W zapaleniu oskrzeli najbardziej przejebane jest to charanie i smarkanie. Człowiek budzi się w nocy, zaklejony tym glutem, z bolącym gardłem i zatokami. Otwiera kolejną paczkę chusteczek, wysmarkuje śpika z krwią – chyba już mózg się wysmarkuje. Nos obtarty, czerwony na maxa, piecze. Góra usmuranych chusteczek. Drapie w gardle, biegnie do łazienki. Wdech i głęboko zbiera charę aż spod aorty, szyby drżą w całym mieszkaniu. TFU! Wypluta zielona meduza, odpływ zatkany. Czy nie można zrobić takiej maszyny, że się kładziesz, wkładasz jakieś rurki głęboko do nosa, drugi zestaw do płuc, włączasz ssanie i masz wyjebane na wszystko? Chigienicznie, estetycznie, cicho, bezboleśnie. Sen spokojny. Rano się budzisz i tylko wylewasz słoik z zawartością do kibla – ewentualnie wspłółlokatorowi do zupy, jeśli masz nastrój na dowcipy 🙂
Zapalenie oskrzeli – flegma i smarki
2016-11-29 20:2236
7
„Czy nie można zrobić takiej maszyny, że się kładziesz, wkładasz jakieś rurki głęboko do nosa, drugi zestaw do płuc, włączasz ssanie i masz wyjebane na wszystko?”
No widzisz, patałachu, wpadłeś na pomysł. Teraz go dopracuj, opatentuj i z „robienia w smarkach” jesteś ustawiony do usra… wróć… zasmarkanej śmierci. /Mesio
PS. „Potrzeba matką wynalazków. Zysk jej ojcem” -137 zasada Zaboru 😉
Jakbyś zarabiał 800 zł brutto i jeździł matizem tak, jak ja, to wiedziałbyś Prezesie, że robak taki, jak ja, nie jest stworzony do robienia Wielkich Interesów i Zarabiania, ale do jebania na taśmie, picia taniej wódy z biedry z „kolegami” przy meczyku i posuwania starej grubej lochy w klicie w mrówkowcu na obrzeżach miasta, w kredycie na 40 lat. Do przejęcia pomysłu i obrócenia go w Pieniądz nadaje się wyłącznie Prezes. Ja mogę najwyżej łączyć rurki odsysacza na taśmie przez najbliższe 10 lat, do końca umowy o pracę. I teraz robię mordę w kubeł, mordę do podłogi, uśmiech na mordę i pędzę do taśmy jebać pokornie ze zdublowaną energią.
Twój wybór, patałachu. 🙂 /Mesio
PS. Wybór -to właśnie różni patałacha od samca alfa, który zostaje np. prezesem.
Tu patałach od 800 zł brutto – dlaczego mnie minusujecie? Bo wyraziłem tę gorzką prawdę, która nas dotyczy – tych, którzy minusują? Może lepiej pogodzić się ze swoim losem i tożsamością niż roztaczać brednie o naszej rzekomej zajebistości czy wszechmocy? Każdy z nas przy tanim piwie, to wielki biznesmen, kasanowa, wojownik i odkrywca. A jak przyjdzie co do czego, to mamy takie same klity w mrówkowcach na kredyt na 40 lat, posuwamy takie same stare grube lochy, jeździmy jak nie matizem w gazie, to czinquasem, walimy tę samą tanią wódę i tanie piwska. Jack Daniels – najpodlejszy blend z dolnej półki – to dla nas szczyt luksusu. Każdy z nas jebie za grosze w gównianej tyrze – a to w biedrze, a to gdzieś w castoramie na magazynie, czy na innej taśmie. Nie dla nas Wille w Wawce, Mercedesy, piękne panie i eleganckie garnitury. Taka prawda.
Za tą zasadę masz plusa. Widać uszy do interesu:)
Elektryczny aspirator do nosa w wersji nieco rozbudowanej. Tu już nie za bardzo jest co patentować.
Tak sądzisz, patałachu? 🙂 Dzisiaj patent to wszystko. /Mesio
PS. Taki przykładzik. Jedna firma w Stanach opracowała prosty w sumie pomysł na odprowadzenie odpadków organicznych z domów bez konieczności wyrzucania ich na śmietnik. W skrócie polega to na tym, że pod zlew podłączane jest urządzenie, które jest skrzyżowaniem miksera z sieczkarnią. Wrzucasz resztki do zlewu, puszczasz wodę, pod jej strumieniem uruchamiają się noże, które mielą to na drobne, by razem z tą wodą poszło to rurą do oczyszczalni ścieków, skąd całość tych zmielonych odpadków może zostać hurtem zebrana i przerobiona na nawóz. Pomysł prosty jak konstrukcja cepa. I takież samo proste urządzenie. Ale opatentowane… Tym samym jakiś czas temu ta firma chwaliła się bodaj 75% udziałem na rynku, sprzedając w USA łącznie (do tamtego czasu) 50 milionów tego typu urządzeń. Takie urządzonko kosztuje od 250 USD do ok. 1 tys USD. Jeśli na każdym mają choć dwadzieścia dolców na czysto, to zarobili miliard w zielonych…
Dalej, patałachu, uważasz, że nie warto, bo to tylko elektryczny aspirator do nosa? 😛
„Rano się budzisz i tylko wylewasz słoik z zawartością do kibla – ewentualnie wspłółlokatorowi do zupy, jeśli masz nastrój na dowcipy ” – zajebiście dowcipne. Może wrzuć mu psie gówno do zupy. Będzie zabawniej – chociaż chyba nie, bo więcej chorobotwórczych bakterii będzie w tej flegmie…
To ja poproszę też coś takiego do dupy… bo nie lubię mieć problemów ze sraniem.
Już wymyślono. Nazywa się lewatywa. 😛
Trza było nosić czapkę, a nie latać z gołą głową. Pewnie z pędzlem paradujesz.