Rozmowa kwalifikacyjna przez telefon

Wkurza mnie moja praca, więc od jakiegoś czasu szukam nowej. To nie pierwszy raz jak szukam roboty, ale wciąż nie jestem w stanie zrozumieć po co rekruterzy prowadzą rozmowę przez telefon przed rozmową właściwą. Mam w CV napisane, że aktualnie pracuję, czego oni oczekują dzwoniąc w godzinach pracy i wypytując o takie rzeczy? Na pewno świetnie mi pójdzie z myślą, że szef kręcąc się po biurze może mnie zastać z telefonem w łapie opowiadającą jakim to świetnym kandydatem nie jestem. Rozumiem, że oni też chcą zrobić swoje w godzinach swojej pracy, ale cholera, zadzwoń, zaproś na rozmowę i do widzenia. A najbardziej rozbraja mnie pytanie „czy pamięta pani na jakie stanowisko aplikowała/co pani wie o naszej firmie?” Nie wiem, nie pamiętam, oglądam dziesiątki ogłoszeń dziennie, odpowiadam raptem na część, ale nie będę się przecież tego uczyć, bo jest jakaś tam szansa, że zadzwonią. Najlepsza była kiedyś jedna babka, która pytała, jak sobie wyobrażam pracę w ich firmie 😀 Nawet jedną nogą tam nie byłam, ale mam powiedzieć jak by wyglądał mój dzień. Oni chyba są oderwani od rzeczywistości. Rozumiem, że czas to pieniądz, że taka rozmowa może kogoś wykluczyć, ale jak tu dobrze wypaść na rozmowie z zaskoczenia?

89
11

Komentarze do "Rozmowa kwalifikacyjna przez telefon"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Zapamiętaj. Prawdziwy ma… a nie, sorry.

    4

    0
    Odpowiedz
    1. Prawdziwy maczo nie szuka pracy. Prawdziwy maczo sam sobie znajduje pracę, a na szczycie hierarchii zajęć jest konstruowanie takich zegarków z takim niebieskim podświetleniem wyświetlacza. I chuj komu do tego, że trzy wieczory zapierdalania w pocie czoła… itd. Maczo nie potrzebuje pieniędzy….

      4

      4
      Odpowiedz
  3. I po co się, patałachu, tak męczysz? Stanąłbyś, jak na rasowego mieszkańca Cebulandii przystało, z CV w zębach, pod bramą naszego Łódzkiego Wydziału Fabrycznego, pokłonił się odźwiernemu, uiścił trzy stówki wpisowego i miałbyś problem z głowy, a jedynymi, którzy by do ciebie wydzwaniali, byliby sprzedawcy cudownych garnków, oferenci korzystnych polis ubezpieczeniowych na życie oraz handlarze używanych latających dywanów mudżtahida Muhammada z kalifatu sieradzkiego, dorzucający, w promocji, tygodniową gwarancję rozruchową lub zgrzewkę Mecca-Coli. Czym oczywiście nie byłbyś zainteresowany, albowiem: 1. twoim odwłokiem zajmiemy się gratis, gdy przyjdzie pora, umieszczając go w naszych konserwach, 2. na gary po 5 tysi za komplet to u nas nie zarobisz choćbyś się zaorał, 3. z przyzakładowych baraków do roboty na na naszej taśmie luzikiem z buta dojdziesz, a jak cię Litzmannstadt Produktionsabteilung Einsatzkommando z puszką Mecca-Coli złapie, to będziesz się modlił o twe szybkie kompostowanie. /Mesio

    PS. Behold, patałachy… Oto przyszłość:
    www. youtube. com/watch?v=yCyPv0j4bPw

    Pan wasz uważa, że ci cali freeganie przeginają z tym żarciem ze śmietników, ale uważa też, że to się u nas rozpowszechni wraz z bankructwem ZUS-u.

