W mojej rodzinie wszyscy oprócz mnie, na moje nieszczęście, są fanatykami ryb i jedzą je nawet do trzech razy w tygodniu. Za chuj nie potrafię pojąć fenomenu tej potrawy. Pomyślcie, ile jest roboty w czasie jedzenia ryby. Obieranie łapami, które jebią później, jakbyś strzelił palcówę bezdomnej kurwie i trzeba memłać w pysku jeden kawałek, żeby później wkładać pełne bakterii paluchy i wyciągać te jebane ości. Jedzenie to ma być coś, do czego się siada, zjada i spierdala, a nie żucie kawałka po kawałku i rozbieranie mięsa paluchami.
4
1
Świetna chujnia ! Dlatego ja jem tylko filety i też nie pojmuję przyjemność jaką inni czerpią z czynności opisanych przez ciebie.