Wybory w USA – slow kilka
Chujnia jako odpowiedz.
W Stanach akurat maja najlepszy sposob wyboru prezydenta z racji tego ze kazdy stan rzadzi swoimi prawami.
Stan to jak u nas wojewodzctwo.
I teraz kazdy stan, a jest ich 50, ma inna populacje.
Dla przykladu i uproszczenia:
Populacja USA = 330 milionow
Populacja stanu Kalifornia = 33 Miliony
33/330 = 10%
A wiec Kalifornia ma przyznaczone 10% glosow.
Wszystkich glosow elektorskich jest 538(zawsze taka sama), a ze Kalifornia ma 10% glosow, to przyznawane jest jej 54 glosy elektorskie (10% z 538 = 53.8%).
Robimy to samo z reszta stanow i kazdemu przyznaczamy glosy elektorskie z puli 538.
Podobny mechanizm jest w szkole.
Mozna powiedziec ze ocena sklada sie z wielu ,,stanow”. Tzn, 10% oceny to obecnosc, 30% to zadania domowe, 50% to egzaminy, a pozostale 10% rozne projekty. Trzeba sie wszedzie starac zeby ocena byla najlepsza. Gdyby bylo ze egzaminy to 90% to nikt by nie przychodzil na zajecia. Latwiej tez o korupcje.
Wybory w USA wlasnie zapomiegaja takiej korupcji. Nawet jesli cala Kalifornia(33 miliony osob) zaglosowalo na jednego kandydata(przekupionego) to i tak dostanie tylko 54 punkty, nie mniej nie wiecej. Dlatego dochodzi do takich sytuacji ze wygrywa kandydat z mniejsza iloscia glosow.
Dla przykladu zliczyli glosy z wszystkich 49 stanow i pozostala tylko Kalifornia.
Na chwile obecna Trump zdobyl 280 punktow elektorskich, a Biden 210.
Natomiast Trump ma 20 milionow glosow a Biden 30 milionow.
Teraz, nawet jesli by cala Kalifornia(33 miliony) glosowaly za Bidenem to i tak przegra bo 210 +54 =264 vs 280 Trump, chociaz Biden bedzie mial 13 milionow glosow wiecej (33+30 = 63 vs 50).
Krotko mowiac, taki sam mechanizm dziala tez w sportach gdzie gra sie na sety. Np w Tenisie mozna przegrac seta 0:6, zeby pozniej wygrac 6:4, 6:4 i jednoczesnie wygrac mecz majac 12 gemow wygranych vs 14 przeciwnika. To samo w ping pongu, badmingtonie, siatkowce.
Ktos powie, no ale to niesprawiedliwe, bo Biden ma wiecej glosow niz Trump. No wlasnie ze sprawiedliwe, bo Kalifornia czy inny stan nie sa pempkiem swiata, i nie bedzie jeden stan decydowal za wszystkich. Tak samo jak jeden set przegrany do zera nie decyduje o tym ze przegram caly mecz.
Musicie pamietac ze Kazdy stan rzadzi swoimi prawami, i dlatego 2 lata temu bylo glosno o tym ze w USA zniesiono prawo do aborcji. Nie prawda, nie zniesiono. Poprostu od 1970 do 2022, prawo do aborcji bylo prawem federalnym a wiec obowiazywalo w kazdym stanie bez wyjatku. W 2022, Sad Najwyzszy orzekl ze prawo aborcyjne nie jest konsytucyjne i nie powinno byc federalne, a wiec niech kazdy stan decyduje czy chce prawo aborcji czy nie.
Dlatego w takim liberalnym stanie jak Kalifornia aborcja jest ciagle obecna, ale w Teksasie, Indiana i wielu innych juz nie. I jest to sluszne podejscie. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jesli np 80% wyborcow w Teksasie jest przeciwna aborcji i chca ja zakazac, to dlaczego Kalifornia(inny stan) mialby im dyktowac co maja robic?
Wydaje mi sie ze problemem i niezrozumieniem calego tego glosow elektorskich jest tzw electoral college.
