Dla mnie jedyna korzyść ze świąt to dzień wolny, ale nie lubię spędzać czasu w gronie rodzinnym. Nie jestem jakimś antyklerykałem, antykatolikiem, sam nie praktykuję i nie bardzo wierzę, ale staram się zrozumieć ludzi i nikogo nie potępiam.
Nie podoba mi się tylko zbieranie się w gronie rodzinnym. De facto gada mi się z rodziną gorzej niż z obcymi ludźmi. Przy rodzinie zawsze się muszę hamować, uważać na słowa, nasze relacje się nie kleją. Moja rodzina jest konserwatywna i katolicka, bez przerwy zadają mi na tych spędach te same pytania. Kiedy ślub, rodzina, dziecko. Nawet nie próbuję im tłumaczyć, że uważam ten schemat za bezsensowny.
Chodzi o to, że te rozmowy wyglądają tak, że właściwie to każdy ma w dupie co ktoś inny ma do powiedzenia, tylko chce poudawać, że słucha, jak najszybciej sam dojść do głosu i pierdolić swoje.
I tak właściwie to wyglądają te rozmowy, oni udają, że słuchają mnie, a w rzeczywistości chcą, żebym szybko zamknął ryja (tak wygląda w rzeczywistości rozmowa z większością ludzi), potem ja udaję, że mnie interesuje to co mówią, i potakuję głową na coś co uważam za stek bzdur z grzeczności i świadomości, że oponowanie nic by nie zmieniło. I to jest taki brak słuchania mnie, ale jak nic nie powiem to „co tak siedzisz i nic nie mówisz?”. Właściwie to na każdej takiej imprezie chcę tylko, żeby się to jak najszybciej skonczyło i wyjść.
Potem jeszcze mi poobrabiają dupę jak wyjdę, że „ten to się chyba nigdy nie wyprowadzi od rodziców”, albo coś takiego, chociaż sami podawali swoim dzieciom mieszkania i domy w spadku i zapłacili im za wyprawienie wesel, samochody i inne rzeczy, a ja na to wszystko muszę pracować sam, bo moi rodzice są biedni.
I tyle kurwa…
A ja głupi się zawsze wdawałem w dysputy:
„i potakuję głową na coś co uważam za stek bzdur z grzeczności i świadomości, że oponowanie nic by nie zmieniło”
Skoro nie słuchasz co inni mają do powiedzenia,
to co się kurwa dziwisz, że ciebie nikt też nie słucha?!
Ja wpierw słucham co ktoś ma do powiedzenia:
ale gdy mnie zbywa albo olewa to co mówię i sam do tego nie pamięta po miesiącu co mi ktoś sam powiedział:
To wtedy dopiero mam wyjebane, bo nie warto się wtedy starać!
Raz gość mnie pewien rozśmieszył, co gadałem z nimi 10h z rzędu, i 1 raz się kurwa zamyśliłem.
To miał pretensje, że nie słucham co mówi…
No to był objaw, że kurwa jest psychopatą!
Ludzie są głupi.
Mam tak samo.
Też nic nie otrzymałem i jeszcze bezczelnie jestem nazywany „synem marnotrawnym”.
Tacy są „obeznani” z tym co wyznają.
Syn marnotrawny tumany to jest kurwa syn, który dostał połowę majątku i potem to wszystko zmarnował, a wrócił do rodzica, by już nie żreć nic więcej ze świniami mieszkając w chlewie.
Ja już wolę głodować niż do was wracać, wy jebane pasożyty!
Dla mnie nawet korzyści z dnia wolnego nie ma bo jednak wolę mieć wolne wtedy kiedy chcę, a nie wtedy gdy wszyscy je mają. Maj i wrzesień, to jest według mnie najpiękniejszy czas na labę w Polsce, idealna temperatura, ludzie jeszcze przed urlopami, albo już po. Zrezygnuję chyba w ogóle z pracy w tych dwóch miesiącach. Z rodziną jest loteria, nie masz ani kurwa trochę wpływu na to gdzie pierdolniesz jako plemnik, albo jaka Karyna, za którą remizą cię połknie. Ze znajomymi w większości przypadków też tak jest, ludzie spotykają się z ludźmi z przyzwyczajenia, bo chodzili do tej samej budy, bo to samo podwórko, bo kolega kolegi. Mało jest takich, którzy sami w pełni świadomie wybierają sobie ludzi, którymi się otaczają. Związki to samo, albo się poznali w robocie/szkole/znajomy-znajomego… jeden jebany wielki przypadek i czekanie na mannę. Świadomych się odsuwa, obrabia dupę i wraca z psiapsiółą na przerwę, żeby dokończyć obrabianie dupy złemu szefowi.
Bo to grono antyrodzinne hłe hłe hłe.
Kurwa nie lajkujcie podwójnie cymbały.