Wysypisko straconych szans

Niedziela, godzina 23. Dopijam kolejną szklankę Jack Danielsa, lód smutno brzdęka o szkło. Patrząc na migające w oddali światła miasta myślę o wszystkich straconych szansach, znajomościach i chwilach. Straconych przez moją głupotę. Przez irracjonalny strach, wewnętrzną złość, nadęte ego i szczenięcą dumę. Przez ślepe podążanie za tłumem zamiast za głosem własnego serca i intuicji. Gdzie i kim bym był gdyby nie to wszystko? Biorę do ręki leżące przede mną zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny, przed oczami przelatują mi wspomnienia. Kilka lata temu byliśmy razem ale zerwałem z nią, mimo że była wspaniałą osobą, zakochaną we mnie do szaleństwa. Nie umiałem się zaangażować ani dbać o związek, bałem się, choć jej wmówiłem, że po prostu do siebie nie pasujemy. Uciekłem do tego co było prostsze, do niezobowiązujących przelotnych znajomości, mimo że w głębi duszy nie dawały mi one radości. Dziś ona ma szczęśliwe małżeństwo i dwójkę małych dzieci, a ja samotny i zgorzkniały tkwię w tym samym miejscu, w którym się rozstaliśmy. A przecież na miejscu faceta, z którym jest mogłem być ja. Zdjęcie trzymam chyba dla własnej udręki. Ścieżka, którą nie poszedłem, historia, w której nie jestem głównym bohaterem. Tak samo jak sytuacja, gdy przyjaciel proponował mi uczestnictwo w ryzykownym przedsięwzięciu. Nie dołączyłem, podając jakąś głupią wymówkę, chociaż po cichu dopowiadałem sobie, że jest idiotą bo straci pieniądze i na pewno mu się nie uda. Ironicznie, tylko siebie mogłem nazwać idiotą, patrząc jak jego interes rozwija się wręcz w nierealnym tempie i dziś mogę mu tylko zazdrościć poziomu jego życia, gdy ja jestem szarym pionkiem codzienności, odhaczającym swoje etatowe nudne nic nieznaczące obowiązki, gdzie każdy dzień to zarówno Dzień Świstaka jak i Dzień Świra. A już w ogóle najgorszy stał się dla mnie moment kiedy pożarłem się z bratem o jakieś byle gówno, które nagle urosło do rozmiarów szamba, a wylewając się zniszczyło całą naszą bliską relację. On później wyciągnął do mnie rękę na zgodę, ale mu w nią naplułem. Teraz nawet nie wiem gdzie go szukać, po tym jak z rodziną wyjechał za granicę, i chociaż chciałbym go przeprosić to nie wiem czy kiedyś znajdę sposobność i odwagę. Nie mogę go przeboleć, nie mogę przeboleć naszej straconej braterskiej więzi z dzieciństwa, kiedy zawsze obiecywaliśmy sobie, że razem podbijemy świat… Nawiedza mnie to każdej nocy. Wstyd mi za to jaką świnią byłem, jestem. A podobnych sytuacji mógłbym długo mnożyć, przelatują mi przed oczami jedna za drugą. Dlaczego jestem takim człowiekiem? Kiedyś lubiłem myśleć, że jestem ważny i wyjątkowy, że mogę się obracać do każdego plecami i łaskawie pozwalać im żebrać o moją uwagę. Że jeśli nie błagają o szansę kontynuowania ze mną znajomości, to są debilami i to ich strata. A ludzie, nawet jeśli na początku tolerowali takie zachowanie to w końcu każdy odchodził. I nigdy nie przyszło mi do głowy, że problemem jestem ja, nie oni. Że to ja jestem burakiem, złamanym chujem, który miał zaszczyt spotkania na swojej drodze dobrych ludzi, ale ich odepchnął w swej arogancji. Torpedowałem każdą jedną bliższą relację, jaką dane mi było nawiązać… Biorę kolejny łyk whiskey i czując jak szumi mi w głowie, myślę o tym jakim kiczowatym filmem jest moje życie. To wszystko brzmi jak z jakiegoś taniego dramatu, w którym dobry gość stacza się coraz niżej, żeby w końcu zebrać się do kupy, naprawić błędy i zmienić życie na lepsze. Tylko jakoś ten przełomowy moment nie może przyjść, a ze zbierania się do kupy została sama kupa. Nawet nie wiem czemu to wszystko piszę, ale czuję że wypełnia mnie taka gorycz, że nie mogę już w sobie jej trzymać. Nie lubię narzekania, ale jeśli z siebie tego gdzieś nie wyrzucę to eksploduje mi głowa. Bo wiem, że chociaż nawet dla mnie brzmi to nierealnie, jakby te wszystkie chwile były jakimiś przeczytanymi historiami, to są one częścią mojego życia, że mnie tworzą i na mnie wpływają. Jutro się obudzę i to wciąż będzie prawda, to wciąż będzie moje śmieszne życie, w którym muszę trwać. Jedyna różnica jest taka, że wytrzeźwieję i rzucę się w wir obowiązków, pracy, gwarantujący tymczasowe zapomnienie i znieczulenie. Ale wciąż bezcelowo, po omacku, będę parł do przodu, tak na prawdę kręcąc się w kółko, tkwiąc w miejscu i przeliczając jedynie kolejne siwe włosy. Dopóki nie przestanę być takim tchórzem, jakim jestem. Małym złośliwym dzieciaczkiem bez kolegów, zamkniętych w ciele starego faceta. Nie mogę już, idę zwymiotować.

