PRL Lata 70-te.
Warszawa, jadę Nyską przez miasto ale tuż za budynkami, widać było portowe dźwigi a po drugiej stronie, góry.
Krajobraz przypominał trochę Albanię a może Czarnogórę.
Tak, jakby przenieść Warszawę na wybrzeże Adriatyku.
Samochodów, jak to w PRL, niewiele na ulicach a ja, dojechałem w końcu do magazynu na terenach jakiejś fabryki.
W środku, typowa Polska Ludowa, pracownicy w blado niebieskich fartuchach, wszechobecny zapach chłodziwa tokarskiego i kantorek magazyniera, którym okazał się Albańczyk.
Za nic nie szło się dogadać, on po swojemu, ja po swojemu no, ale jak to w snach bywa, nastąpił przeskok akcji i znów prowadzę Nyskę lecz drogą międzymiastową.
Na pace auta mam jakieś śruby, kable i narzędzia.
Za oknem, cały czas bałkańskie widoki ale ja jadę do Olsztyna.
Taką miałem przynajmniej świadomość w tym momencie.
Po dojechaniu, okazało się że Olsztyn leży gdzieś wysoko w Himalajach.
Zimno, dużo śniegu, wiatr i bardzo surowe warunki a wokół majestatyczne ośmiotysięczniki.
Towar odebrała jakaś ekipa budowlana, której kierownikiem był Kevin Spacey.
Zapytałem go o jego aferę i powiedział, że żadnej afery nie ma, to tylko kilkuletnie przygotowania do wielkiego filmu a te śruby co przywiozłem to też do filmu.
Kolejna zmiana akcji lub nawet drugi sen, nie jestem pewien.
Jestem na pokładzie wielkiego tankowca, który nie może wypłynąć z portu.
Maszynownia dawała pełną moc ale statek ani drgnie.
Wyjrzałem za burtę i widzę, że liny cumownicze nie są zwolnione i cały czas trzymają.
Wykrzyknąłem „Cumy trzymają” !!!
Wtem, przed samą twarzą, pojawił się bosman i zaczął się na mnie drzeć:
„Nie ma takiej komendy”!!! „Jak cię szkolili, wydaj prawidłowy rozkaz”!!!
Ja w tym momencie zacząłem uciekać bo okazało się, że podszywałem się pod kapitana.
Goniła mnie chyba cała załoga aż trafiliśmy do maszynowni i tutaj, sen się urywa i się obudziłem.
Nieźle porobiony sen 🙂
Ha. Nieźle to byłeś porobiony na gejmprezie gdzie kolbe wkładali ci naprzemiennie buzia dupcia buzia dupcia aż wypłynął biały płyn a ty się obudziłeś