    A przy okazji tematu ZUS-u… Pan wasz ostatnio, a nawet w miniony czwartek, spotkał w lokalnym oddziale tej znienawidzonej powszechnie instytucji rzadki okaz urzędnika (a właściwie urzędniczki; i to całkiem szwarna loszka była… 😉 blond, długie włosy, szczupła, jakieś 1,7 metra, inteligentna, w okolicach 35 lat (niestety…)), który jest człowiekiem… Tak, tak, „Panamesiowe” patałachy posrane… Cuda się zdarzają…

    5

    7
    Odpowiedz
    1. „[…] w okolicach 35 lat (niestety…) […]”
      Po tym wnioskuje, że wśród twoich obowiązków goszczą nadal: odrabianie lekcji i marszczenie Freda przy niskobudżetowej kinematografii niemieckiej. 😀 😉
      Ucz się patałachu, bo skończysz przy swojej własnej taśmie, jak ci inni nieszczęśnicy 😀

      4

      1
      Odpowiedz
      1. O, którąś lochę znów zabolało… 😛 /Mesio

        PS. Co Pan twój ci poradzi na to, że laski w takim wieku to już właściwie obiekty muzealne? Nie do Niego pretensje, On świata nie stworzył. A że cię boli… Takie są fakty, dziunia (i żadne próby -w dodatku żałosne i przewidywalne- „dosrania” Panu twojemu tego nie zmienią). Deal with it.

        3

        4
        Odpowiedz
        1. Muszę cię zmartwić. Locha i dziunia do której piszesz jest facetem 😀 Przykro mi.

          3

          1
          Odpowiedz
  4. To nie jest chujnia tylko sposób na odsianie chujowych kandydatów. Takich co nie pamiętają, do jakiej firmy aplikowali, czym się tą firma zajmuje i co się robi na stanowisku, na które aplikowali. To jest normą, a tacy ludzie jak ty to jest właśnie chujnia rekruterów.

    9

    13
    Odpowiedz
    1. Gówno prawda. Trochę żyję na tym świecie i wiem, że motywacją do pracy są przede wszystkim pieniądze. Może gdzieś za granicą człowiek czuje, że się spełnia i że otrzymuje wynagrodzenie adekwatne do swej pracy. W Polsce jednak jest przewaga januszów biznesu, a co to oznacza, chyba nie trzeba tłumaczyć. Dlatego tak wiele osób pracuje w chujowych robotach tylko dla hajsu (a niektórzy nie mają wyboru, bo muszą z czegoś żyć), jak chcą spełniać swoje ambicje i rozwijać zainteresowania to zostawiają to na hobby. Dlatego te pytania typu „Dlaczego pragnie pan z całego serca pracować w naszej zajebistej firmie?” można w dupę wsadzić. A to gówno consultingowe, np. z pytaniami jakie zwierzę najbardziej ciebie przypomina, tylko pokazuje jak z ludzi robią debili jeszcze zanim u nich pracują.

      26

      4
      Odpowiedz
      1. Nie wiem w jakim swiecie zyjesz, bo ja jesli aplikuje do jakiejs firmy na okreslone stanowisko to dlatego, ze lubie to robic i umiem. Umiem, bo lubie. Lubie, bo umiem. Gdybym nie umial albo nie lubil, to szukalbym innego zajecia. Oczywiscie kasa jest wazna i to sie negocjuje dalej, gdy juz z grubsza wiem, ze w ogole moglbym w danej firmie pracowac.