56
27

Komentarze do "Wysypisko straconych szans"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Jesteś debilem.

    1

    7
    Odpowiedz
    1. Nie nie jest debilem, debilem jesteś ty debilu piszący debilne słowa. Tfu

      5

      0
      Odpowiedz
      1. Nie nie jest debilem, debilem jesteś ty, debilu, piszący debilne słowa o tym, że jest on debilem, piszącym debilne słowa.

        1

        0
        Odpowiedz
  3. idź się lecz na schizofrenie

    0

    5
    Odpowiedz
    1. Sam się lecz tylko na nogi bo na głowę już za późno.

      4

      0
      Odpowiedz
  4. Ku przestrodze dla innych. Pamietaj, ze kazde zlo, ktore komus czynisz, wraca, przedzej czy pozniej, i to ze zdwojona moca. Poza tym pierdolisz jakbys mial 80 lat i zero perspektyw. Ogarnij sie chlopie i zacznij tworzyc dobro, biorac pod uwage jaka karma nad toba siedzi (w Twoim przypadku uczynki wracaja szybko) to moze i za to dobro dostaniesz tez szybko jakas nagrode?

    5

    4
    Odpowiedz
    1. Gówno prawda . Kiedyś też wierzyłem w karme byłem miły życzliwy i pełen dobrych intencji w sytuacjach w których powinienem być zupełnie odwrotny były sytuacje gdzie mógłbym bardzo dużo zyskać kosztem kogoś innego bez jakichkolwiek konsekwencji teraz byłbym zupełnie w innym miejscu , musisz wiedzieć , że ludzie w gruncie rzeczy to podłe parszywe stworzenia i jeśli była by karma to była by za to , że sam nie byłem takim parszywym podłym stworzeniem tylko naiwnie wierzyłem w jakieś moim zdaniem wtedy szlachetne idee.

      1

      0
      Odpowiedz
  5. Ja też dużo cierpię za swoją dumę. Tyle przyjaciółek straciłam, tylu ludziom wszystkiego odmówiłam. Myślałam że będę mądrzejsza- nie byłam

    8

    0
    Odpowiedz
  6. proszę proszę…tu się zaczynają powieści pojawiać….
    każdy jest kowalem swojego losu, jak se spieprzyłeś to se tak teraz masz 😉
    z drugiej strony nie wiesz co by było gdyby…może z dziewczyną by ci nie wyszło, może gdybyś dołączył do kumpla to byś położył mu interes, a może brat faktycznie jest chujem i lepiej, że z nim nie gadasz…
    jednak przemyśl następne swoje decyzje życiowe i spuść trochę pary.

    4

    0
    Odpowiedz
    1. Tak, tak. Tak najlepiej się usprawiedliwić, bo „może”. Poza tym się nie myśli co może wyniknąć tylko się działa.

