Dylemat skali chujni…

Mam dylemat. Właśnie miałem tu opisać co mnie boli, ale coś mnie kurwa podkusiło żeby sobie poczytać co boli innych. O luuudzie… ta moja chujnia to do tych waszych chujni chuj. Kryzys w skali jednostki (moja chujnia) skonfrontowany z kryzysem globalnym (wasze chujnie, jawiące się w moim odczuciu jako jedna ogromna przechujnia) generuje w mojej świadomości dylemat. Niezręczna sytuacja, w której obecnie się znajduję, polega na niemożliwości wyboru pomiędzy postrzeganiem własnej chujni jako nadrzędnej, a uznaniem przechujni jako chujni, która moją chujnię sprowadza do roli chujni niepełnowartościowej, w swojej chujowatości wręcz wybrakowanej, ułomnej. Dla pełnego zrozumienia istoty tego dylematu postanowiłem nie dokonywać dzisiaj wspomnianego wyżej wyboru ostatecznie. Jednakowoż.. wiele wskazuje na to, że tego wyboru nigdy nie uda mi się dokonać. To uczucie niemocy to chyba jeszcze większa chujnia od tej chujni, od której się wszystko u mnie zaczęło. Orędownik smutku żegna wszystkich aż do skutku.

20
38