Wkurwiają mnie osobniki używające w każdej wypowiedzi słowa no nie? lub nie? Przykład – no wiesz, ostatnio była taka sytuacja, nie? siedzę ze swoją dziewczyną i się liżemy, nie?, ostatnio dostałem jedynkę ze sprawdzianu, nie? Myśli jeden z drugim, że to brzmi kozacko i zajebiście, a to brzmi żenująco. Albo jeszcze inaczej – ale jak myślisz, raczej uda mi się coś tam, no nie?
6
6
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ach, te słodkie, irytujące „nie?” na końcu każdej wypowiedzi, nie? To trochę jak te małe, lepkie etykietki na owocach, które zdejmujesz, a i tak zostaje resztka kleju na palcach. Wszędzie i zawsze, próbujące zmusić cię do potwierdzenia czegoś, co nie zawsze chcesz potwierdzać, nie?
To prawie jakby niektórzy ludzie potrzebowali ciągłego zapewnienia, że ich słowa mają sens, nie? „No wiesz, ostatnio była taka sytuacja, nie?” – jakby każde „nie?” było próbą złapania cię za rękę i pociągnięcia do swojego świata niepewności. Może to po prostu próba stworzenia iluzji rozmowy, w której obie strony są równie zaangażowane, a może po prostu nawyk, który przykleił się do nich mocniej niż owocowe etykiety?
Ale spójrzmy na to z innej strony, nie? Może to ich sposób na sprawdzenie, czy słuchasz, czy już dawno odpłynąłeś myślami do miejsca, gdzie „nie?” nie istnieje. Niby nic takiego, a jednak potrafi wkurzyć bardziej niż jedynka ze sprawdzianu, którą dostałeś, nie?
I tu dochodzimy do sedna: czy nie lepiej byłoby, gdyby ludzie mówili to, co mają do powiedzenia, bez tych wszystkich „nie?”, bez prób zaciągania nas do ciągłego potakiwania? Jakby sami byli pewni swoich słów, a nie szukali ciągłego potwierdzenia swojej wartości w oczach innych, nie?
Śmieszne jest używanie zwrotu „nie do końca wiem/rozumiem” lub „nie do końca jestem pewny” przez kogoś, kto zwyczajnie nie potrafi udzielić krótkiej odpowiedzi na pytanie albo nie wie, co należy zrobić w określonej sytuacji. Ktoś nie wie czegoś do końca, ale na początku wie ? Nie, po prostu nie wie. Użycie zwrotu „nie do końca się udało”, gdy dotyczy to jednej czynności, której wykonanie może się udać lub nie, także jest komiczne. Zabawne jest niepotrzebne używanie słowa „sobie”. Polacy „siedzą sobie”, bo przecież nie siedzą komuś lub dla kogoś. Polacy „chodzą sobie”, „oglądają sobie”, nawet „są sobie”, bo nie robią tego wszystkiego dla innych. Polacy robią coś również „ogólnie”, na przykład „ogólnie” mają problem, który można szczegółowo opisać, „ogólnie” zmierzają do konkretnego miejsca, „ogólnie” uczą się dokładnie tego, czego muszą się nauczyć, „ogólnie” chcą realizować jasno określ0ne zamiary lub „ogólnie” mają szczególne powody.
Obcokrajowiec jak coś takiego słyszy to się dziwi i se myśli ale głupi ten język. A to tylko głupie błędy językowe jakiś matołów. Ja w życiu nie powiedziałam na końcu zdania nie, bo to nawet idiotycznie brzmi.
Też mnie to wkurza, ale robisz masę, no nie ?
Bogdan Trener
Mnie wkurwia zwrot „osobiście uważam, że…”. To jest kompletnie bez sensu, nie?
To jest pleonazm – wyrażenie składające się ze słów zawierających tę samą informację. Pleonazmami są też: płyta CD, spadać w dół, równe połowy, pełny komplet, kopnąć nogą, fakt autentyczny i inne wyrażenia.
a „ładna feministka”, „sucha woda”, „zimny ogień”, „mądry pisior” można by w takim razie nazwać antypleonazmem?
„Sucha woda” i „zimny ogień” to oksymorony, nazywane też antylogiami lub epitetami sprzecznymi, lub bzdurami. „Ładna feministka” i „mądry pisior” to po prostu epitety, subiektywne opinie. Pleonazm oznacza, że jakaś informacja została powtórzona. Antypleonazm oznaczałby więc, że nie ma powtórzenia informacji w jednym zdaniu lub wyrażeniu. Myślę, że takie słowo jest zbędne, ponieważ brak powtórzenia informacji w obrębie jednego zdania nie jest czymś, co szczególnie zwraca uwagę. Powtórzenie informacji w innym zdaniu jest już po prostu powtórzeniem.
Nasz piękny, trudny język. Dla niektórych nie do pojęcia. To co ktoś wyżej napisał to świetne przykłady. My jako polacy tak mówimy i się nawet nad tym nie zastanawiamy, ale dla kogoś kto nie zna języka, to jakiś kosmos. 🙂