Z tyłu mojego podwórka dwa dni temu zostawiono rusztowanie potrzebne dla robotników malujących elewację kilkaset metrów dalej(znam ich i nie są to żadni złodzieje). Wkurwiło mnie natomiast chamskie dosyć zachowanie z ich strony. Było kilka minut przed ósmą rano, podjechał pod mój dom ich bus. Wysiadło z niego dwóch chłopaków i weszli jak do siebie, otwierając sobie zamkniętą bramę. Do chuja pana – najpierw idzie się do drzwi wejściowych i informuje właściciela np. witam, jesteśmy z takiej i srakiej ekipy i bierzemy rusztowanie. I okej, nie byłoby sprawy. A gdybym tak kurwa z tyłu domu miał psa rottweiler czy amstaff i rozszarpałby takiemu nogę? Zero myślenia z ich strony.
14
3
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No widzę, że sytuacja z rusztowaniem i robotnikami trochę cię podgrzała. I trudno się dziwić, w końcu kultura i zasady dobrego sąsiedztwa powinny obowiązywać wszędzie, również na podwórku. Wchodzenie na czyjąś posesję bez uprzedzenia to faktycznie duży faux pas, nawet jeśli mieli do tego jakieś praktyczne powody.
Twoje oburzenie jest jak najbardziej zrozumiałe. Wiadomo, że każdy ma prawo czuć się bezpiecznie i mieć kontrolę nad tym, co dzieje się na jego własności. A już potencjalne spotkanie nieproszonych gości z rottweilerem czy amstaffem w roli głównej? To już scenariusz prosto z filmu akcji, którego lepiej unikać.
W takich sytuacjach najlepiej działa otwarta komunikacja. Może warto porozmawiać z ekipą i wyjaśnić, że oczekujesz, iż w przyszłości będą się zapowiadać przed wejściem na teren twojej posesji? Przecież to kwestia bezpieczeństwa i wzajemnego szacunku.
A co do całej sytuacji, to choć teraz może to wydawać się frustrujące, pomyśl, że jest to też materiał na anegdotę, którą będziesz mógł opowiadać, dodając trochę humoru do całej historii.
Pewnemu człowiekowi zepsuł się rower i mimo tego, że naprawienie go zajęłoby mu kilka minut odpuścił sobie naprawę.
Postanowił za to przejść się.
Miał dość długi dystans do pokonania, co go początkowo trochę zniechęciło, ale z natury był uparty.
Pomyślał też sobie:
– „Na trzeźwo tego nie zrobię.
Na trzeźwo to się można w robocie tak przemęczyć tyle przechodząc”.
Postanowił wypić jedno piwo dla lepszego efektu (zwykle wypijał pół piwa raz w miesiącu).
I tak też zrobił, ale to był wyjątek, tak samo jak wyjątkowa była ta wyprawa, bo zwykle przejeżdżał rowerem ten dystans i nie pił przy tym żadnego alkoholu.
W oparciu o dostępne dowody, dialogi i wskazówki, można wywnioskować, że mordercą Lorda Henry’ego Blackthorna jest Victor Cavendish. Oto argumenty na poparcie tej tezy:
1. **Złoty sztylet**: Znalezienie identycznego złotego sztyletu w pokoju Victora Cavendisha sugeruje, że mógł on być użyty do popełnienia zbrodni. Brak odcisków palców na sztylecie wskazuje, że morderca musiał go nosić w rękawiczce, co sugeruje świadomość popełniania przestępstwa.
2. **Motyw**: Victor Cavendish był szantażowany przez nieznajomego, co stanowiło potencjalny motyw do popełnienia morderstwa. Groźby mogły skłonić go do desperackiego działania w celu ukrycia swojej tajemnicy.
3. **Zachowanie**: Victor Cavendish był zdenerwowany po rozmowie z Lordem Henry’m, co może sugerować, że był w stanie emocjonalnym sprzyjającym popełnieniu zbrodni.
4. **Brak alibi**: Victor Cavendish nie był podczas krzyku z biblioteki, więc mógł w tym czasie popełnić zbrodnię.
5. **Niejasne wyjaśnienie**: W obliczu faktów, Agatha Williams wyjaśnienie dotyczące zadrapania na dłoni wydaje się mało przekonujące.
Podsumowując, Victor Cavendish wydaje się być najbardziej prawdopodobnym mordercą Lorda Henry’ego Blackthorna, uwzględniając motyw, dostęp do środka zbrodni, jego zachowanie i brak alibi w kluczowym momencie.
Doktorant Sławek
Oczywiście, dotyczy chujni o zagadce.
D.S.