        0

        8
        Odpowiedz
    2. Bo chujowych firm nikt nie będzie pamiętał, które za magazyniera wymagają wyższego wykształcenia czy chuj wie czego, bo nawet z wykształceniem średnim nie można sie załapać na nic…

      7

      0
      Odpowiedz
  5. Właśnie po to do ciebie dzwonią, żeby ustalić, czy jest sens tracić czas na umawianie się na miejscu. Pytanie o to, jak sobie wyobrażasz pracę w ich firmie uważasz za bez sensu? W tyrze spędzasz 1/3 życia i nie masz jakichś celów, wyobrażenia, co i jak chciałbyś tam robić? Nie chciałbyś ustalić z pracodawcą, czy macie zbieżne cele w tym zakresie? Czy miałbyś pracować raczej zdalnie, czy w siedzibie firmy? W jakim gronie? Czy wolisz pracować sam, czy w grupie? Kurwa, nie pamiętasz, gdzie aplikowałeś? Czy na pilota do Ryanaira, czy na kardiologa do szpitala? Jeśli nie pamiętasz, gdzie aplikowałeś, to można się spodziewać, że nie jesteś ani specjalnie zainteresowany tym, co miałbyś robić, ani nie znasz się na rzeczy. Masz pretensje, że dzwonią w godzinach pracy? Skąd mają wiedzieć, że właśnie jesteś zajęty? Mają zadzwonić o 3 w nocy, bo wtedy prawie nikt nie pracuje? Co za problem odpowiedzieć – „Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać, będę wolny o 14:00, czy mogę wtedy oddzwonić.”. No chyba, że aplikujesz do mesia na taśmę, to rzeczywiście opcja jest tylko jedna, a przez telefon tylko pytanie, czy przygotowałeś trzy stówy na wpisowe.

    15

    9
    Odpowiedz
    1. Chyba przesadziłeś z tym kardiologiem osoba o konkretnym profilu będzie szukać pracy w konkretnej branży, więc jak się odpowiedziało na 10 podobnych ogłoszeń to nietrudno pomieszać.

      4

      1
      Odpowiedz
      1. Właśnie o to chodzi rekruterom, żeby odfiltrować tych, którzy ogarniają, co potrafią, czego szukają i co jest oferowane, od tych, którzy napierdalają aplikacje, gdzie popadnie, licząc tylko na to, że się gdzieś załapią i będzie kasa, nie dając w zamian zaangażowania.

        2

        4
        Odpowiedz
  6. Ja miałem trochę inny przypadek. Znalazłem ogłoszenie od międzynarodowej korporacji. Branża dość specyficzna, wymagając znajomości polskich warunków. Warunki spełniałem za wyjątkiem jednego, tzn. angielski mam opanowany w stopniu amatorskim a nie profesjonalnym. Poza tym inne wymagania spełniałem. W CV wyraźnie zaznaczyłem, że angielski tylko w stopniu podstawowym. Dość szybko dostałem telefon, że zapraszają do Warszawy na rozmowę na jutro na godz. 12. No myślę OK, 400km w zimie jakoś dojadę jak wstanę o 4. Przyjeżdżam pod śliczny biurowiec. Na miejscu kawka, herbatka i każą czekać. Po godzinie czekania zapraszają na rozmowę. Wchodzę i widzę laptopa z włączonym skypem. A w okienku Hiszpan mówiący po angielsku nie lepiej ode mnie. No i tak pogadaliśmy sobie przez pół przez godziny o różnych banałach na poziomie szkolnym. Po czym wróciłem do domu. Roboty oczywiście nie dostałem a 300zł na paliwo poszło z dymem.

    24

    0
    Odpowiedz
    1. Rozumiem jak ciebie potraktowali, ale na pierwszym miejscu pytanie dlaczego w ogóle pojechałeś do tak oddalonego pracodawcy? Mieszkasz w jakieś małej miejscowości? Co to za branża?

      3

      0
      Odpowiedz
  7. My, Pan wasz, Mesio, z łaski Jego Ekscelencji, Wiecznego Prezesa Byczywąsa zarządzający Łódzkim Wydziałem Fabrycznym, w łaskawości niezmierzonej swojej raczymy ogłosić, że z dniem dzisiejszym w naszym Łódzkim Wydziale Fabrycznym nie będzie pobierane wpisowe w wysokości sławetnych trzech stówek. /Mesio

    PS. Prima Aprilis, patałachy. 😛

    11

    2
    Odpowiedz
    1. Byczywąs już wyszedł ze szpitala po ostatnim laniu ? Widać za słabo oberwał:) Na kolana patałachu !

