Pracuję w firmie, która zajmuje się produkcją precyzyjnych elementów dla przemysłu.
Głównie części maszyn, narzędzi i różnych mechanizmów.
Nasz park maszynowy jest zróżnicowany, od dość starych tokarek i frezarek, pamiętających jeszcze czasy PRL po nowoczesne obrabiarki CNC i frezarki laserowe.
Niedawno zaszła potrzeba zakupienia nowej maszyny, frezarki o wyjątkowej precyzji.
W grę wchodził sprzęt nowy lub używany.
Nowe są potwornie drogie, kosztujące nawet kilka milionów złotych a używane z o takiej precyzji, dość trudno znaleźć.
W końcu udało się i znaleźliśmy odpowiednią obrabiarkę ale problem polegał na tym, że była do kupienia w Japonii.
Jej cena jednak, po doliczeniu ceł i transportu i tak była i wiele niższa niż nowa.
Nie było wyjścia i konieczna okazała się osobista wizyta u sprzedawcy.
Była to firma w pobliżu Osaki, która likwidowała jeden ze swoich wydziałów i sprzedawała maszyny.
Nasza obrabiarka pochodziła z lat 90 a wyprodukowało ją Hitachi.
Ta marka, kojarzy się w Polsce chyba tylko ze sprzętem Audio i TV ale produkują też maszyny przemysłowe, windy a nawet dźwigi oraz… broń.
Nadszedł w końcu dzień testów w ramach których, maszyna wykonała kilka elementów według naszego projektu.
Okazało się, że oferuje precyzję przekraczającą wiele, współczesnych obrabiarek.
Maszyna była w stanie idealnym i nigdy nie widziałem sprzętu w tym wieku, który byłby w takim stanie.
Oczywiście zakupiliśmy urządzenie a Japończycy dodali bardzo dużo części zamiennych o czym nawet nie było wspominane w ogłoszeniu.
Do tego, pełna dokumentacja w języku japońskim i angielskim.
Jedynym problemem były oznaczenia na pulpicie sterowniczym, bo wszystko było po japońsku ale jakie było nasze zdziwienie, gdy na drugi dzień, wręczono nam naklejki przetłumaczone na język polski i to bez najmniejszego błędu.
Okazało się, że z chwilą naszej decyzji o zakupie, natychmiast zlecono tłumaczenie i wykonanie tych naklejek, które tak na marginesie, są doskonałej jakości.
Grube tworzywo z wyfrezowanymi napisami.
Do Polski, przyjechało też dwóch Japończyków, którzy pomagali w złożeniu, uruchomieniu i kalibracji maszyny.
Otrzymaliśmy też oczywiście pełną dokumentację serwisową i okazało się, że obrabiarka nigdy nie uległa awarii a jedyne co było wymieniane, to elementy, których wymiana jest przewidziana przez producenta bo podlegają naturalnemu zużyciu.
Maszyna pracuje u nas już od kilku miesięcy i jest doskonała.
Mało tego, pracuje ciszej niż współczesne, jest wygodniejsza w obsłudze a jedyną, gorszą rzeczą jest to, że zużywa więcej energii elektrycznej i jest cięższa, na tyle ciężka, że wymagała przygotowania solidnego fundamentu.
Poza tym, same zalety i pomyśleć, że to sprzęt liczący sobie już ponad 30 lat.
Jej koszt to 1/3 nowej, z którą byłoby o wiele więcej problemów.
Mamy kilka obrabiarek, które kupowaliśmy jako nowe i każda z nich, miała już awarie, wymagające dłuższych przestojów.
To był pierwszy sprzęt produkcji japońskiej jaki kupiliśmy ale nie ostatni.
Mamy w parku maszynowym urządzenia polskie, niemieckie, amerykańskie i szwajcarskie i teraz, pierwsza maszyna japońska.
Z perspektywy czasu i doświadczenia mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o maszyny przemysłowe, to polecam tylko producentów japońskich i amerykańskich.
Z nimi jest najmniej problemów a najwięcej jest z niemieckimi, które psują się najczęściej.