      3

      2
      Odpowiedz
  7. Smutne prawda?
    Ale za to jakie prawdziwe.

    2

    0
    Odpowiedz
  8. Jak już się wyrzygasz i wyleczysz kaca wodą po kiszonych ogórkach, patałachu, to weź siebie i trzy stówki na wpisowe (plus CV) w garść i zaczłap pod bramę naszego Łódzkiego Wydziału Fabrycznego. Dotarłeś bowiem do momentu, do którego dociera wielu -gdy rzucasz się w ten „w wir obowiązków, pracy, gwarantujący tymczasowe zapomnienie i znieczulenie.”. Tym samym zdałeś sobie sprawę z tego, że gówno masz i gównem jesteś (lub, jak wolisz, bardziej poetycko: „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”).

    A jak zdałeś sobie z tego sprawę, to zdałeś sobie sprawę pewnie z kolejnej rzeczy, jaka się po powyższych wnioskach pojawia. A mianowicie z bezsensu egzystencji. Żyjesz, choć nie wiesz po co. Znajdujesz sobie różne rzeczy do roboty, by nie ześwirować z nudów w oczekiwaniu na zakapturzonego gościa z kosą -skończonego ultra-fetyszystę odchudzania. Żeby o tym wszystkim nie myśleć, zapierdalasz dla „znieczulenia”. A jak nie zapierdalasz, to, w miarę możliwości, urozmaicisz sobie żywot w inny sposób, w oparciu o starą zasadę „pić, pierdolić, nie żałować, bida musi pofolgować” i też w sumie dla znieczulenia, bo, rzecz jasna, jak wszystko inne, sensu to ni ma. Tym samym stanowisz idealny materiał do tyrania na naszej taśmie. Potrzebujemy takich. Nie zadających pytań, gotowych na wszystko, co każą Wodzowie twoi, gdy z klapkami na oczach „znieczulacie się”, patałachy, na szychcie oraz po niej, w przyzakładowych barakach (po zakupieniu odpowiednich znieczulaczy w przyfabrycznym sklepiku), względnie w naszym firmowym domu łaskotek (jak którego stać, lub wyrobił te 220% normy w kwartale i przysługuje mu, jak psu micha, to jedno moczenie gratis).

    Tak więc Pan twój, Mesio, zaprasza. Ale ma też dla ciebie dwie wiadomości. Niestety są to wiadomości typu tych, które miał kapitan Stopczyk dla Waldka Morawca w „Psach 2” – a więc „złą i złą” (i nie, w odróżnieniu od wspomnianego filmowego cytatu, to, że Pan twój Mesio i pryncypał Jego, Byczywąs, „zostaliśmy twoimi szefami” nie jest złą wiadomością -z tego, patałachu, cieszył się będziesz, raz na tydzień w podzięce wrzucając jeden procent swoich zarobków do skarbonki wikarego ŁWF Onaniasza Napletiusza). Złe wiadomości są następujące.

    Primo. Owszem, będziesz się się kręcić w kółko po omacku, jak gówno w przeręblu, jak nie przestaniesz być tym tchórzem, jakim jesteś. A nie przestaniesz. Czy też -tu Pan twój raczy się wykazać odrobiną współczucia i miłosierdzia- raczej nie przestaniesz, bo istnieje drobny cień szansy, że weźmiesz dupę w troki i coś tam zmienisz w żywocie nędznym swoim, czyli „ruszysz do przodu”. Szansa niewielka, bo stary cap jesteś, więc już mentalność masz ukształtowaną i to ci stoi na przeszkodzie. No cóż, sami sobie tworzymy prywatne piekła.

    Sęk jednak w tym, patałachu, że… i tu jest ta druga zła wiadomość… że nawet jak „ruszysz do przodu”, to nic to nie da. Dlaczego? Pan twój już wyjaśnia.

    Powody są dwa.

    Pierwszy jest taki, że zawsze jest tak, że „cokolwiek byś nie zrobił, zawsze będziesz żałował”. Bo jak to mówią: trawa na trawniku sąsiada zawsze jest zieleńsza. Zawsze za każdym razem, jak cię najdą myśli tego typu („wilczą godziną” np przykład), będziesz się zastanawiał, co spierdoliłeś, jakiego wyboru dokonałeś (od błahych rzeczy, że skręciłeś w prawo lub w lewo począwszy) i „jakby to super było gdyby…”. I nie istotne ile w tym prawdy. Istotne jest to, że dla ciebie to jest prawda. I inaczej nie będzie, bo nikt, nawet Pan twój, Mesio, nie jest idealny, a każdy o tym myśli (szczęśliwcy rzadko kiedy i im szczęśliwsi tym rzadziej).

