Szejk inżynier

Witam. Postanowiłem opisać chujnię jaka spotkała mnie w ostatnich tygodniach mojego życia. Skończyłem prestiżowy kierunek zwany geodezją na PW w Warszawie. Dla zainteresowanych to matma, prawo i trochę fizyki. Mam 4,5 na dyplomie. Jestem osobą pracowitą, uczciwą, ogarniam trudne tematy bez problemu. No i co kurwa…gówno!!! Przeglądam ogłoszenia, wysyłam CV gdzie popadnie i co…po kurwa 40 CV odzywa się 2 kolesi. Jeden proponuje pracę 3 dni w tygodniu zaaaa 5zł/h – noż kurwa. Myślę chuj pluje mi w twarz ale pierdolę go – mówię, że się zastanowię bo jestem w rozpoczy w tym momencie. Odzywa się na następny dzień kolejny dowcipniś i proponuje mi staż…weźmie mnie za darmo jak urząd mu mnie zasponsoruje (7 stów na miesiąc) myślę od czegoś trzeba zacząć… 4 dni temu byłem pierwszy dzień w robocie…mierzyłem cały dzień GPSem jakieś jebane bagno pod budowę, ujebałem się po kolana w błocie, potem całe popołudnie robiłem mapy…dobra zaczynam…ok. Celem są uprawnienia, własna firma itd. Rozmawiam z ludźmi, a oni zapierdalają z mgr inż. i uprawnieniami za grosze. Jak ktoś myśli, że geodeta to dobry zawód to kurwa nie widział prawdziwej geodezji (pracowałem już razem w 5 firmach i rozmawiałem z pracownikami). Każdą złotówkę do 40 lat 80% będzie oglądać. Pierdolę to. Zmieniam w najbliższym czasie branże albo spierdalam do Kanady – tam geodeta jest jednym z 25 zawodów których potrzebują – za porządną kasę. Robota (nawet ciekawa) po tym w Polsce jest ale za kasę jak w Biedronce…nie ubliżając pracownikom Biedronki. Było trzeba robić uprawnienia na koparkę hah. Chujnia i śrut.

68
48