      2

      3
      Odpowiedz
      1. „Na kolana” to do ciebie mówi gej Roman, gdy mu masz possać, patałachu. 😛 /Mesio

        PS. A co do „lania” to śnij dalej. W końcu co taki robak jak ty ma z życia…

        5

        1
        Odpowiedz
  8. W Himalajach, w Himalajach słoń powiesił się na jajach…

    2

    0
    Odpowiedz
  9. Polonia K! Polonia S!
    Polonia Napleton the best!
    W środku tabeli drugiej ligi!
    Teraz śpiewamy to na migi…

    3

    1
    Odpowiedz
    1. Pałę ssij, bo wyrżnę ci w ryj. Kto nie jest od Mesia, ten niech zastrzeli tego kolesia. Chuj w dupę.

      0

      2
      Odpowiedz
  10. Do mnie jak dzwonią to nawet nie mówią z jakiej firmy, muszę pytać. Pewnie myślą, że cały czas czekam tylko na telefon od nich. A ja 100 CV wysłałem.

    18

    1
    Odpowiedz
  11. Dobra chujnia, kiedyś też przez to przechodziłem. Dziwię się ludziom, którzy usprawiedliwiają tego typu praktyki. Oczywiście to prawo każdej firmy, ale normalne to nie jest. Często stanowiska wymagające podobnej wiedzy nazywane są inaczej, w jednej firmie specjalista od konsultingu, w innej doradca, itp. Wydaje mi się, że normalne jest, że jeśli analizuje się oferty i wysyła np. kilka dziennie, drugiego dnia jeszcze inne, to potem mało się pamięta. Gdybym miał spamiętać, że w firmie A nazwa stanowisko jest taka, a w firmie B taka, to musiałbym zapisywać wszystko i mieć te notatki zawsze ze sobą. To w tym czasie wolę przypomnieć sobie wiedzę z danej dziedziny, czy np. podszlifować język, jeśli jest wymagany. Ale oczywiście każdy Byczywąs myśli, że zapamięta się akurat ofertę jego firmy. Jak prezes chce rozmowy kwalifikacyjnej przez telefon, to niech uprzedzi o tym w ogłoszeniu. To, że coś jest legalne, nie oznacza że jest normalne.

    9

    0
    Odpowiedz
  12. A mnie właśnie wkurwia jak mi nic nie chcą powiedzieć tylko tekst w stylu „szczegóły na rozmowie” i elo. Potem kurwa tracę czas na tej jebanej rozmowie, na którą musiałam wstać rano i/lub wziąć wolne w pracy i na tej jebanej rozmowie mi pierdolą kompletnie co innego niż było w ogłoszeniu i jak tu się nie wkurwić? Normalnie aż pięść mi się sama zaciska, żeby wykurwić takiej rekruterce w ryj. Raz aplikowałam do jakiejś pracy, w której było napisane coś w stylu „Jesteś studentem i chcesz sobie dorobić? A może szukasz pracy w pełnym wymiarze godzin? U nas możesz dostosować czas pracy dla siebie”. Dzwoni do mnie na drugi dzień jebnięta rekruterka i pierdoli, że rozmowa, że na jutro itp. i już chciała się rozłączyć i dzwonić dalej, ale powiedziałam jej, żeby mi mniej więcej podała warunki pracy… no to ta mi mówi, że praca 10h tygodniowo XD no kurwa no to ja jej mówię, że w takim razie dziękuje bo szukam pracy na pełen etat itp. a ta kurwa zamiast powiedzieć ok i elo to jeszcze zaczęła się wykłócać, że przecież w ogłoszeniu tak było, że 10h tygodniowo itp. no i na huj jej to było? Myśli chyba, że ktoś przyjdzie na takie spotkanie i powie no huj jak już jestem to zostanę? Ja pierdole.

    2

    0
    Odpowiedz