Zabrzmi jak fejk, chociaż historia to prawdziwa. Otóż od rana nie czułem się zbyt dobrze. Obudziłem się i od razu poleciałem na tron. Nie wiem czym to bylo spowodowane. Dzien wcześniej jadłem jakieś tam chińskie żarcie. Ale wyglądało dobrze. Tak czy inaczej, przepędziło mnie konkretnie z samego rana. Później jeszcze dogrywka i karne w pracy. No i wróciłem do domu, zadowolony, że to już koniec. Ależ się myliłem… Późno już, leżę w łóżku i mam zamiar zaraz pójść spać. Ale znowu czuje, że w żołądku rewolucja. Bulgotanie, wirowanie, pierdy śmięrdzące tak mocno, że samemu mi niedobrze. Myślę sobie, trzeba będzie jeszcze raz iść przed spaniem. Dla świętego spokoju. Więc wstajęz wyra i przemykam cicho do kibla. W salonie śpi jakas pizda, którą mój współlokator musiał zaprosić. Ten to też jest aparat. Wiecznie ktoś w mieszkaniu musi być. Nie wspominając, że swoją sypialnie wynajął na airbnb, w dupę jebany. Wiem, że nie śpi. Sama była w kiblu kilkanaście minut wczesniej. Słyszałem. Ale co poradzę ? Zaczynam. Siadam i próbuję cicho… Nie da się. Zaczyna się kanonada. Z dupy wylatują nieziemskie wręcz ilości rzadkiego gówna. Trwa to z 2 minuty. Na pewno ją obudziłem. Tych chujów w jego sypialni też. W końcu mało kto jest przyzwyczajony do takich odgłosów o 1 w nocy. Kafelki na ścianie w kiblu i zasuwanie drzwi z chyba kurwa tektury też nie pomagają. Odwracam się po papier i tu pierwsza niemiła niespodzianka. Jest go tyle co kot napłakał. Nie ma opcji żebym podtarł tym dupę po takim bombardowaniu. Od razu pojawia się drugi problem. Siedziałem trochę za blisko tyłu muszli. Wiecie jakie te kible teraz małe. Krótko mówiąc, osrałem klape z tyłu. Nie dużo, ale na to też papier pójdzie. Zaczynam podcieranie. Biorę tak mało, jak to tylko możliwe, zeby nie ujebać sobie dłoni. Ujebałem. Odkładam 2 kawałki na bok, żeby było na muszlę. Reszta kończy się bardzo szybko. A dupa dalej brudna. Całe poślady w gównie. Pryskało, bo siła wyrzutu, jak wiecie, w takich sytuacjach bywa potężna. Podejmuję decyzję. Prysznic. To mój jedyny ratunek. Ale jak wrócić do pokoju po ręcznik ? Przez tego skurwysyna musiałem wynieść ręcznik do swojego pokoju, bo on albo jego goście zaczęli go używać. Zdejmuję z siebie wszystko i szybciutko udaję się do pokoju. Wracam i już myślę, że będzie ok. Ale atrakcje jeszcze sie nie skończyły. Od razu zauważam, że choć gówno się spłukało, to muszla pod samą klapą jest cała brązowa. Woda tam nie dosięga. A ja nie mam papieru, żeby to wytrzeć. Tej kiblowej szczoty też nie. Myślę, rozglądam się. I mam ! W kabinie leży gąbka, której używam czasem do mycia butów. Wycieram muszlę i wyrzucam gąbkę do kubła. Nieźle będzie jebać z rana. W końcu mogę wziąć prysznic i zmyć z dupy resztki kału. I kiedy to robię, dostrzegam kolejny problem. Nieproszony gość z salonu położył(a) w kabinie swoją maszynkę do golenia nóg. Znak, że trochę tu posiedzi. Oprócz tego jeszcze mydło w płynie i inne pierdoły. A spływające z moich pośladków gówno, pod wpływem ciśnienia, z pewnością trafia na jej rzeczy. Najbardziej martwi mnie ostrze jej maszynki. Oby nie dostała jakiegoś choróbska. Z drugiej strony, to powinno ją nauczyć, żeby nie wpierdalać się komuś do chaty. I do kibla. To miał być mój prywatny kibel. Co za noc. P.S. Mam nadzieję, że po tym wpisie nie przyciśnie mnie już więcej. Bo nie mam już papieru.
Gówniana noc
2016-06-28 19:3457
12
Chujnia koniec
Znaczy się przyszedłeś złożyć reklamację na produkowane przez nas konserwy patałachu, tak? Uprzejmie raczymy zawiadomić, że, nomen omen, gówno nas to obchodzi. Pokłonić się i odmaszerować. /Mesio PS. Ale sam sobie winien jesteś, patałachu. Po chuj żresz w jakiś spelunach? Pan twój nawet już nie wspomina o tym, że gdybyś zarabiał te 17 tysi netto miesięcznie i jeździł mesiem (W212), to stołowałbyś się w najlepszych knajpach w okolicy, po czym gdyby, nie daj Borg, przydarzyła ci się niestrawność, to sraczkę za ciebie odbębniłby właściciel knajpy. Ale czy tak trudno sobie ugotować tę zupinę i kartofle? Wygodni się robicie, patałachy… Za dużo w dupie i się w niej poprzewracało… Loch swoich do garów już, pantoflarze, nie jesteście w stanie zagonić (zresztą, mało która potrafi pewnie choćby jajecznicę usmażyć), sami zaś się nie kwapicie, tłumoki obsrane. A co tam, żarcia ugotować… Jak widać po chujni, wy się nawet podetrzeć po sraniu nie potraficie… Nie mówiąc o tym, żeby porządnie… Pan wasz czasem myśli, że przydałoby się wam, żeby ten pierdolony kłamczyński porządził z dekadę lub dwie i, rujnując kraj, nauczył was podstaw przetrwania i radzenia sobie. Wiesz ty, patałachu, że w czasach młodości Pana twojego papier toaletowy (o jakości ściernego) był wysoce poszukiwanym towarem deficytowym? A ludzie jakoś podtarci chodzili… A ty masz klęskę żywiołową, bo papieru do dupy ci zabrakło… Ciesz się, że masz kibel, w mrówkowcu, bo inaczej to miałbyś jak „nadzieja polskiej prozy” Oborniak opisywał: „Sracz był oddalony od wyra, szło się w deszczu. Gówniane to były czasy!”.
Wytrzyj dupę jej szczoteczką do zębów. Będziesz miał gwarancję, że nigdy już ci się nie wpierdoli na chatę.
Nawet araby juz dupe ręką sobie nie czyszczą, na to są inne metody.
A ty pierdolony gamoniu nawet przed sraniem nie patrzysz czy jest papier!
Takich jak ty to bym najlepiej w tym obesranym kablu utopił.
Boże co za bydło jebane.
Nie rozumiem jak można trzymać rzeczy typu maszynka do golenia, ręczniki czy szczoteczka do mycia jamy ustnej w właściwie publicznej toalecie. Bywałam u znajomych w akademikach i takie cuda tam widziałam, że jestem na 101% pewna, że ci brudni ludzie na coś chorują.
cudowny wpis
To był naprawdę kawał dobrej beletrystyki! Piękna historia! Czekamy na bis! Pozdrawiamy, redakcja Fabryki Słów.
bis wpisu czy sraczki:
Usrałem sie ze śmiechu. Dzięki stary.
Zajebiste ;)))))
Powiem Ci, ze sie naprawde dawno taką gówno chujnią nie usmialem w robocie