Odkąd pamiętam w moim domu panował kult zapierdolu, ale takiego bezsensownego zapierdolu dla zapierdolu, a nie dla efektu. Nawet nie było mowy o tym, żeby jakiś dzień był wolny od zapierdolu.
Moi rodzice mieli na pierwszym miejscu w hierarchii swojej wartości zapierdol, potem długo długo nic, a potem inne rzeczy. Oczywiście zapierdol musiał być jak najcięższy i dawać efekt niewspółmierny do włożonego wysiłku, bo tylko wtedy nie mieli wyrzutów sumienia i poczucia, że zasługują na miano człowieka jeżeli padali z wycieńczenia.
Jeśli nie było nic do roboty to na siłę trzeba było szukać czegoś. np. odkurzać po 10 razy czyste pomieszczenie, przekopać ogród, żeby zakopać, przesadzić kwiaty w jedno miejsce, żeby potem znów przesadzić w stare. Dom był doprowadzony do stanu sterylnego, wyróżniał się na tle dzielnicy, nawet listka byście nie zobaczyli.
W pracy to samo. Najważniejsze żeby było ciężko, byle się narobić i koniecznie nie zarobić. Po kilka etatów, dodatkowych prac, a pensja ze wszystkiego naraz i tak gówniana.
Po jakimś czasie ja oczywiście też wpadłem w nerwicę i zacząłem tak funkcjonować, żeby nie wyjść na darmozjada, bo brak zapierdolu, nawet w niedzielę to najcięższy grzech. Nie umiałem usiedzieć zanim nie zrobiłem czegoś.
No i rezultat jest taki u moich rodziców. Permanentne przemęczenie, zrujnowane zdrowie, stawy, nadciśnienie, problemy ze snem, brak przeżyć i wspomnień, praktycznie prawie nigdy nigdzie nie byli i prawie nie ruszają się z domu, kompletny brak czasu, ciągły brak pieniędzy i czekanie do pierwszego, chroniczne narzekanie przez moją matkę jakie życie jest ciężkie i jak ją wszystko napierdala, ciągłe konflikty i licytacje kto więcej i ciężej zapierdalał.
Ciekawe co będzie na koniec życia, gdy uświadomią sobie, że jedynym wspomnieniem jest zapierdol.
Ale dumnie powiedzą, że nikt tak nie zapoerdalał, co oni, a w niebie czeka już na nich przydział iście niebiańskiego zapierdolu i na pewno będą mogli piwrwsi wybrać, na jakim dziale w niebiesiach chcą zapierdalać.
Haha kocham Cię za ten koment 🙂
Komuś sprytnie udało się sprowadzić umysły większości do poziomu maszyny i naznaczyć ów defekt cnotą. Tragiczne i śmieszne zarazem. Grunt, że Ty możesz się uratować. Pomyśl o tym 😉
No i znowu ktoś poruszył temat Nieba…
Jakakolwiek praca tam to czysta przyjemność, nie ma zmęczenia itd. Myślę, że może być najwyżej znudzenie.
Skoro zmysły nie są tak ograniczone jak tu, na Ziemi…
Już coś o tym pisałem.
A poza tym jestem ciekawy co by mnie tam pasowało…
Może taki zawód jak Kowal albo Górnik.
Skurwiała krew, niewiem skad ten debilizm sie bierze, u mnie tez to samo, no ja zapierdalam i robie nadgodziny. Ale wtedy kiedy mi sie zachce, kiedy czuję efekt dobry , a tak to mam wyjebane na robote i chuj. Aa rzeczy ktore naprawde trzeba zrobić, a sa takie ktore średnio, a sa takie ktore calkiem w dupie miec.
Hahahahah cudowna chujnia! 🙂
Napiszę tak – zapraszamy do złożenia CV w naszym Łódzkim Wydziale Fabrycznym. Pierwszy raz w historii naszego przedsiębiorstwa zwalniam cię z konieczności uiszczenia 500 zł opłaty za rozpatrzenie podania.
Kurde, ale proma.
Szkoda, że się nie załapałem.
Kiedyś (a więc w wieku 19-22 lat) mogłem siedzieć i siedzieć przy komputerze i było mi z tym kurwa bardzo dobrze, a teraz?
Tak jakbym nie mógł usiedzieć w miejscu.
Nie spodziewałem się takiej przemiany u mnie.
Być może stworzony jestem do zapierdalania.
Szkoda tylko, że zdrowia nie uszanowałem, więc nie wiem czy bym się w pełni nadawał do takiego zapierdalania.
Nic nie poradzisz, to taki typ człowieka, perfekcyjny robol dla systemu wyzysku. Ślepo wierzą, że sam ich wysiłek zasługuje na pochwałe, i nie są w stanie pogodzić się, gdy cały zapierdol nic im nie daje.
Twoje stare to zjeby
Pracować trzeba, bo niestety na tym chujowym świecie hajsy są niezbędne do spokojnego życia, ale trzeba robić to na minimum i kiedy tylko sie da opierdalać się bez wstydu.
Kultura lodow polnocy zapieprzaj przed zima. I tak kolko
Ty akurat możesz dla odmiany dobrze to wykorzystać. Nie żyć do pierwszego jak rodzice i narzekać jak jest ciężko, tylko zarobić i coś z tego mieć, jakąś radość. Inwestować w siebie, dom, rodzinę.