słowiańskim. Więcej można nauczyć się z pierwszego lepszego samouka z dialogami, niż z takiej popieprzonej książki, gdzie rzeczywiście jest więcej obrazków niż treści. A nauka języka obcego, to przecież nie zabawa, bo wymaga całkiem niezłego, systematycznego tyrania, żeby biegle zacząć nim władać. Polskie społeczeństwo tumanieje i robi się wszystko, żeby jeszcze bardziej je otumanić. Całą polską doskonale dopracowaną przez lata dydaktykę wywrócono do góry kołami, wprowadzając kolejne „reformy, zmiany i innowacje” przez kretynów z ministerstwa edukacji. A uwierzcie mi, że stopniowo będą ich zastępować coraz więksi kretyni z młodego pokolenia. Wystarczy spojrzeć na żenujący poziom, jaki obecnie prezentują studia nauczycielskie.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Tez tego nie rozumiem, jestem inzynierem i specjalistyczne ksiazki to tez obraz rozpaczy, masa tekstu, a konkretow zero albo majace znaczenie zdanie jest jedno na 15 stron, ksiega 500-1000 stron, a z nich wiekszoscia mozna sobie dupe podetrzec. Japierdole, śrut.

    0

    0
    Odpowiedz
  5. Spoko rozumiem Cię. Moje książki też mnie wkurwiają a od niemieckiego to już wyjątkowo -,- Z tego cholerstwa nie da się uczyć. Nawet jebane wyjaśnienia trzeba sobie robić samemu masakra jakaś

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Nie martw sie , ja sie ucze niemieckiego juz 6lat i tez nic nie umiem (no wiadomo powiedziec jak sie nazywam skad jestem to tak ale nic po za tym , no i liczenie do 12) .W szkole nie nauczysz sie jezyku obcego , jak juz to samemu lub na kursach.

    0

    0
    Odpowiedz
  7. Kolego, rzecz nie tylko w doborze podręcznika z większą czy mniejsza ilościa obrazków. Najważniejsza jest motywacja do nauki. Podręcznik może być najlepszy, ale i tak do niczego ci się nie przyda, jeśli nie chcesz się z niego uczyć. A chcemy się uczyć rzeczy, które nas interesują oraz takich co do których jesteśmy przekonani, że przyniosą nam wymierną korzyść ( zwykle materialną, bo prestiż też się przekłada na pieniądze). A gimnazjalista czy licealista jest zwykle zbyt rozproszony innymi bardziej w danym wieku interesującymi rzeczami, żeby się skutecznie uczyć języków. Dodatkowo trudno mu skojarzyć naukę języka ze swoją sytuacją zawodowową, która będzie miała miejsce za 5 albo 10 lat – czyli w bliżej nieokreślonej przyszłości rodem z gwiezdnych wojen.
    Ty się nauczyłeś więcej, bo cie to interesuje z jakichś powodów. Podręcznik to sprawa ważna ale drugorzędna – zresztą łatwo uzupełnialna czytaniem książek, oglądaniem filmów, słuchaniem muzyki, czy udziałem w obcojęzycznych forach.

    0

    0
    Odpowiedz
  8. Przerąbane z podręcznikami. Mam jednak lepszą propozycję. Po co ładować kasę w jakieś badziewie, które mimo dużego wysiłku i tak nie przyniesie pożytku. Wiedza jest ważna, ale można ją zdobyć w bardziej praktyczne sposób i przy okazji trochę dorobić. Zatem – trzy stówy do łapy i złóż CV w naszym łódzkim wydziale fabrycznym. Jeśli zostaniesz przyjęty, to gwaranrtuję, że błyskawicznie nauczysz się sprawności manualnej, wydajności i nabierzesz ogromnej wytrzymałości. Inaczej odpadniesz z gry 🙂

    0

    0
    Odpowiedz
  9. Tak jest z każdym współczesnym podręcznikiem- obrazki a treści brak. Wiem coś o tym bo pracuje w księgarni. Każdy kolejny podręcznik jest coraz droższy i coraz durniejszy. A wprowadzanie nowe podstawy programowej jest robione tylko po to by koniecznie wydać kasę na nowy „ulepszony podręcznik” i żeby dzieciaki nie mogły mieć podręczników po rodzeństwie czy używanego po kimś.

    0

    0
    Odpowiedz
  10. To mogłeś uczyć się z książki ojca. Pewnie byłbyś mistrzem niemca w klasie.

    0

    0
    Odpowiedz
  11. Niestety ale po 1980 roku czy jakoś tak około w polsce ogólnie zaniżano systematycznie poziom podręczników. Teraz to w ogole tragiedia bo piszą żeby pisać, na punkty w rankingach pracowników naukowych, czyli cokoliwek aby dużo tekstu i brzmiało naukowo. Dlatego nasz prof. z uczelni poleca tylko zagraniczne dla nas inż. a inne dziedziny pewnie podobnie stoją także polecam zagraniczne bazy literatury, albo książki polskie przed 1980, faktycznie niektóre są konkretne, ale wiadomo wiedza przestarzała.

    0

    0
    Odpowiedz
  12. Raz mówisz, że książki są proste jak dla debili, potem twierdzisz, że wszystko jest po niemiecku i nic nie rozumiesz, to się w końcu zdecyduj. Jednak myślę, że jesteś za tempy nawet na te podręczniki z chmurkami i i 10 stronami malowanek na j stronę gramatyki. Przerasta cie to chłopie. Zresztą, jak poszedłeś do liceum, w którym przyjmują od 20 punktów to nie oczekuj wysokiego poziomu gimbusie. Trzeba było zakuwać dobrze w gimbazie to byś się dostał od renomowanego liceum.

    0

    0
    Odpowiedz
  13. Wiem co czujesz… sam jestem zdruzgotany tym czego uczą w tych czasach. Przyznam się, teraz idę do 3 gimnazjum, dzisiaj kupywałem książki do szkoły, 600 złotych poszło na same książki (nie wliczając zeszytów,nowego plecaka i piórnika, artykułów szkolnych itp.) Otwieram pierwszą lepszą książkę i co? 80% strony to jakiś obrazek z uśmiechającymi się dziećmi, krótki tekst i polecenia do niego (a zrozumienia zero…) Co więcej, pamiętam jak rok temu nie przerobiliśmy nawet połowy podręcznika od angielskiego… Teraz już nie zależy im na edukacji tylko na tym żeby były obrazeczki w książkach i pieniądze idą w błoto…
    Pozdrawiam!

    0

    0
    Odpowiedz
  14. To tam chuj. W technikum powinieneś się nauczyć czegoś konkretnego, żeby móc zdać egzamin zawodowy (75% trzeba mieć, a nie 30%) i żeby potem być fachowcem… ta… Nauczyciel od układów cyfrowych kazał nam nie kupować książki, bo stwierdził, że ostatnią dobrą wydrukowano w latach 80 i farciarz ją ma, choć rozjebuje mu się w pieruny. 🙂 I teraz tak – albo opuścisz lekcje, albo byś trafił na chujowego nauczyciela i co w takim przypadku? Mógłbyś jebać serdecznie szkołę, bo wiedzę mógłbyś uzyskać pewnie jedynie w internecie. To po chuj mi w takim razie szkoła?

    0

    0
    Odpowiedz