Ja odpowiem skąd się bierze nienawiść do kobiet w przypadku mojej osoby. Bierze się ze świadomości, że choćby się waliło i paliło, choćby piekło zamarzło i choćby cały świat był przeciwko to kobieta musi przynajmniej raz w życiu wyskakać się na knadze jakiegoś wyluzowanego, prymitywnego, wysokiego bad boya zanim ujrzymy ją na ulicy w towarzystwie niezbyt urodziwego, niezbyt tryskającego testosteronem beciaka średniego wzrostu, a ludzie będą szeptać po kątach „co ona w nim widzi”. Jeśli kobieta nie zaliczy takiej knagi chociaż raz to ją rozkurwi na kawałeczki po ścianach.
No, a beciaki nie chcą zjadać okruchów że stołu po przygodzie recenzowanej potem przez kobietę narracją, że „to była tylko pomyłka, nic to nie znaczyło”. Prawda jest taka, że znaczyło i jest to taki proces jak odcięcie pępowiny po porodzie. Nie ma szans tego uniknąć. Jak żółknięcie liści jesienią, jak zapadnięcie zmroku po słonecznym dniu. To pradawny mechanizm przodków.
Beciaki wiedzą, że gdyby w momencie ujeżdżania knagi bad boya ktoś przyłożył im pistolet do głowy i kazał jej przestać to ona skakałaby jeszcze szybciej i krzyczała z rozkoszy, że pierdoli tego beciaka i niech mu łeb rozjebią, bo jest jej tak dobrze.
A potem parę lat później jeszcze bezczelnie gada, że ona tego beciaka, którego miałaby tak w dupie i śmiałby się, gdyby ten wielki, dobrze zbudowany samiec alfa kopał go na ziemi „kocha tak bardzo”. Buahahaha. Tak, ale bez etapu odcięcia pępowiny ta „miłość” nie jest w stanie się uwolnić.
Absolutnie nie jestem białorycerzykiem, ale powiem ci gościu, że odstaw internet (wykop?), bo tylko sobie szkodzisz.
Oczywiście kobiety kierują się gadzim mózgiem, jednak takie pierdololo na zasadzie: „choćby się waliło i paliło, choćby piekło zamarzło i choćby cały świat był przeciwko to kobieta musi przynajmniej raz w życiu wyskakać się na knadze jakiegoś wyluzowanego, prymitywnego, wysokiego bad boya”. No, nie jest to prawda. Sam mam bardzo dobre znajome, które są w szczęśliwych związkach z takimi, jak to nazwałeś – beciakami, od samego początku i jakoś tych mitycznych kutang chadów nie było widać nigdy. Ani jak miały naście lat, ani jak teraz dobijają do „ściany”.
Rzecz jasna zaraz sobie dopowiesz, że na pewno ich zdradzały itp.