Nie wiem nawet jak to ująć. Czegokolwiek nie robię to po prostu mam wrażenie że co najmniej 80% ludzi robi to lepiej, szybciej. To co im przychodzi z łatwością, dla mnie staje się wielodniową męczarnią i niekończącym się pasmem frustracji i przekleństw. Podam takie przykłady. Na studiach to co większość moich kolegów ogarnia w godzinę, mi zajmuje czasem cały dzień albo dwa. Potem oni się bawią w jakieś gry, chodzą na imprezy, a ja siedzę i zakuwam. W końcu o 23 godzinie daję sobie spokój, dla rozrywki odpalam sobie gierkę w którą gram już prawie od siedmiu lat. Co się okazuje? Notorycznie przegrywam potyczki z ludźmi którzy zaczęli rok temu i mają nawet o wiele gorsze staty. Kiedy indziej idę z kumplem na rower. Gość jest dużo grubszy ode mnie, jeździ na jakimś starym rowerze ojca, czasem nawet nie chce mu się opon dopompować i zgadnijcie co? Nie mogę nigdy dotrzymać mu tempa, choć sam jeżdżę regularnie, a on wychodzi pojeździć raz na ruski miesiąc, a tak to zazwyczaj siedzi przy kompie i rżnie w FIFĘ. Do sportu mam w ogóle dwie lewe nogi i ręce, grając w piłkę za każdym razem modliłem się tylko żeby nie zawalić kolegom kilku bramek. Przez 10 lat każdy WF to była dla mnie udręka, w każdej druzynie czułem się jak piąte koło u wozu. Bywałem na solidniejszych imprezach to najpierw pierwszy odpadałem a po paru razach to już przez taką nauczkę miałem że prawie nic nie piłem, a kumple się śmiali ze mnie.Zawsze jak się uczę nowych rzeczy – cokolwiek, jazda autem, obsługa nowego programu, montaż lampy rowerowej, ze wszystkim schodzi mi ze 3x dłużej niż innym. Nawet jak pójdę na grzyby z ojcem to on znajduje 2x tyle co ja.
Najlepsze jest to, że wielu moich kolegów ma już rodziny, znam ludzi którzy potrafią ogarniać studia/pracę, dzieci, a jeszcze zostaje im czas na granie w gry i uprawianie sportu. A ja nie mam nawet dziewczyny. Jak oni to robią? Czy wszyscy wokół mnie to jacyś nadludzie?
Też taki jestem albo i gorszy. W pracy w której totalny debil dał by rade ja prawie każdego dnia nie moge wyjść z podziwu jakim jestem przychlastem. Nie wiem co mam za miast mózgu może silnik od wartburga z353 albo starego buta. Kurewsko wolno myśle, słabo kojarzę i wszystko robie gorzej niż inni. Jestem najstarszy z trójki braci a mimo to najsłabszy. Staram się jak moge zrobić coś szybko a i tak wychodzi wolno. Szmata genetyka na prawdę zrobiła sobie ze mnie jaja bo jestem idiotą, nieogarem, kretynem, i co najlepsze mam dobrą pamięć i samoświadomość. Mam tu na myśli że nie dość że wiem jakim zjebem jestem to jeszcze pamiętam większość numerów jakie odjebałem od samego dzieciństwa – wybitnie korzystne zestawienie cech prawda? Tak wiem ,, użalam sie nad sobą”A taku chuj, za wszystkie krzywe akcje obwiniam tylko siebie i skurwysyńsko wstydze sie tego jaki jestem. Mam 27 lat a o rodzinie nawet nie myśle bo jakie dziecko chciałoby takiego ojca a żona takiego męża? Chuj z takimi niedojdami jak ja.