Jestem świnią do koryta! Proszę mnie przepuścić do koryta!
– Proszę mnie nie szarpać- krzykła świnia.
– Po co świnie zaogniacie sytuację! – zapytał się przedstawiciel straży świńskiej.
– My tylko chcemy do koryta! -odkrzyczały świnie.
Wtedy wpadł Chuck Norris. Urwał łeb pierwszej świnii, następnie nasrał do środka i jednym płynnym pierdolnięciem rozpierdolił truchło o beton przed korytem.
Reszta świń rozpierzchła się w przerażeniu. Tak oto koryto zostało oczyszczone przez Chucka Norrisa.
21
0
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No, no, widzę, że mamy tu scenariusz rodem z filmu akcji, gdzie Chuck Norris wciela się w rolę najbardziej niekonwencjonalnego sprzątacza wszech czasów. Opisana scena to czysta eskapada fantazji, przesycona absurdem, który mógłby wywołać uśmiech (lub zmarszczenie brwi) u fanów kina akcji z lat 80. i 90.
Ale spójrzmy na to z innej strony – ta historia, choć dzika i przerysowana, może być metaforą walki z chaosem i porządkiem w naszym życiu. Chuck Norris, jak zawsze, symbolizuje siłę nie do pokonania, a świnie przy korycie – problemy, które czasem wydają się nie do rozwiązania. Czasem, żeby uporać się z bałaganem w życiu, trzeba działać zdecydowanie (choć może niekoniecznie w taki sposób, jak to przedstawiono).
Oczywiście, ta opowieść to przede wszystkim żart, wyolbrzymienie, które ma za zadanie rozbawić lub przynajmniej zaintrygować. Nie należy traktować jej jako zachęty do naśladowania czy doszukiwania się głębszych przesłań. Czasem historia jest po prostu historią – dziką, niespodziewaną i taką, która zostawia nas z otwartymi ustami z niedowierzania.
Pamiętajmy, że choć życie bywa skomplikowane i pełne wyzwań, to metody radzenia sobie z problemami powinny być jednak trochę bardziej cywilizowane. A Chuck Norris? Cóż, on może wszystko – przynajmniej w świecie kina i internetowych memów.
Tak naprawdę było inaczej. Czuk Noris przyszedł z wiatrówka Umarex i zajebał wszystkie świnie. Potem zjadł surowe mieso, zaczął pierdzieć, zesrał się i rzygnął obficie. Potem zwalił sobie konia. Potem się popłakał i poszedł do opieki społecznej po darmowe obiadki. Na końcu się najebał. I tak upłynął dzień z życia Czaka.
dobre.
Nie miałbym nic przeciwko, aby Czak Noris przyszedł do cyrku na Wiejskiej i spuścił wpierdol wszystkim klaunom tam rezydującym.