Czyli jak się upodlić. Zaczęło się normalnie – jedna flaszka, druga, trzecia… no i zdecydowałem, że idę spać. Położyłem się i chuj – szafa napierdala dookoła pokoju, a za nią reszta mebli i telewizor. Wstaję – wyrzygam się to mi przejdzie. Dotarłem do łazienki i wiszę nad tym kiblem no i za cholerę nie chce mi się teraz. Jakby w głowie siedział chochlik co na rzygi ciągnie w najmniej odpowiednim momencie. No to wracamy i się kładziemy… kurwaaa od nowa – nie ma chuja, zasnę, przetrzymam, dam rade, jeszcze ze 20 razy zmienię pozycję i mi przejdzie, kilka głębokich oddechów… ni chu chu nie dam rady, lecę z powrotem i w tym momencie słyszę jak się ktoś w łazience zamyka. 0,5 sekundy – nadciąga fala – pierwsze co mi przyszło do głowy to spora doniczka z jakimś „kwiatkiem” na parapecie” – dobrze, że doniczka była spora… Po tym zasnąłem jak niemowlak. Obudziłem się koło 4-5. We łbie jeszcze huczało. Po jakiś 10 min przypomniałem sobie o tym „kwiatku” – nazywanym drzewkiem szczęścia. Dosyć to wielkie i swoją droga nie wiem dlaczego jest akurat na parapecie. Korone ma taką, że rękami nie obejme, do tego krzywo rośnie i musi sie opierać o szybe co by sie nie wypierdolić. No i w doniczce na oko porządna litra mazi z czipsów sałatek i cholera wie czego jeszcze. Trza się tego pozbyć – przeniosę do łazienki – tam wywale- nadsypie ziemią z garażu i po sprawie – genijalne :). Tylko jak przenieść to bydle? Pootwierałem sobie drzwi, próbuje jakoś złapać – ciężko bo rozpiętość duże, na wyciągniętych rękach za doniczkę to znowu sie buja, bo niesymetrycznie wyrósł. I wtedy wpadłem na pomysł – złapie u podstawy za pień, takie bydle musi mieć spore korzenie. No i tak idę trzymając za ten pień na wyciągnietych rękach kwiatek z rzygami. Przeszedłem 1 pokój, wszedłem do drugiego i dokładnie na środku dywanu – BUM (aż zatrzęsły się meble) – nie miał mocnych korzeni :/. W rękach został kwiat, reszta wylądowała na podłodze. No i tak stoję na środku pokoju w samych gaciach z jedną noga w błocie z ziemi i rzygowin. Nie ma chuja, to jebnięcie na pewno kogoś tu ściągnie – trza się z tego jakoś wytłumaczyć – jakąś historyjkę wymyślić – nie dało się (różne w życiu wymówki tworzyłem, ale do tego nie potrafiłem). Ale o dziwo nikt nie przyszedł. Otrząsnąłem się szybko zaniosłem chwasta do łazienki, wróciłem całą tą breję pozbierałem do doniczki i wjebałem wszystko do wanny. Tylko dywan… na szybko obróciłem o 180 i syfska plama zniknęła pod sofą. Teraz do łazienki. Mijając lustro zobaczyłem siebie – kurwa wyglądałem jakbym się tarzał w tym błocie – nawet na mordzie to miałem, ale nie było czasu. Łazienka zamknięta, sprzątamy. Obtłuczone liście do kibla, błoto jakoś przepchnąłem przez kratkę w wannie. Teraz trzeba sadzić. Kurwaaa czemu to ma takie małe korzenie!!! Przytachałem worek 20l ziemi. Wyjebałem wszystko z doniczki i sadzę od nowa, co posadzę to ten się wypierdala nosz k… Za n-tym razem stoi – niesiemy do pokoju (teraz trzymam go dobrze, nie uciekniesz skubańcu). O dziwo doniosłem, ułożyłem na parapecie – stoi. Sprzątamy łazienkę. Kurwa, trochę tego błota było. Czyściutko Zajebiście – udało się. Idę ziemie odnieść do garażu, umyć się i spać – taki syf i nikt go nie widział – udało się. Schodzę do garażu a tu… mamusia… chwila ogarnięcia sytuacji dla każdego z nas… Ona zaczyna – (M)Co robisz z ta ziemią o 5 rano w niedzielę? I dlaczego jesteś cały w błocie?