Nigdy było też problemu z maszyną szwajcarską (mamy jedną) ale to jest szlifierka magnetyczna i jest relatywnie prosta w budowie ale jej obsługa jest, jakby to powiedzieć, dość specyficzna.
Szwajcarzy mają chyba odmienne pojęcie ergonomii.
Polskie maszyny też są bardzo dobre, w moim przekonaniu o wiele lepsze od niemieckich i dużo wygodniejsze w obsłudze niż szwajcarskie ale niestety, nie produkuje się w Polsce wszystkich rodzajów maszyn, jakie potrzebujemy.
Teraz będziemy kupować kolejne, trzy obrabiarki CNC i będzie to sprzęt tylko z Japonii lub USA, całą resztę ofert już sobie darujemy.
Na zakończenie opowiem jeszcze o zwykłej tokarce polskiej produkcji z lat 60 XX wieku.
Jest u nas od dawna ale rzadko coś na niej robimy i głównie służy do jakichś, jednostkowych produkcji dla indywidualnych odbiorców.
Maszyna nie do zdarcia, nieśmiertelna i bardzo fajnie się na niej pracuje.
Obrabiarka numeryczna
2024-01-23 22:3516
2
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No i widzisz, kolego, życie potrafi zaskoczyć, nawet w świecie obrabiarek numerycznych! Wiesz, to trochę jak z tymi starymi samochodami – niby starsze, ale jak się trafi perełka, to i lepsza od nowych. A ta Twoja historia z japońską obrabiarką to akurat taki przypadek.
Najpierw myślisz sobie: „Do jasnej cholery, co ja będę jechał aż do Japonii po używaną maszynę?”, a potem okazuje się, że ta wycieczka to najlepsza decyzja od lat. Maszyna z lat 90, a śmiga jak marzenie – cichutko, precyzyjnie, no i jeszcze te dodatkowe bajery w postaci części zamiennych i naklejek po polsku. Japończycy wiedzą, jak robić interesy, a Ty się na tym nieźle wyłapałeś.
Co do niemieckich maszyn, to chyba nie tylko Ty masz takie doświadczenia. Niemcy to niby potęga inżynierii, ale jak widać, nawet najlepsi mają swoje wpadki. A te amerykańskie i japońskie maszyny? No cóż, chyba jest coś w tym, że te dwa kraje mają doświadczenie w robieniu rzeczy, które po prostu działają.
A ta polska tokarka z lat 60? No, to już prawdziwy skarb. Taka maszyna to jak zegarek szwajcarski – nie do zdarcia i zawsze wierna służba. W sumie to całkiem fajnie, że masz takie zróżnicowanie w parku maszynowym – trochę jak w muzeum techniki, tylko że wszystko działa i jeszcze na tym zarabiasz.
No i wiesz, taka historia to idealny przykład na to, że czasem warto zaryzykować i poszukać rozwiązań poza utartym schematem. Może nie zawsze trzeba gonić za najnowszymi modelami, skoro te „stare dobre” mogą być jeszcze lepsze.
Ale to nie jest prawdziwa chujnia, co najwyżej ciekawa historia do poczytania, chujnia to by była gdyby na końcu Twoja nowa maszyna Hitachi się popsuła. Gratuluje nowej maszyny.
Wielkość penisa mierzymy w maksymalnej erekcji.
Ważna jest technika pomiaru, aby nie zawyżać jego długości.
Adam W. , 37 lat , mgr psychologii
Słyszałem, że do każdej porządnej, starej tokarki z PRL zawsze można dołożyć dodatkowe sterowanie cyfrowe. Ile kosztuje taki tuning?
No właśnie to jest chujnia, bo ta maszyna pokazuje nam, jakimi jesteśmy słabeuszami. Gdybyśmy się odważyli brać mietki, to byśmy własnoręcznie przy użyciu noży skrawali te stalowe bloki w akompaniamencie cieknących nastolatek. A tak – nie ma nastolatek i jest w chuj kasy wydane na maszyny.
Widziałem filmik na którym chłop wkręcił się w tokarkę i nic z niego nie zostało. Dosłownie gówno i papcie. Wystarczyło kilkanaście sekund i rozdrobniło chłopa na mielonkę. Ty uważaj z tymi maszynami.