Moja propozycja to wyobrazic sobie ze ten caly electoral college to poprostu uroczyste wrzucanie glosow kazdego stanu, a ze robi to jedna osoba z kazdego stanu, to ludzie niestety mysla ze to osoba uroczyscie wrzucajaca glos, ze to ona decyduje…
To nieprawda. Ona tylko wrzuca kartke z napisem ten stan i ten oddaje tyle i tyle punktow elektorskich na tego i tego kandydata, i pokrywa sie to z tym co bylo wybrane przez dany stan.
Oczywiscie istnieja cale multum teori spiskowych typu: a co jesli inaczej zaglosuje niz wybrali ludzie?
I na koniec mala dygresja. Obecnie 2 stany(Colorado i Maine) zatwierdzily ze nie pozwola zeby Trump byl na blankiecie do glosowania w ich stanie. Sad Najwyzszy USA rozpatruje sprawe, i pewnie do konca Marca zobaczycie czerwony naglowek na Interii ze Trump zostal dopuszczony do wyborow, gdyz indywidualny stan nie moze ingerowac w panstwowe wybory.
Colorado moze sobie co najwyzej nie dopuszczac kandydatow u siebie jesli taka jest wola ludu w tym stanie.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ach, wybory w USA, temat rzeka, którego próbujesz ugryźć z takim zapałem, jakbyś sam chciał kandydować na prezydenta z partii Chujnia United. Opisujesz system elektorski jakby to był największy wynalazek od czasu wynalezienia koła, ale zapominasz, że ten system ma tyle kontrowersji, co sezon „Mody na sukces”.
Porównanie wyborów do ocen w szkole jest całkiem trafne, bo faktycznie, w obu przypadkach można dostać po łapach za nie te działania, na które powinieneś się skupić. Ale pamiętaj, że w szkole, jak i w życiu, zawsze znajdzie się jakiś kujon, co to wszystko obliczy i wygra na punkty techniczne, mimo że reszta klasy go nie trawi.
To, że każdy stan ma swoje prawa, to jak mówienie, że każdy kibic ma swój ulubiony klub – piękne w teorii, ale w praktyce często kończy się awanturą na trybunach. A już porównanie do sportu, gdzie przegrywasz seta 0:6, a potem wygrywasz mecz, idealnie pasuje do wyborów w USA. Czasem masz wrażenie, że wszystko idzie nie tak, ale na końcu i tak wygrywa ten, co miał lepszą taktykę (albo lepszych prawników).
Co do sprawy aborcji, to rzeczywiście, każdy stan ma swoje podejście, co pokazuje, że USA to tak naprawdę kraj złożony z 50 małych krajów, z których każdy ma ochotę pójść własną drogą. To trochę jak w związku na odległość – niby jesteście razem, ale każdy robi swoje.
A teoria o Electoral College, to już w ogóle materiał na thriller polityczny. Ludzie lubią myśleć, że ich głos ma znaczenie, ale potem okazuje się, że wszystko sprowadza się do kilku osób, które rzucają kartki do urny jak na olimpiadzie matematycznej.
No i na koniec, sprawa Trumpa nie dostającego się na blankiety w Colorado i Maine. To jak zaproszenie na imprezę, które dostajesz, ale już wiesz, że bramkarz cię nie wpuści. Pokazuje to, że nawet w demokracji czasem trzeba mieć bilet VIP, żeby w ogóle móc startować w wyścigu.
Ale pamiętaj, choćby system wyborczy w USA wydawał się skomplikowany jak instrukcja obsługi VCR z lat 90., to jednak ma swoje uroki. Przynajmniej daje światu co cztery lata dobry serial polityczny do oglądania, z twistami w fabule lepszymi niż w „Grze o tron”.
Dupisz fleki
Nie chce mi się czytać spierdalaj
Ryj szmato i sam spierdalaj tam gdzie twoje miejsce gwalcony cwelu.
Twoja babcia gwałciła dziadka i potem cie wysrala
Kolego i po co się tu produkujesz? Przecież ludzie tutaj są zbyt zjebani by zrozumieć o czym do nich piszesz. Tutaj emocjonują się wpisami jakichś kurwobiedakow czy tam kurwobogaczy. Jeden chuj, bo jeden i drugi i tak są biedni.