    Drugi powód zaś jest następujący. Bez względu na to, co byś nie robił. Czy kręcił super interesy lepsze nawet niż Pan twój, czy posuwał tę byłą loszkę twoją, czy nawet, kurwa, powtórzył wyczyn sprzed circa 2 tysięcy lat i pochodził po wodzie (a da się patałachu -znajomy Koreaniec Pana twojego jest zdania, że to jest możliwe, „należy tylko szybko biec” 😉 ), to i tak będziesz się kręcił po omacku, jak to gówno w przeręblu do usranej śmierci swojej. Czemu? Bo spójrz prawdzie w oczy, patałachu: wszyscy tak mają. Niektórzy szczęśliwcy nie zwracają na to jednak tyle uwagi, lub też stosowane przez nich „znieczulenie” na tyle dobrze działa. Ty masz przesrane, bo o tym myślisz i ta świadomość tego wszystkiego już cię nigdy nie opuści. Spierdoli ci sporą część twego wszawego życia i to nawet nieliczne tzw. „szczęśliwe chwile”.

    Dlatego skorzystaj z oferty Pana twojego. W naszym Łódzkim Wydziale Fabrycznym oferujemy szeroką gamę „znieczulaczy” od standardowego zapierdolu na taśmie począwszy. Ilość miejsc ograniczona. /Mesio

    PS. Patałachu, Pan twój, Mesio, powie ci coś jeszcze na odchodne.

    Od czasu do czasu Pan twój spotyka, na ulicy, mieszkającego po sąsiedzku patałacha płci przeciwnej w wieku lat 90 (i zna kilku podobnych). Jest ona żywotna, wesolutka i cieszy się, że jest zdrowa, może poczłapać „na pole”, do kościoła, pośpiewać przyśpiewki z zamierzchłej młodości swojej, a w domu ma opiekę rodziny itd. Co najwyżej czasem jej się nudzi. Przez całe życie zapieprzała za grosze na dwa etaty w pracy i w domu po robocie (nawet dziś Panu twojemu wspomniała, że dziś to loszki aż za dobrze mają, bo pralka wypierze, a chłop potrafi posprzątać czy ugotować), a czasem i w nocy nie miała spokoju…

    Anyway, czemu Pan twój o niej wspomina, zapytasz? Ano z jednego powodu. Po tym spotkaniu, wróciwszy do willi swojej, Pan twój dowiedział się, że całkiem niedawno, w dość brutalny sposób, zaciukano mu kolegę z czasów szkolnych. Kolega miał loszkę, dzieciaka, chatę na Karaibach, interes. I żył, można by rzec, „kolorowo”, choć Panu twojemu interesy kolegi z deka śmierdziały. Miał tyle farta, że zdążył wysłać do Cebulandii loszkę swoją z dzieckiem, bo parę dni później był gotowy w tej swojej „kolorowej chałupie” i idyllicznej scenerii. „I cóż, z tego?” -powiesz, patałachu. – „Co to ma wspólnego ze wspomnianą staruszką?” Ano to, co pod linkiem jest dla ciebie: https://www.youtube.com/watch?v=SSfQBWdg8Ug
    Kapujesz?

    2

    6
    Odpowiedz
    1. Panie mój Mesiu, a czy w ŁWF podobnie jak w „Ziemi obiecanej” jak gotuje się herbatę w przerwie śniadaniowej to trzeba za gaz zapłacić?

      PS Ta powieść jest świetna, udała się Reymontowi dużo lepiej niż „Chłopi”.

      1

      0
      Odpowiedz
      1. „Panie mój Mesiu, a czy w ŁWF podobnie jak w „Ziemi obiecanej” jak gotuje się herbatę w przerwie śniadaniowej to trzeba za gaz zapłacić?”

