Miłość raz w życiu?

Zaznaczam, że jestem facetem. Tylko raz w dorosłym życiu byłem zakochany w takim stopniu, żeby być tego pewnym na 100% i zachowywać się w sposób w jaki na stan zakochania przystało, a więc maksymalnie irracjonalnie. Władowałem mnóstwo energii w związek, który niezależnie od tego co bym zrobił i tak się rozpadł. Minęło, wyleczyłem się; mam świetną pracę, dobrze idzie na uczelni, mam mnóstwo znajomych, dobrze jest mi samemu. Otacza mnie wiele pięknych kobiet, nawet wiem że niektóre coś do mnie czują, coś wielkiego – mimo że ja nic nie robię w ich kierunku. Szanuję, podziwiam, doceniam, ale nic więcej. Zastanawia mnie tylko czy faktycznie taki stan zdarza się ino raz w życiu… nie jest mi on do niczego potrzebny, deorganizuje całe życie, składania do pochopnych i chorych decyzji, łatwo zaniedbuje się wiele innych spraw. Coś jednak trochę doskwiera, jakaś taka chujnia mała… Nie boję się zaangażować – ani trochę, ale jak myślicie drodzy chujniowicze, czy jest jakiś magiczny sposób żeby pozwolić się sobie się zakochać i odkryć jeszcze raz na nowo to, co było? Czy po prostu czekać na 'tą’ kobietę? To co mam, kolokwialnie mówiąc, do wyboru, jest idealnym materiałem na kochankę, żonę, partnera, ale… ale nie satysfakcjonuje mnie. Cóż zrobić?

27
52

Komentarze do "Miłość raz w życiu?"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Kurwa chopie ile ty masz lat? piszesz jak 14latek ;/

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Po pierwsze to się nie zdarza tylko raz, a po drugie nie ma żadnego magicznego sposobu żeby się zabujać. Jak masz się zabujać, to się zabujasz, to przyjdzie samo, niezależnie czy będziesz tego chciał czy nie i czy będziesz coś robił w tym kierunku.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Idź na piwo…

    0

    0
    Odpowiedz
  5. Szanowny Chujowiczu,
    podążaj za głosem serca…

    0

    0
    Odpowiedz
  6. cóż biedaku mam dokładnie identyczną sytuację w życiu…. byłem z kobietą ponad 4 lata, kochałem ją jak jakiś szczeniak, nic nie było ważniejsze, żadni znajomi, żadne pasje, gdy się skończyło cóż zacząłem żyć pełną piersią… tak samo jak opisane w poście, mnóstwo nowych znajomych, ciekawe zajęcia, na uczelni z semestru na semestr dużo lepiej, ale brak tego czegoś, a raczej kogoś, były i są dziewczyny, był nawet poważniejszy związek, ale wszystko jakoś takie puste nie takie jak powinno być, serce nie przyspieszało, nie robiło się gorąco po prostu bez adrenaliny… a teraz gdy pojawiła się kobieta, przy której zapominam jak się nazywam, i czuję się jakbym nigdy wcześniej żadnej innej nie znał to cóż, że tak powiem nie za bardzo jakoś chyba są szanse aby coś z tego wynikło… ale nie będę tu smucił bo to temat na autonomiczny post, którego nie chce mi się poruszać.. W każdym bądź razie, czekaj i szukaj jest gdzieś taka kobieta przy której zapomnisz że w ogóle byłeś wcześniej zakochany… obyś tylko nie znalazł się w sytuacji podobnej do mojej….

    1

    0
    Odpowiedz
  7. rada o podupceniu jest genialna. serio. ;]

    0

    0
    Odpowiedz
  8. Korzystaj z życia! 🙂
    Byłem w podobnej sytuacji. Zakochany po uszy, zachowujący się niezbyt logicznie młody chłopak. Rozstanie, tęsknota, później agresja i to uczucie pustki. Nie zastanawiałem się tak jak Ty, „zakochać się czy nie”, bo to nie ma sensu. Samo przyszło i dalej idzie 🙂
    Mieszkamy razem, spędzamy ze sobą większość wolnego czasu – jest git! I w Twoim przypadku też tak będzie!
    Chcesz podupczyć? Idź podupcz. Napij się piwa z kumplami. Wygadaj się i… czekaj. Co będzie to będzie. Nie ma źle 😉

    0

    0
    Odpowiedz