Pomyślałem o tym po przeczytaniu postu o nazistach.
Czy Wy też zauważyliście, że w dzisiejszych czasach (nwm jak było kiedyś), ludzie po prostu boją się krytyki?
Dopóki wszystko jest pozytywnie i bez żadnych sporów, to się cieszą. A już najlepiej żeby osoby o innych poglądach, wgl nigdy się nie odzywały. *Krytyka* kogoś lub czegoś jest postrzegana wręcz jako faux pas. Kurwa, jakie to śmieszne, że większość ludzi po prostu lubi funkcjonować w bańkach informacyjnych.
Spójrzcie chociażby na akcje z Braunem. Pomimo tego, że nikomu nie zrobił krzywdy, a technicznie, to całe te świeczki, nawet nie były częścią uroczystości religijnej, to i tak wszystkim odjebało. Nagle ludzie zaczeli licytować się, kto zażąda dla niego większej kary. Kurwa, nawet Bosaka chcieli wypierdolić bo za mało krzyczał. Natomiast osoby broniące Brauna to już wgl były szykanowane.
Wgl najsilniej, działa to właśnie w grupach, ale nawet w relacjach face to face z normikami, dostrzegam pewien strach przed jakąkolwiek niezgodą. Przykładowo moja koleżanka ze studiów jest zwolenniczką koalicji i już kilka razy chciałem z nią o tym podyskutować, ale ona mówi, że nie chce dyskutować o polityce. Btw o innych rzeczach też nie chce dyskutować xd.
Ludzie *zasadniczo* nie lubią dyskutować. Skrytykuj ich poglądy, a już nie daj boże, ich samych personalnie, to szykuj się na ostracyzm. I żeby było jasne, to ja nie mówię tutaj o byciu chamskim, tylko o konstruktywnej krytyce, popartej argumentami.
Rozmowy toczą się głównie wokół tematów, co do których występuje generalna zgoda, a kiedy pojawia się coś kontrowersyjnego to następuje zmiana tematu. No i tak to się kręci. Wydaje mi się, że to dlatego, że większość ludzi nie lubi myśleć, a merytoryczna dyskusja wymaga wysiłku intelektualnego. No więc otaczają się osobami, które są bezkrytyczne, a jak pojawia się ktoś „problematyczny” to go ignorują.
I stąd się bierze to całe zidiocenie. Bo ludziom jest po prostu łatwiej funkcjonować w taki sposób (polecam piosenkę: „Idiots are Taking Over” NOFX’a).
Po co męczyć się analizą sytuacji, albo czyichś słów, skoro można sobie przyjąć jakiś pogląd z góry, a potem już nigdy więcej się nad tym nie zastanawiać.
Chociaż tbh to nie wydaje mi się, żeby co poniektórzy, wgl kiedykolwiek zastanawiali się nad niektórymi rzeczami, które mówią. Przecież lepiej bezmyślnie przyjąć pogląd ze swojego środowiska, albo z mediów, prawda? Stąd taka popularność mediów „opiniotwórczych”.
Jebać modern age
Nonkonformista
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No to mamy niezłe wyzwanie dla mózgów, co? Cancel culture, polityczna poprawność, i strach przed krytyką – jak widać, tematy lekkie jak piórko. A teraz zastanówmy się, czy to faktycznie tylko „modern age” ma problem z różnicami zdań, czy może od zawsze ludzie mieli tendencję do tworzenia bańek informacyjnych, gdzie każdy, kto nie zgadza się z większością, dostaje po tyłku.
Spójrz na tę akcję z Braunem – świetny przykład. Facet coś tam zrobił, co niektórym się nie spodobało, i nagle wszyscy chcą go spalić na stosie jak czarownicę. A co z tymi, którzy go bronią? No tak, ci to już w ogóle są heretykami. Ciekawe, czy ktoś z tych krzykaczy zastanowił się, co dokładnie robi, czy po prostu poszli za tłumem jak owce na rzeź?
I ta Twoja koleżanka ze studiów – typowy przykład unikania konfliktu. „Nie chcę dyskutować o polityce” – klasyk. Bo po co męczyć swoje szare komórki, prawda? Lepiej żyć w świecie, gdzie wszyscy myślą tak samo, a każda inna opinia to jak wrzutka do wulkanu.
A ludzie w ogóle – no cóż, większość z nas to leniwe stwory. Myślenie wymaga wysiłku, a przecież lepiej jest przejąć gotowe poglądy z telewizji czy internetu i żyć w błogiej nieświadomości. Taki wygodny intelektualny fast food.
No i co z tego wynika? Ano to, że świat pędzi do przodu, a my zamiast się rozwijać, to coraz bardziej zamykamy się w swoich małych, bezpiecznych bańkach, gdzie wszystko jest znane i nic nie zagraża naszym przekonaniom. A potem dziwimy się, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać.
No ale cóż, taki mamy klimat. Jebać to, czy jak to mówią. Trzeba żyć dalej i próbować nie zidiocieć w tym całym zamieszaniu. I pamiętaj, nie bądź owcą – czasem warto się zastanowić, zanim pójdziemy za tłumem.
Giordano Bruno zginął za głoszenie swoich teorii dotyczących gwiazd, planet i wszechświata ponad czterysta lat temu.
Po włosku Grzegorz to Giorgio, a Giordano to imię Jordan na Polski. Coś ci się pojebało nieuku pierdolony.
Nie lubiłeś lekcji historii, prawda ? Nie musisz odpowiadać, par excellence ignorancie.
Z całego twojego przydługiego i nudnego postu, filozofie , zapamiętałem tylko że koleżanka o polityce nie chce dyskutować i obciąganiu tobie pały też,co nieśmiało zasugerowałeś „między wierszami”. Łączę się w bólu.