        Oczywiście, że tak, patałachu. Pan twój nie pojmuje zresztą, dlaczego w ogóle śmiesz myśleć, że u nas cokolwiek jest za darmo. Czyżbyś dostatecznie nie znał Pana swojego, Mesia i pryncypała Jego? Zapraszamy więc do aplikowania podania o przyjęcie na taśmę naszego ŁWF (plus 3 stówki i CV), to nas na własnej, byczywąsową nahajką garbowanej, skórze poznasz.

        W życiu nie ma nic za darmo. Nawet na kopa w dupę trzeba sobie czymś zapracować. A tym bardziej na gaz… Za gaz to nawet Żydzi w obozach płacili, bo nazistowska swołocz prakljataja (сволочь проклятая) najpierw ich doszczętnie ograbiała, potem zmuszała do niewolniczej pracy, a na koniec używała ciał jako surowca do produkcji różnych rzeczy. A jak przed wojną na terenie Rzeszy i Wolnego Miasta się sami truli gazem, to administracja niemiecka obciążała rachunkami ich koszernych sąsiadów (bo rzecz jasna niemieckiego podatnika tymi „żydowskimi fanaberiami” nie śmiała).

        Tak więc głupie pytania zadajesz, patałachu. Czas Pana twojego marnujesz… Jak nic batożyć na placu apelowym naszego zakładu cię trzeba będzie. /Mesio PS. A co do książki. Klasyka się nigdy nie starzeje. Wiecznie będzie aktualna.

        2

        1
        Odpowiedz
  9. Boooże chłopie. Jak masz się żalić to się żal, ale błagam, skończ z tym patosem. Tego się czytać nie da!

    „Lód smutno uderza o szkło, gołębie ponuro srają za oknem, puszczam nostalgicznego pierda, otwieram drzwi do lodówki spowitej mrokiem, sięgając po pudełko pasztetu licząc, że tylko ono w jakiś sposób zapełni pustkę, która jest wewnątrz mnie”

    Luuudzie…

    9

    3
    Odpowiedz
    1. Co chcesz, gość talent do pisania tanich czytadeł marnuje…

      1

      1
      Odpowiedz
    2. grafoman pierwszej wody, ale cóż, każdy pisze jak umie.

      0

      2
      Odpowiedz
      1. Grafoman a w komentach wielcy krytycy literaccy, którzy przez sen piszą arcydzieła poezji i prozy 😀

        3

        0
        Odpowiedz
        1. nie trzeba być pisarzem, żeby zauważyć grafomaństwo. Tak samo jak nie trzeba miec dobrego słuchu muzycznego,żeby mieć dobry gust, i nie trzeba umieć szyć,żeby się dobrze ubrać. To kwestia smaku.

          1

          0
          Odpowiedz
  10. „i chociaż chciałbym go przeprosić to nie wiem czy kiedyś znajdę sposobność i odwagę.” jak tego nie zrobisz to będziesz żałował kolejnej rzeczy w twoim życiu. „Że jeśli nie błagają o szansę kontynuowania ze mną znajomości, to są debilami i to ich strata.” no tak. Przypomina mi się tutaj od razu widok tych nastolatków co to z wielkim oburzeniem mówią „nie będziesz mi mówić co mam robić!” pomimo, że robią źle. Rzeczywiście brzmi ta historia nierealnie. Idź i odnów te znajomości i przeproś wszystkich za to kim byłeś. Po prostu to kurwa zrób a nie zastanawiaj się nad tym czy będziesz miał odwagę.

    3

    0
    Odpowiedz
  11. Nie wiem ile masz lat, w każdym razie fajnie, że jesteś szczery wobec siebie, a do tego potrafisz spojrzeć na swoje dokonania dość krytycznie.

    W zasadzie identyfikuję się z Tobą, też straciłem ostatnią dziewczynę w podobny sposób; strasznie bałem się zaangażowania, chociaż bardzo ją kochałem. Podświadomie robiłem chyba wszystko, żeby nabrała do mnie dystansu. Złość, wypominanie różnych rzeczy, kłótnie… I niestety, udało się – odeszła. Teraz już zdążyłem się poskładać, nawet jak już zacząłem na nas patrzeć już bardziej na trzeźwo (tj. nie będąc odurzonym endorfinami i testosteronem), to doszedłem do wniosku, że nasz związek i tak nie przetrwałby dłużej (zupełnie inne zainteresowania; moja była należała raczej do tych mało zainteresowanych otaczającym ich światem).

