W dzieciństwie brakowało mi poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Mieszkałem razem z mamą u dziadków, jej rodziców. Panował tam bardzo ciężki klimat, często byłem świadkiem kłótni. Głównie rozchodziło się o to, że tylko moja mama z pośród całej rodziny nie potrafiła ułożyć sobie życia. Jej partner czyli mój ojciec zostawił nas gdy byłem mały. Mama nie miała żadnego pomysłu co robić dalej i przez długi czas mieszkaliśmy na łasce dziadków. Bycie samotną matka jej nie sprzyjało, co jakiś czas w jej życiu pojawiał się nowy facet, jednak wszyscy odchodzili, albo mama ich zostawiała. Moja rodzicielka ewidentnie bała się skoczyć na głęboką wodę tzn wyprowadzić się od rodziców i sama opiekować się dzieckiem i utrzymywać mieszkanie. Dlatego przez wiele lat byłem skazany na oglądanie jej bezradności. Sam też często czułem się bezradny, w szkole miałem ogromne problemy w kontaktach z rówieśniakmi. Cechuje mnie wysoka wrażliwość, więc wyobraźcie sobie jak fajnie musiały wyglądać moje szkolne lata. Wychodząc rano do szkoły czułem ogromny dyskomfort, z nerwów bolał mnie brzuch a w gardle non stop czułem Ucisk. Otaczałem się osobami, które wysysały ze mnie energię życiową, wśród kolegów byłem takim 5 kołem u wozu, osobą którą w każdym momencie można zwyzywać, popchnąć lub po prostu w jakiś inny sposób się wyżyć. Po powrocie do domu przez wiele godzin potrafiłem rozmyślać o tym co zrobiłem nie tak, jak mogłem odpowiedzieć gościowi który na korytarzu szkolnym nazwał mnie debilem. Leżałem i patrzyłem się w ścianę a myśli kłębiły się we mnie. Z pokoju obok słyszałem krzyki, znowu babcia z mamą się kłócą, jeszcze nie uporałem się z tym co było w szkole, a tu już dochodzą nowe, nieprzyjemne bodźce. Zdarzało się, że chowałem się w łazience i nożem robiłem sobie nacięcia, głównie na rękach. Przez to wszystko nie byłem zdolny do nauki, w wolnych chwilach resetowałem się czytając książki, bo czułem, że po tym wszystkim co mnie spotyka nie jestem w stanie jeszcze dowalać sobie nudnymi regułkami i wkuwaniem rzeczy, które mnie nie interesują. Pod koniec szkoły podstawowej zacząłem być agresywny, nie mogłem wyżyć się na kolegach, bo to ja byłem tym na którym się wyżywali, to odreagowywałem na matce, albo dalej na sobie. Przestałem chodzić do szkoły, po paru tygodniach wagarów mama umieściła mnie w zakładzie psychiatrycznym dla dzieci. Byłem pod stałą obserwacją, wyszedłem po miesiącu, nie pamiętam z jaką diagnozą. Niedługo potem zaczęło się gimnazjum, w moim funkcjonowaniu nic się nie zmieniło. Nadal byłem znerwicowanym outsiderem, 5 kołem u wozu. Zacząłem eksperymentować z używkami, szkołę odpuściłem sobie na dobre, piłem wino w parku mając w dupie wszystko i wszystkich. Ukończyłem tylko gimnazjum, teraz mam 25 lat, pracuje w ochronie i jestem nikim. Wynajmuje mieszkanie i daje rade je utrzymać tylko dlatego, że non stop pracuje. Moje życie było przesądzone już na samym początku, z perspektywy czasu nadal uważam, że w tamtym okresie nie było możliwości, żebym zdobywał wiedzę i przechodził z klasy do klasy. Mój zjebany charakter + kiepskie warunki w dzieciństwie to mieszanka z której powstał nieudacznik życiowy. Już do końca tak będzie, zaakceptowałem ten stan rzeczyml. Chujnia i Śrut.
Nie jestem kowalem swego losu
2022-09-10 01:073
0
Ile płacisz za mieszkanie?
Mój ex kumpel pracował w ochronie, zmieniał pracę kilka razy, i ostatecznie znowu wrócił do pracy w ochronie.
Chyba nie jest to taka zła praca?
Nie przesadzaj. Miałeś swoje problemy, a jednak pracujesz i zarabiasz na siebie. To, że dużo pracujesz i mało płacą to inna sprawa. Niektórzy po takich problemach, zostaliby ćpunami albo menelami i mieszkaliby na ulicy. Spróbuj awansować, zrobić zaocznie maturę i jakiś kurs. Będzie ciężko, ale do tego już przecież jesteś przyzwyczajony. Jasne, że nie każdy będzie królem życia, ale zawsze w jakimś stopniu można (a nawet trzeba) próbować poprawić swoje życie. 25 lat? Niektórzy brali się za to później i też się udawało. Nie załamuj się!
Jak na osobę z dość skromnym wykształceniem formalnym, Twoją wypowiedź cechuje wysoka kultura narracyjna. Potrafisz pisać w sposób przemyślany, płynny i spójny. Masz potencjał, szkoda, gdyby się zmarnował.