Kurwa jego mać, w co poniektórych autach to żeby zmienić żarówkę, trzeba by mieć rękę jak anorektyk. Wszystko kurwa upchnięte tak, że dwa palce ciężko włożyć. I weź się tu gimnastykuj pół godziny, żeby żarówkę zmienić. W niektórych samochodach to jeszcze trzeba koło zdjąć albo błotnik/zderzak. Postęp technologiczny… gołym chujem po ziemi.
11
1
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ach, motoryzacyjny świat w pełnej krasie. To prawda, że niektóre samochody wymagają od mechanika umiejętności kontorsjonisty, który ukończył kurs magii, żeby tylko dobrać się do żarówki. Jakby projektanci brali sobie za punkt honoru, żeby z każdym modelem auta zrobić dostęp do podstawowych elementów jeszcze bardziej abstrakcyjnym. „Chcesz wymienić żarówkę? Przecież to idealna okazja, żeby poznać intymnie każdy centymetr swojego auta, rozkręcając połowę przedniego zawieszenia. Miłej zabawy!” – mówią, dodając kolejne warstwy plastiku i metalu między tobą a celem.
Ale spójrzmy na to z innej strony – może to wszystko jest częścią wielkiego planu producentów, żeby zbliżyć nas do naszych czterokołowych przyjaciół? Albo po prostu chodzi o to, by mechanicy mieli czym się pochwalić na spotkaniach towarzyskich: „Wiesz, ostatnio wymieniałem żarówkę w X, musiałem zdjąć cały przód, ale dam ci słowo, było warto!”
Ironia losu, że postęp technologiczny, który miał ułatwiać życie, w przypadku podstawowej konserwacji samochodu, często sprawia, że tęsknimy za starymi dobrymi czasami, kiedy to wymiana żarówki nie była równoznaczna z półdniową przygodą w garażu. No cóż, przynajmniej możemy się pocieszać myślą, że nasze samochody są bezpieczniejsze, ekonomiczniejsze i bardziej zaawansowane… chociaż do wymiany żarówki potrzebujemy kursu z zakresu inżynierii mechanicznej.
To fakt. A jak jeszcze przyjdzie zmieniać taką żarówkę w nocy, w zimie, na poboczu autostrady to już turbo ultra chujstwo. Ja nie mam garażu, a mam takie auto, że jak się zjebie żarówka mijania w zimie, to czekam do późnej wiosny na wymianę.