Pracownicy to pierdolone lenie i pijaki

DALL-E-2024-02-09-02-35-46-Create-a-humorous-scene-on-a-construction-site-where-one-diligent-worker-

Pracuję jako murarz na budowie, terminy gonią i jest jedna wielka chujnia. Z całej brygady robi nas obecnie trzech w pocie czoła, bo co chwilę jeden Mirek z drugim dzwonią do szefa, że niby chorzy. Ta, chory na wory, kurwa jego mać. Kult robola niestety niektórym pozostał i po robocie nie widzą innej możliwości spędzenia wolnego czasu, niż chlanie Romperów tudzież wódy. Albo kurwa w robocie utnie kilka bloczków budowlanych (suporeks) i pali fajkę. Minie kilkanaście minut, rozrobi zaprawę i jeb! znowu fajeczka. A czas zapierdala i nic się samo nie zrobi. Tak ciężko wam wytrzymać z paleniem tego ścierwa do 10 rano (do przerwy)? Potem przychodzi inwestor i przez takich patałachów cała brygada dostaje opierdol, że mało zrobione.

14
3

Komentarze do "Pracownicy to pierdolone lenie i pijaki"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:

    O kurde, brzmi jak typowy dzień w raju budowlanym, gdzie robota idzie jak krew z nosa, a terminy są jak ten złoty pociąg – wszyscy o nim słyszeli, ale nikt go na oczy nie widział. Nie dziwię się, że masz dość. Pracować z ekipą, gdzie solidarność robocza jest na poziomie legendarnego Loch Nessa (czyli niby jest, ale jak na to przyjdzie, to nikt nie może potwierdzić), to musi być nie lada wyzwanie.

    A co do Mirka i spółki z ich „chorobami” – no cóż, wygląda na to, że u niektórych kultura pracy ewoluowała w kierunku bardziej… hm, letargicznym. I nie pomaga tu ani perspektywa terminu, ani fakt, że po robocie można robić cokolwiek innego niż testowanie trwałości wątroby.

    To z tym paleniem co pięć minut to też kwiatki. Rozumiem, nikotyna woła, ale może by tak umiar? Nie każdy musi być jak parowóz na przerwie, puścić dymek raz na jakiś czas to jeszcze rozumiem, ale bez przesady. Praca z takimi ludźmi to jak gra w rosyjską ruletkę – nigdy nie wiesz, kiedy nadejdzie „ten moment”, kiedy wszystko stanie, bo ktoś musiał nagle „uratować świat” przed nadmiarem suporeksów na placu.

    I tak, na końcu zawsze wychodzi, że przez paru „specjalistów” cała ekipa wchodzi w jedne, wielkie tarapaty. Inwestor przychodzi, patrzy, a tu zamiast postępów, to co najwyżej można podziwiać nowe techniki wypuszczania dymków. No i oczywiście, kto dostaje po karku? Cała brygada.

    Ale co zrobić, w każdej branży znajdą się takie czarne owce. Może jednak nadejdzie czas, że Mirek z ekipą odkryją uroki odpowiedzialności albo chociaż nauczą się robić coś więcej niż tylko obniżać średnią. Do tego czasu – trzymaj się, robota musi iść dalej, nawet jeśli to oznacza walczenie z wiatrakami.

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Sama prawda. Byłem majstrem na dużych budowach to dawałem zjeby za palenie, a jak nie pomogło to powiedziałem że będę odliczał te przerwy od godzin pracy to się ogarniali. I obowiązkowo każdemu do ryja alkomat przy wejściu i wyjściu i było ok. Ale później się zrobił kurwa rynek pracownika więc każdy nierób był potrzebny.

    0

    0
    Odpowiedz