    W każdym razie, po tym rozstaniu przeżyłem wielkiego moralnego kaca. Raz że bolało, a dwa – wiedziałem, że boli w większości z mojej winy (moja była też kryształowa nie była, zresztą – jak wszyscy ludzie). Ale słuchaj, wyrzuty sumienia i gen. strucie się od czasu do czasu swoim postępowaniem są człowiekowi potrzebne do lepszego życia (a szczególnie mężczyźnie).

    Dziewczyna siedzi Ci w sercu po latach. Wiesz, powiem Ci jak zrobiłem ze swoją byłą, jak już trochę ochłonąłem po tym wszystkim. Zaprosiłem ją na kawę, a w trakcie spotkania podziękowałem jej za wszystko co od niej dobrego dostałem, przeprosiłem za złe rzeczy, które ona dostała ode mnie i powiedziałem, że przykro mi, że to wszystko skończyło się w taki sposób (tak, powiedziałem też o tym, że ciągle za nią tęsknię). Po prostu, w 4. oczy. Dużo mi to dało, znacznie łatwiej było mi zamknąć ten rozdział życia. Może pomyśl nad podobnym rozwiązaniem? Nie masz żadnej gwarancji, że Twoja była po tylu latach będzie chciała się spotkać, ale chyba warto spróbować – nic nie tracisz, a możesz tylko zyskać.

    Brata znajdź (w XXI w. zrobisz to bez większego problemu), przeproś, powiedz, że brakuje Ci relacji z nim. Znowu – nic nie tracisz, a możesz tylko zyskać.

    I najważniejsze – wybacz sobie to wszystko, co zjebałeś. Dla mnie jesteś wielkim człowiekiem, dzięki temu, że potrafisz się do tego przyznać sam przed sobą (chociaż zapijanie tego jest chyba pierwszym krokiem, żeby to z siebie wyprzeć). Przyznaj się do tego przed innymi (i nie mówię tu o anonimowych użytkownikach Chujni, ale m.in. o Twoim braciszku i Twojej byłej). Będzie Ci wtedy łatwiej, może wtedy znajdziesz siłę do tego, żeby wyciągnąć wnioski i zacząć dalej jak facet podejmować wyzwania (z tego co piszesz, to już dawno przestałeś to robić).

    Bądź mężczyzną, a nie chłopcem.

    4

    0
    Odpowiedz
    1. Dzięki kolego!

      0

      0
      Odpowiedz
  12. Smuty jebiesz i rozpisujesz się na 18 stron A4 a potem zdziwiony że nikt nie chce tego czytać i minusuje 🙁

    0

    4
    Odpowiedz
    1. Bo tego nie rozumiesz ty dałnie z pod budki z piwem tfu !

      1

      0
      Odpowiedz
  13. a ile masz lat? jesli mozna zapytać. Tak, jest to istotne. Bo „całe zycie do dupy ” 30 latka a 55 latka to dwie rózne sprawy. W tej drugiej opcji, to już gorzej byc nie może.

    1

    0
    Odpowiedz
  14. Dobrze to rozumiem, tez wszystko spieprzyłam i nie potrafie sobie z tym poradzic,tez mam wrażenie,ze moje zycie to jakiś durny film.

    1

    0
    Odpowiedz
    1. A co spieprzyłaś?

      0

      1
      Odpowiedz
      1. Wszystko, życie, relacje,szanse, nawet nie wiem w którym momencie wszystko poszło nie tak, nie da się cofnąc czasu.

        0

        0
        Odpowiedz
  15. Polska wchodząc do uni stała się wysypiskiem śmieci sprowadzanych z zachodu szmelców, gigantycznym wysypiskiem śmieci dla taśmowo produkowanych cebulaków w których inteligentny człowiek tonie po sam czubek głowy przez co nie może normalnie i swobodnie funckcjonować i oddychać,wysypiskiem śmieci dla zachodnich firm które nie wiedziały co ze swoimi 40-sto letnimi gruchotami zrobić, śmierdzącym fekaliami wysypiskiem tandety i kiczu,gigantyczną kloaką dla jadu i żółci wypluwanej ze skłóconych ze sobą ludzi wśród której inteligentny cżłowiek musi się obracać chcąc nie chcąc,stał się też nasz kraj wysypiskiem oszołomów,użytecznych idiotów,karierowiczow,kanali,sprzedawczyków na skale niespotykaną przed wejściem do uni,stał się również wysypiskiem gnijącego i rdzewiejącego żelastwa po zamknięciu kolejnej polskiej fabryki dającej wielu ludziom zatrudnienie i tak można by było wymieniać te wysypiska tylko po co,skoro widoczne są one na codzień każdemu trzezwo myślącemu człowiekowi,natomiast należy wymienić stracone szanse spowodowane wejściem do uni,ale to w innym odcinku.

