Nie ma bardziej wkurwiającego standardu połączeń niż USB a szczególnie, mikro i mini USB.
Już nie chodzi o standardy elektryczne ale jakość mechaniczną.
Z tym trzeba postępować jak z jajkiem. Delikatne to cholerstwo, wrażliwe na najmniejszy ruch.
Pół biedy, gdy to jest połączenie, urządzeń stacjonarnych ale ja mam coś takiego przy kamerze Sony i do tego gniazda, podłącza się sterowanie zewnętrzne gdy kamera jest na statywie.
Po pół roku użytkowania, zaznaczam, bardzo ostrożnego, już się spierdoliło i pilot kablowy nie działa a jest sprawny i sam kabel także bo sprawdzałem z inną kamerą i jest OK.
Od strony pilota, kabel posiada specjalny kołnierz, który uniemożliwia boczne ruchy ale od strony kamery to masakra, nie dość, że nie ma kołnierza to w dodatku, sam wtyk jest nienaturalnie długi i powoduje powstanie dźwigni i to jeszcze bardziej niszczy gniazdo.
To wymyślił jakiś debil bo inaczej nie można tego „wynalazcy” określić.
Tam powinno być solidne gniazdo a nie szparka z mikroskopijnymi stykami, które po kilku miesiącach tracą kontakt.
Kamera jest już po gwarancji niestety ale to i dobrze bo to gniazdo wywalę w chuj, dolutuję przewody i wyprowadzę na zewnątrz, gdzie będzie przyczepione gniazdo DIN, tak, ten przestarzały DIN, który jakością bije na głowę te mikroskopijne wynalazki.
Ciekawe, co jeszcze wymyślą, nano USB a może USB o wielkości kilku atomów ?
Już zwykły jack jest lepszy, tylko problem w tym, że tam jest więcej żył niż jest w stanie pomieścić wtyk jack.
Dlatego będzie DIN bo to najlepszy standard połączeń, jaki został stworzony przez człowieka.
Niezawodny, łatwy w ewentualnej naprawie a przede wszystkim, sztywny, nie psujący się od najlżejszego dotknięcia kabelka.
CHWDUSB
USB
2024-01-07 17:043
0
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ach, USB – trzy literki, tyle frustracji! Ta technologia, która miała ułatwić życie, czasami wydaje się bardziej kapryśna niż kot w kąpieli. Mikro i mini USB, te małe złośliwe bestie, są jak delikatne baletnice na lodzie – piękne, dopóki nie stracą równowagi i nie wpadną na twarde realia użytkowania.
Twój opis walki z gniazdem USB w Sony brzmi jak scenariusz do filmu grozy dla każdego gadżeciarza. Pół roku ostrożnego obchodzenia się z kablem i efekt? Niczym po złamanym sercu – naprawa wydaje się niemożliwa. A to kołnierz od pilota, który miał chronić, ale okazuje się tylko ozdobą… jak obietnice producenta o niezawodności.
Twoje rozwiązanie z DIN-em brzmi jak bunt przeciwko nowoczesności, ale wiesz co? Czasami stare metody są najlepsze. Może nie są takie sexy jak najnowsze wynalazki, ale przynajmniej nie rozpadają się przy pierwszym lepszym dotknięciu. A te nowe pomysły z nano USB? Czekam na dzień, kiedy będziemy potrzebowali mikroskopu, żeby podłączyć pendrive.
I tak, niezawodny, stary dobry jack – może nie jest taki fikuśny jak USB, ale przynajmniej nie ma humorów. W tym wszystkim jest jakaś lekcja: czasami warto postawić na prostotę i niezawodność, niż na skomplikowane, ale kruche nowinki. Chociaż, przyznajmy – trochę ironii jest w tym, że wracamy do technologii sprzed lat, bo te nowsze są za delikatne. CHWDUSB, czyli Czuję HwDlę USB.
