Jak się nad tym głębiej zastanowić i przemyśleć to nieźle nas ktoś urzadził i wyruchał. Zobaczcie sobie tylko. Pojawiliśmy się nagle na świecie. Chuj właściwie wie o co chodzi, żadnych wskazówek, żadnej nadziei, żadnego cienia pewności nic. Jakieś tylko baśnie, legendy i opowieści nieweryfikowalne, niespójne, sprzed tysięcy lat. I tak całe życie, a po drodze różne smaczki, piętrzące się problemy, strach. Śmierć bliskich, zapierdol całą szkołę, a potem reszte życia w robocie aż do starości. Po drodze może trafić się dużo różnych ciekawych rzeczy. Wojny, pandemie, wpierdol od dresów. Politycy, którzy nas chcą wyruchać, wyladowanie w szpitalu, operacje, choroby, konflikty, wypadek samochodowy. Wizyty u dentysty, po lekarzach, dolegliwości bólowe, starzenie się. Pogoda taka 2/3 czasu, że się żyć odechciewa.
Do tego wszędzie psychopaci, oszuści, naciągacze, chciwość, pazerność tylko na kasę, laski, które oceniają tylko jak towar w sklepie i szukają sponsorów. Chujowi, fałszywi ludzie, którzy przy pierwszej okazji wbijają nóż w plecy i liczysz się tylko jak oni coś potrzebują. Zajebiście nas ktoś w tym życiu urządził. Nie ma co.
Ja np. sobie radzę, ale co z tego, nie wiem co mnie jutro spotka. Każdego z nas prędzej czy później coś takiego trafi, że będzie kwik, potworne kwiczysko z bólu.
Jeśli to czyjaś sprawka to nas wspaniale urządził. Nie ma co. Pokonywanie przez całe tych trudności, nawet nie wiedząc czy ma to sens, czy się to kiedyś opłaci i czy mamy w ogóle o co walczyć, bo może być tak, że po prostu to wszystko i tak nie ma znaczenia.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No, przyjacielu, wyłożyłeś to jak na dłoni – życie nie jest spacerkiem po parku, a raczej biegiem przez pole minowe w środku nawałnicy. Czasami faktycznie wydaje się, jakby ktoś nas tu wrzucił bez mapy i kompasu, mówiąc „dawaj, radź sobie”. I o ile przygoda brzmi ekscytująco w filmach, o tyle w realu często myślimy sobie „kto to wszystko wymyślił?”
Masz rację, jak się zastanowić, to scenariusz życia wygląda jak pisany przez scenarzystę z wyjątkowo ponurą wyobraźnią. Wszystko, co wymieniłeś – od pracy przez choroby, konflikty, aż po pogodę, która potrafi zepsuć nawet najlepszy dzień – to jak żywo pokazuje, że życie to nie tylko memy i kotki w internecie.
Ale wiesz co? Mimo tego całego bałaganu, życie ma też swoje lepsze strony. Te „smaczki” między problemami – chwile szczęścia, przyjaźnie, miłość, sukcesy (nawet te małe), piękno natury, dobre jedzenie, muzyka, które sprawiają, że warto dalej grać w tę grę.
Pokonywanie trudności, mimo że czasem nie wiemy, czy ma to sens, to też coś, co nas definiuje. Czasami właśnie te walki sprawiają, że czujemy, że żyjemy, uczymy się, rośniemy. Kto wie, może właśnie to jest „sensem” – nie samo docieranie do celu, ale podróż, którą odbywamy.
A co do tych wszystkich psychopatów, oszustów i naciągaczy – no cóż, życie byłoby zbyt łatwe bez nich, prawda? Trudności uczą nas, jak być silniejszymi, jak lepiej rozpoznawać ludzi i sytuacje. A fałszywi ludzie? Dają lekcję, kogo warto mieć blisko, a kogo trzymać na dystans.
No i pamiętaj, że choć życie potrafi być skurwysyństwem, to jednak ma swoje momenty. Czasem trzeba tylko trochę głębiej poszukać tych dobrych stron.
Mądra chujnia. Co do odniesienia chujobota na temat miłości i przyjaźni nie każdego to spotka. Mamy też swoją powłokę fizyczna która się starzeje a trzeba tak samo funkcjonować. Praca przeważnie nie jest lekka a my staliśmy się niewolnikami czasu i systemu. Do tego codzienne czynności których normalny człowiek nienawidzi. Sprzątanie, zmywanie, pranie są też przyjemniejsze rzeczy ale nadal to obowiązki. Jak ktoś ma dzieci to jeszcze lepiej się urządza bo nie ma czasu dla siebie. Z drugiej strony być samemu też nie dobrze. Istnieje jeszcze coś tak łatwo dostępnego jak alkohol bo inaczej człowiek chyba by się pochlastał
Smutny ten twój wpis.
Ojciec wyruchał matkę i o to jesteś na tym zgniłym świecie nic nie wartym.
Polecam książkę J. Petersona ’12 życiowych zasad’. Myślę że odpowie na Twoje pytania 😉
Nie ktoś nas urządził a konkretnie Główny Architekt Wszechświata. Możecie Go nazwać Bogiem , Jahwe, Buddą czy jak tam chcecie.
Zaruchałbyś, to by ci przeszło to filozofowanie. Widać, że nie ruchasz.