    1

    3
    Odpowiedz
  16. Nie martw sie bedzie dobrze

    0

    2
    Odpowiedz
    1. Nie martw, się będzie źle

      1

      0
      Odpowiedz
  17. Jeny jak Ty pięknie piszesz! Dobrze że nie napisałeś tego na tej stronie z opowieściami z mchu i paproci na dobranoc dla Halinek ;P.

    2

    2
    Odpowiedz
    1. No, mógłby się wziąć za 50 shades of grey, pisane z perspektywy Christiana, wyszłoby podobnie.

      2

      0
      Odpowiedz
  18. Zupełnie jakbym czytał o sobie. Nie mogę cię pocieszyć ale wiedz że nie ty jeden popełniasz takie błędy.

    1

    0
    Odpowiedz
  19. Wybacz sobie przede wszystkim i wybacz innym, szczerze. Zwykłe, monotonne życie to nie jest nic złego. Masz wpojony wzorzec nierealnego człowieka sukcesu, ciągle do przodu. To jest bardzo zły wzorzec, który niszczy wewnętrznie i zewnętrznie. Nie mam sprawdzonych rozwiązań. Każdy człowiek jest sam i musisz dla własnego dobra zmienić się z wewnętrznego wroga w prawdziwego przyjaciela, bo to zaprocentuje. Kiedy? Nie wiem. Lepiej jednak żyć, jeżeli masz w sobie wsparcie. W sobie, w nikim i w niczym innym. Tylko w sobie. Masz głębokie przemyślenia i jesteś na drodze do wewnętrznego odkupienia. Nie ma momentów przełomowych. Życie to szara codzienność. Jeżeli nie umiesz z niej czerpać, tylko sobie szkodzisz. Nikomu innemu. Tylko sobie. Nikt ci w tym zadaniu przeszkadzać nie będzie. Nikt nie zna twoich myśli. Każdy musi się martwić własnym przetrwaniem, bliskimi. Jeżeli nie weźmiesz odpowiedzialności za siebie to jak masz wziąć odpowiedzialność za innych. Samotność to nauka.

    2

    0
    Odpowiedz
    1. „Nie ma momentów przełomowych.”

      A w tym jednym to się mylisz. Są.

      2

      0
      Odpowiedz
  20. Utożsamiam się w pełni z Twoim wywodem mój drogi. Też jestem takim tchórzem jak Ty. Zakompleksiona do szpiku kości, szara postać niezauważalna dla ogółu. Postać, która zmarnowała w swoim życiu tyle szans. Szans zwiastujących zmiany na lepsze. Nie wiem co mam Ci napisać, co poradzić. Łącze się z Tobą w bólu anonimie. Pozdrawiam.
    Paweł.

