Ostatnio wszyscy mnie wkurwiają. Absolutnie wszyscy. Wszyscy są irytujący, nudni, mędzą i smędzą, robią jakieś głupoty, pogrywają w durne gierki, zamiast zachowywać się normalnie – jak na cywilizowanych zjebów przystało. Przepadnijcie ludzie. W dodatku zakochałam się, zaczęłam świrować i przez to nawet ja samą siebie wkurwiam.
Jakby tego było mało: dopadła mnie stagnacja. Nie mogę z niczym ruszyć z miejsca bom głupia i kontempluję poziom beznadziei na świecie zamiast wziąć się za konstruktywną robotę. Mam ochotę zastygnąć pod kołdrą na wzór jakiejś rzeźby kamiennej, marmurowej i chłodnej, tak żeby wszyscy się ode mnie odczepili. No bo kto będzie gadać do kawałka kamienia.
Ja kurwa pierdolę, chcę już piąteczek.