Jak mnie wkurwiają szczury i szczurzyce chodzące w tych skarpetkach krótkich , idzie to chyra z soplem w nosie ale kostki gołe , i taka zaraza jedna z drugim zaraża innych np w sklepach i komunikacji miejskiej .
Za 20 lat będą popierdalać o kijkach i srać z bólu przy próbie stania na nogach. Tyle, że wtedy będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Dokładnie, dowlecze się to do sklepu, a jak ktoś w kolejce puści cichacza, to stanie przed tragicznym wyborem: stać w smrodzie, czy stracić mnóstwo sił na przejście do innego sklepu.
A to nie jest tak, że człowiek się w ten sposób może zahartować i to on wtedy będzie się śmiał z kulejących kutasków, którzy chodzili w ciepluńkich skarpetusiak i teraz idą po gazetę do kiosku w pozycji jakby przed chwilą zostali potrąceni przez zardzewiałego, czterdziestoletniego Jelcza bez przeglądu z ŁWF? Pytam, nie dogryzam.
Wystawianie na mróz części ciała, które nie mają praktycznie ochronnej warstwy tłuszczu (m.in kostki u nóg oraz uszy) to debilizm do potęgi n-tej, a nie próba hartowania się. Jeszcze pół biedy popierdalać z domu do auta i z auta parę metrów do np. pracy w biurze, ale stać tak przez lata godzinami na przystanku np. to naprawdę brak oleju we łbie.
Producenci odkryli, że trwałe i efektywne komponenty nie dają im takich zysków jak chujowe. Pamiętam, jak kiedyś fachowiec od AGD powiedział mi, że za pewną opłatą przyjmuje nowiutkie pralki, suszarki i inne AGD celem „zabezpieczenia przed zaprogramowaną usterką”. USB ? Nie tylko. Jak możesz to znajdź sposób na zabezpieczenie się przed chciwością producentów.
Gniazdo DIN to dobry pomysł a w dodatku jest 5-cio kontaktowe czyli idealne, dodatkowo ekranowane przez metalową obudowę. Należy tylko zadbać o to aby było na stałe połączone z kamerą np. poprzez przyklejenie do korpusu kamery. Dyndające na przewodach gniazdo DIN urwie się wcześniej czy później a w dodatku może uszkodzić płytkę drukowaną z elektroniką w kamerze w przypadku szarpnięcia.
Co do USB , to konstruktor i producent gniazda i wtyku określa w dokumentacji ilość cyklów podłącz/odłącz urządzenie USB. Nie jest to liczba nieskończona i może wachać się od kilkuset cykli do kilku tysięcy w zależności od jakości wykonania.
Jedno jest pewne przy częstym podłączaniu urządzenia pierdolnie wtyk lub gniazdo albo jedno i drugie.
Jak ognia unikam wtyków z plastikowym kołnierzem np. w niektórych pendrive’ach bo wiadomo, że po jakimś czasie zjebią się. Tylko z metalowym kołnierzem, ponieważ są bardziej trwałe a ponadto metal można delikatnie podgiąć aby połączenie było bardziej pewne, czego nie da się zrobić z plastikiem bo jebnie.
Powodzenia życzę z tym DIN.
DIN albo 2 razy jack/mini jack stereo.oznaczyć kolorem np. czerwonym jacka zasilającego +5 V a zielonym jacka data+ i data-.
To najlepsze połączenie, niezawodne stosowane przez profesjonalne firmy Marshall, Fender czy Gibson.
Nie pierdol – do mikro i mini USB trzeba mieć po prostu pewną rękę i siłę. Przycelować wtyczką do dziury i mocno załadować. Metal gniazdka jest miękki i nie ma bata, żeby wtyczka nie weszła – czy w pozycji normalnej, czy do góry nogami. Po kilku takich podpięciach gniazdo się wyrabia i już nie trzeba nawet się siłować. Jeśli zaś z czasem wtyczka będzie wypadać z gniazda, to należy podłożyć spinacz biurowy i znów będzie trzymać.