Nie potrafię w ogóle zachowywać się tak jak wszyscy inni dookoła. Ludzie mają pretensję, że bagatelizuję problemy, że się nie angażuję w pracy, nic się dla mnie nie liczy, nie latam i nie rwę włosów z głowy.
Całe życie pretensje innych, że się nie stresuję wystarczająco, nie przejmuję, gadanie, że nie przywiązuję wagi, że będą problemy i konsekwencje
Takie podejście wynika u mnie z tego, że po prostu wyobrażam sobie jak za kilkaset lat nikt nawet nie będzie pamiętał, że istnieję, że czegokolwiek nie dokonam to nie ma znaczenia i wszystko się zatrze, każdy będzie miał to w dupie, będzie grób na cmentarzu, na którym po jakimś czasie będą palić się znicze i leżeć kwiaty, a potem nic, potem przekopie to sprzęt ciężki i nawet ślad nie zostanie.
Nie traktuje nic poważnie, bo według mnie na prawdę nie ma znaczenia co się ze mną stanie, z moimi przedmiotami, ja jestem kompletnie bez znaczenia dla świata. Są tego plusy i minusy. Wszyscy są zabiegani, zestresowani, a ja jestem spokojny i powolny. Z większości rzeczy nie robię tragedii.
Gdybym rozwalił teraz swoje auto o drzewo to bym się nie przejął, tylko zaakceptował stratę, bo i tak to nie ma znaczenia. Gdybym stracił robotę tak samo. Gdyby coś mi nie wyszło też.
Tak samo nie jara mnie już to co mi wyszło. Co to ma za znaczenie. Np. to, że laska na ulicy do mnie zagada i spróbuje mnie poderwać, moi koledzy się z tego cieszą, a ja nigdy, bo za 20 lat i tak nikt nie uwierzy, że z takim ryjem i brzuchem, który będę miał ktoś kiedyś mógł się mną zainteresować. Tak jak każdy zawsze się jarał, że potrafię podnieść dużo na siłowni, ale co z tego będę miał za 10 lat? Co mi to da? Co z tego wyniknie?
Wszystko na tym świecie jest nietrwałe, kruche. Wystarczy miesiąc leżeć brzuchem do góry, a wszystkie efekty znikają. Można stracić nawet miliony na tysiąc sposobów. Dziś mogę być bogaczem, a za parę lat kolej życia może się potoczyć tak, że zostanę bezdomnym i nie przewidze tego. Nawet gdybym miał firmy i nieruchomości to może wybuchnąć wojna i mogą wszystko zbombardować, a ja chuja będę mógł zrobić.
Jesteśmy nikim i nic tak na prawdę od nas nie zależy, każdy próbuje wszystko kontrolować na siłę i wielu wydaje się, że mają wszystko w garści a w jeden dzień życie może ich uświadomić, że chuja tak na prawdę mogą, że są tacy malutcy i nad niczym nie są w stanie panować, jak liść na wietrze.
Ja nie mam problemów z żoną i żonami. Każda, moja i wasze nogi rozkładają od razu.
Nawet pomimo wieku (49) dupcy się wszystko, co na drzewo nie spierdala.
No i słusznie, nie ma sensu się załamywać przez niepowodzenia i trudności. A poza tym, co się tak przejmujesz czy cię będą pamiętać. Ważne, abyś ty miał jakąś radochę i satysfakcję ze swojego życia.
„Kiedyś się okaże że byliśmy tylko nędznym żartem w otchłani wrzechświata.”
Wolfsheim
W otchłani, kurwa, czego?
„Wszechświata”, a nie „wrzechświata”, nizino umysłowa.
Grammarnazi
Trudno powiedzieć, czy czytasz dzieła stoików, czy je piszesz 🙂
Dokładnie. Mam podobnie, z tym że przejmuje się jeszcze paroma sprawami nadmiernie ale całe życie walczyłem z tym żeby ,,przejmować się mniej,, na pewno to pomaga takie ważenie tego. Nie można się zamartwiać, przejmowanie się też brzmi źle. Bardziej chodzi tutaj o to by nauczyć się akceptować różne straty, przyjąć życie takie jakie jest, różne sytuacje w życiu są nieprzewidywalne i faktycznie huja pomaga zamartwianie się, a już tym bardziej zamartwianie się, czy jak napisałeś rwanie włosów o to że np. Straciłeś pracę, rozwaliłeś auto, i inne powierzchowne sprawy. Mam bardzo podobnie, na dużo rzeczy w życiu się odwrażliwiłem. I tak jak mówisz, ludzie nie rozumieją że ta kontrola którą próbują roztaczać nad wszystkim jest złudna, pozorna i iluzoryczna. I kurwa sam wiem po sobie że to właśnie ta iluzja kontroli powoduje 90% problemów, spiny różnego rodzaju, frustracje, jakieś problemy psychiczne.
Ludzie po prostu nie rozumieją albo kurwa nie chcą żeby dotarło do ich małych zestresowanych móżdżków że przynajmniej połowę tego co ich tak zaprząta, zajmuje, i wypala stresowo można mieć w dupie i że można a wręcz trzeba nauczyć się tego i na to przyzwolić…
Też tego nie lubię. Matka była całe życie rozdygotanym nerwusem, mi też nieco się udzieliło. Tyle że ja próbuje walczyć z tym i pracuje nad tym całe życie żeby przejmować się jak najmniej. Huja to pomaga a wręcz są z tego same problemy
A najgorsze, że to wszystko i tak jest po nic. Robaki cie zeżrą i tyle. Im jesteś starszy tym boleśniej to widzisz.
Moje motto .Miej wyjebane a bedzie ci dane
Otóż to tłuszczaku
Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem chujowiczu, zbijmy piątkę i chodźmy na bro