(j)(Po chwili jako, że nic nie wymyśliłem) Kwiatki sadzę przecież.
(m) Jakie kwiatki? Po co? dlaczego teraz?
(j) Głosy mi kazały
(m) Co?
Nie mamy kota ani psa w domu, nie miałem na kogo zwalić tego kwiatka a czułem, że sytuacja robi się co najmniej dziwna. Więc zostawiłem ziemię i poszedłem do łazienki.
Niestety mama rozgadała to i do dziś pozostaje dla nich nierozwiązaną zagadką co syn robił o 5 nad ranem umazany w błocie z workiem ziemi. A dywana wyczyściłem jak się gdzieś ulotnili.
Drzewko szczęścia
2012-03-12 18:5079
55
hehe niezłe. Ja jak byłem młody miałem podobne sytuacje, aczkolwiek zazwyczaj rzygałem do kubła na śmieci co miałem za łóżkiem (nie byłem w stanie zejść na dół do kibla). Pomyśl by zainwestować w taki kubeł.
Hahaha rozjebało mnie to
Masz talent
ahahahahahahahahahahahahahah, najlepiej kolego! <3
Propsy, tak absurdalnej historii w moim 25 letnim życiu jeszcze nie miałem, hehe dobry jesteś
A gdzie 17 tysi i merc…;);)
buhahaha
aleś rozjebał system, nieźle się ubawiłem… w niedzielę miałem coś podobnego więc łączę się w bólu 
hehe mialem podobnie tez rzygalem na dywan ale u mojego kuzyna w domu w ktorym byli jego rodzice i rodzenstwo
ale ogarnalem to i sie udalo
tak, jasne 3 flaszki. Chłopie chyba dalej jesteś na fazie.
cool story bro. ale trza było nie pić.
słaba historia, nudne ciągle to samo:flaszka i wymioty
Jakbyś zarabiał 17 tysi netto i jeździł mesiem tak, jak ta, to nie musiałbyś pić płynu do chłodnic i słuchać zrzędzenia starej. Smakowałbyś 18-sto letnie wiskacze i posuwał 18-stki. Po tym się tak nie rzyga i nie ma takich jazd.
Jeszcze niedawno miałem sporo akcji podobnego kalibru
Fajnie się takie akcje pamięta po latach. Co do rzygu to zdarzyło mi się kilka razy po prostu piznąć na podłogę obok łóżka i iść spać dalej. Miałem straszne zjeby od matki potem bo jebało jak nie wiem co. Potem zanim poszedłem na chlanie to już sobie podstawiałem za łóżko wiadro
Bo po pijaku to już nie myślisz o takich rzeczach. Potem nauczysz się pić, przestanie Cię kręcić najebanie samo w sobie i będziesz grzał z siebie i małolatów co dalej tego typu akcje będą mieć. 
fajny wpis, taki z życia wzięty
Było się zrzygać na patelnię, usmażyć na oleju i wciągnąć. Ile byś zaoszczędził roboty a i śniadania byś już nie musiał jeść a tak to 17 tysi i merc tylko pozostał…
Jakbyś zarabiał 17 tysi netto i jeździł mesiem tak jak ja, to rzygałbyś i srał we własne łóżko tak jak ja, oglądając co wieczór pornole.
ciekawe co o tym myśli troll od 17 tysi?
Haha pijackie akcje zawsze na propsie
nigdy nie znalazłam się w tak dupnym położeniu ale kiedyś napiłam sie koktajlu ze zgaszonych petów w pływających w słoiku z wodą, całkiem przypadkiem i całkiem pijana 
Chujnię czytam już jakieś dwa lata. Najlepszy wpis jaki tutaj czytałem. Popłakałem się ze śmiechu. Od dziś na drzewko szczęścia będzie tylko jedno skojarzenie
@”17 tysi”: rozumiem, że „masa zwiększona”, „sprzęgło do żuka” też udało się kupić? przypomnij proszę inne, „istotne” komentarze.
Drzewko szczęścia to inaczej grubosz drzewiasty – bardzo lubię tę roślinę i dlatego zainteresowała mnie Twoja historia, ale nie podlewaj go zbyt intensywnie bo będzie gnił. Lenard.
Nieźle w chuja walisz,ale czytało się nieźle.Popłakałem się ze śmiechu.