    8

    2
    Odpowiedz
  21. chuj z ciebie, zaiste.

    2

    4
    Odpowiedz
  22. Jakbym czytał o sobie. Smutne to. Ponoc nadzieja umiera ostatnia. A ja ją jeszcze mam.

    1

    0
    Odpowiedz
  23. Napisałeś że jesteś dzieckiem zamkniętym w ciele starego faceta i to jest 100% prawdy, kwintesencja tego kim jesteś. Dziecięce wyobrażenia o tym, że świat dookoła jest piękny tylko ty skrzywdzony bo rodzice nie kupili zabawki, którą znudzisz się po 10 minutach i zażądasz następnej. Po prostu nie dojrzałeś do racjonalnego myślenia i patrzenia na świat okiem osoby dorosłej, nawiasem mówiąc ciekawy jestem ile masz lat. Pewnie ok. 30-35 i mieszkasz z rodzicami skoro stać cię na Jacka Danielsa. A największy problem to twoje przekonanie że wszyscy dookoła są megaszczęśliwi na czele z twoją byłą, bratem i wszystkimi znajomymi. A skąd to wiesz? Problem polega na tym, że nie zbudowałeś własnej tożsamaości tylko żyjesz życiem innych,swoim wyobrażeniem o ich bezsprzecznym szczęściu tzn. firmie przyjaciela, dzieciach swojej dziewczyny itd. A pomyślałeś ile to wymaga nerwów, poświęcenia, obaw, strachu? Ci ludzie na siebie to wzięli ty nie chciałeś ale to nie znaczy że jesteś gorszy, tak wybrałeś po prostu. Skomentowałem twój wpis tylko dlatego, że kiedyś też myślałem podobnie, prowadzi to kompletnie donikąd. Chcesz rodzinę to ją załóż, chcesz mieć firmę to ją załóż, a w końcu chcesz być szczęśliwy to bądź. Innych zostaw w spokoju i buduj swoje otoczenie nikt inny za ciebie tego nie zrobi. I nie oglądaj się za siebie bo ci z przodu ktoś wyjebie.

    8

    1
    Odpowiedz
    1. „Pewnie ok. 30-35 i mieszkasz z rodzicami skoro stać cię na Jacka Danielsa.” ojj bez przesady. Aż takie drogie to to nie jest. Poza tym ponoć przereklamowane.

      2

      0
      Odpowiedz
  24. Piszesz, że byłeś chujem… zrób tak żebyś nim nie umarł. Naprawiaj co zjebałeś. Kobietę zostaw, znajdź drugą tego nie rozgrzebuj. Powodzenia.

    3

    0
    Odpowiedz
  25. Dopadła Cię karma i adios. Byłeś chujem dla ludzi, zadzierałeś nosa i dostałeś wpierdol od życia. I tak słaby, boś tylko samotny, a mogłeś poważnie zachorować, albo zostać kaleką. A tak, to odbębnisz swoje cierpienia młodego Wertera i w sumie wszystko w Twoich rękach. Kobietę możesz znaleźć, o ile nie będziesz się czuł panem i władcą, i że to ona ma za tobą latać (bo chyba taki jesteś). Skoryguj swoje nastawienie do innych. Masz pracę, masz mieszkanie. A babę można znaleźć nawet 10 lat młodszą. Co do brata to tylko kwestia tego czy masz jaja. Dzisiaj kogoś znaleźć jak się nie ukrywa to pryszcz. Także skończ skamleć, zewrzyj dupę i do roboty.

    4

    1
    Odpowiedz
  26. chcesz porozmawiać w cztery oczy?

    0

    0
    Odpowiedz
  27. Ciesz się , że nie masz pojebanych bachorów na głowie i pojebanej baby , która ciągle się bedzie o coś czepiała możesz być sobą mnie taki scenariusz uszczęśliwia do szczęścia potrzebne mi tylko dach nad głową jedzenie i pewnie coś tam jeszcze ja kiedyś byłem szlachetny i miły życzliwy dla ludzi a w efekcie teraz wiem , że to była największa głupota w moim życiu może coś ze mną nie tak , ale po prostu taki jestem każdy chyba ma inny przepis na szczęscie taka refleksja mi przyszła.

    1

    0
    Odpowiedz
  28. Bo z ludzmi nigdy nic niewiadomo. Nikt cię tak nie zrani jak drugi człowiek. Chociaż do wszystkiego można się przyzwyczaic. Absolutnie. Utkwiles w sytuacji która cię zżera, a to prosta droga do depresji. Sam możesz sobie nie poradzić. Skoro tylko tym zyjesz/rozmyślasz/analizujesz. Nie ma niczego co było i niczego co będzie. Wszystko mija. Wszystko jest w ruchu, nieustannej zmianie i drodze ku końcowi. Nie ma sensu niczego roztrzasac. Niczego nie zmienisz i niczemu nie zapobiegniesz. Radzę ci isc do psychoanalityka. Powinien pomoc.

    1

    0
    Odpowiedz
  29. na poczatku to sie dalo czytac ale teraz to juz sie uzalasz ciagle nad soba dlatego minus

    0

    0
    Odpowiedz