Jak w temacie, moim problemem są ludzie. Nie ogarnęłam jeszcze jak to działa: czy ich nie lubię, czy się ich boję, czy się ich wstydzę, czy uważam, że do nich nie pasuję. Nie wiem jeszcze. Pewnie się dowiem kiedyś tam, jak wreszcie zdecyduję się na terapię, ale to nie o tym. Zawsze byłam bardziej zamknięta na ludzi, ale czasy okołopandemiczne jeszcze bardziej mnie na ludzi zamknęły. Do tego stopnia, że na myśl o jakimś spotkaniu towarzyskim ogarnia mnie panika i w głowie wiruje tysiąc myśli, jak się z tego wyplątać. Jak już dochodzi do takiego spotkania, czuję się zażenowana. Siedzę z przylepionym sztucznym uśmiechem, który mnie wręcz pali. Próbuję się śmiać albo coś dopowiedzieć, ale sama w ogóle nie zaczynam rozmowy. Kiedyś zaczynałam, rzadko ale jednak, lubiłam sobie pogawędzić. Wszystko co mówią do mnie ludzie mnie nudzi, wywołuje zażenowanie, irytację, a najczęściej obojętność. Co ciekawe, kiedy spotkanie się już skończy i jestem sama ze sobą w domu, najczęściej wybucham płaczem ze wszystkich skumulowanych emocji, a potem wracam do normalności i czuję wręcz euforyczne szczęście, kiedy zasiadam przed kompem i mogę porobić sobie swoje rzeczy bez zrzędzenia ludzi nad sobą. Co jakiś czas dopada mnie uczucie samotności. Ludzie coraz rzadziej się do mnie odzywają. Ci którzy kiedyś zbliżyli się do mnie, zostali odepchnięci. Zaś tym, którzy nie znają mnie na tyle dobrze pewnie znudziło się wyciąganie mnie siłą gdziekolwiek, bo sama pierwsza się nie odzywam. Chciałabym się wyrwać z tej samotności. Często wyobrażam sobie w głowie jak świetnie rozmawiam i bawię się z ludźmi. A potem przychodzi rzeczywistość i mam ich serdecznie dość po pierwszych 5 minutach. Błędne koło. Nie wiem jak z tego wyjść. Nie wiem jak zacząć lubić ludzi, lubić rozmawiać z nimi i przede wszystkim lubić być sobą w ich towarzystwie, bo najczęściej robię za ich cień. Miła, cicha, spokojna dziewczynka, która zawsze cię wysłucha, nie wejdzie ci w słowo, uśmiechnie się, a nawet wybuchnie śmiechem i będzie ci przytakiwać na wszystko co mówisz. To właśnie ja.
Problemem są ludzie
2022-09-10 01:083
0
Po co się spotykać z ludźmi?
Lepiej iść do zoo, bo przynajmniej dzicz jest w klatkach.
Cześć, mam podobnie, chłopak lev 26.
Ja lubię ludzi ale tak na chwilę. Dłuższe pogawędki, smal talk, relacje odpadają. Chyba ze jest jakiś interes do zrobienia, np. w pracy, jestem o zgrozo handlowcem więc mam to co lubię, krótkie kontakty z ludźmi w konkretnej sprawie przynoszące jakiś realny zysk i mające sens. Tez kiedyś rozgryzałem to dlaczego jestem taki a nie inny. Po latach stwierdzam ze ludzie jako osoby prywatne mnie nie interesują. Ludzie prywatnie to problem. Kiedy już złapiesz z kimś jakąś relację to masz wobec tego obowiązki. Trzeba gdzieś wyjść, z kimś sie spotkać, utrzymywać kontakt. To nie dla mnie, to mnie męczy.
W skrócie – jakiekolwiek spotkania z ludźmi i relacje dla mnie tylko zawodowo, prywatnie jestem pustelnikiem, czy jak to nazywają odludkiem. Na szczęście mam dużo do zrobienia i nie zawracam sobie juz głowy tym ze nie mam znajomków 🙂
Rada ode mnie, jeśli dalej walczysz i próbujesz udawać – przestań, bądź autentyczna i miej dużo zajęć które lubisz robić, będzie łatwiej.
Mam wrażenie jakbym czytała o sobie