Jestem malkontentką

W tym roku udało mi się rozwiązać dwie największe chujnie życiowe, czyli samotność i kasę. Zacznijmy od tego, że mam 25 lat i przez większość swojego życia spędziłam na garnuszku rodziców. Jedne, drugie studia i tak jakoś wyszło, że nie udało mi się wcześniej uniezależnić. W końcu udało mi się znaleźć normalną pracę za całkiem niezłe pieniądze. Duża, międzynarodowa, renomowana firma. Wynagrodzenie sporo wyższe od średniej krajowej (nie ma jakiegoś mega szału, ale jak na pierwszą poważną pracę jest zdecydowanie dobrze). Jakiś czas przez znalezieniem pracy poznałam mężczyznę idealnego. Nie będę tu się specjalnie rozpisywać, grunt w tym, że facet ma wszystkie cechy, których zawsze szukałam u płci przeciwnej, jest we mnie zakochany tak samo mocno, jak ja w nim i za miesiąc się do mnie wprowadza. Mamy podobną wizję wspólnej przyszłości, a dojście do obecnego etapu wymagało od nas obojga sporo wysiłku, więc jesteśmy w stanie naprawdę docenić to, co nas łączy. No więc w czym problem?! W tym, że jestem pierdoloną malkontentką i wiecznie mi coś nie pasuje. Nie pasuje mi chociażby to, że wciąż mieszkam w tak zwanym mieszkaniu studenckim. Przeżyłam w swoim życiu naprawdę sporo i chyba zaczynam czuć, że najwyższa pora przejść na „kolejny etap rozwoju społecznego”. Wspólne kupno mieszkania w chwili obecnej nie wchodzi w grę. Mimo że chcę być ze swoim mężczyzną to uważam, że jeszcze zdecydowanie za wcześnie na tego typu przedsięwzięcia. Sama nie chcę się wiązać kredytem na 40 lat, tym bardziej, że nie mam pewności czy za rok czy dwa nie zmienię miejsca zamieszkania. Kolejna sprawa to poruszanie się po mieście – komunikacja miejska się wiecznie spóźnia, przemieszczanie się samochodem jest mega drogie i wiecznie się stoi w korkach, a na piechotę jest za daleko (roweru nawet nie mam, ale sądzę, że też by mi się nie chciało jeździć do pracy 40 minut w jedną stronę). Następna rzecz to alkohol. Wszyscy moi znajomi piją. Sporadycznie zdarzają mi się wyjścia/spotkania bezalkoholowe. Zaczynam uświadamiać sobie, że to może być niebezpieczne i trzeba w jakiś sposób proceder wszechobecnego picia ukrócić (to może wiązać się poniekąd z wspomnianym wcześniej przejściem na kolejny etap rozwoju społecznego). Pokrewne fajki – ja palę, mój facet pali, mnóstwo znajomych (w tym z pracy) też pali… I co z tego mamy? Poranną chrypkę, zwiększone ryzyko infekcji górnych i dolnych dróg oddechowych, już nie wspominając o poważniejszych schorzeniach, jak chociażby rak płuc, no a poza tym za 300 zł miesięcznie można polecieć do Paryża i z powrotem. Wiem, że powinnam rzucić, ale mi się nie chce. Odkładam to w czasie, wynajduję sobie coraz to nowe, bezsensowne wymówki i palę dalej. Ostatnia sprawa to pisanie pracy mgr – w sumie to nie mam nawet tematu, termin czerwcowy już mi przepadł, co września teoretycznie powinnam się wyrobić, ale nie mam na to czasu, ani specjalnie chęci, żeby ten czas wygospodarować.

18
43

Komentarze do "Jestem malkontentką"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Polecam wyjechać z Polski- u nas jest taki syf z biedy.

    0

    1
    Odpowiedz
  3. Mnie też denerwują te rzeczy, ale nie uważam się za malkontenta, bo nie jestem niezadowolony ze wszystkiego. Jak coś mnie denerwuje to staram się to zmienić. Jest mnóstwo rzeczy, które mnie cieszy, one są w większości, a problemy rozwiązuję jeden po drugim i jestem coraz bardziej zadowolony ze swojego życia. Malkontent jest wiecznie niezadowolony ze wszystkiego, ja tego u ciebie nie widzę. Może jesteś po prostu przemęczona, bo korki, komunikacja miejska, brak własnego kąta i nałogi to wkurwiają chyba każdego.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Jesteś typem kobiet których nienawidzę. Bez obrazy. Ja np. mam 23 lata i mieszkam do tej pory z rodzicami,a ty masz ten komfort że mieszkasz w akademiku i jeszcze kurwa narzekasz. Piszesz że chcesz się ustatkować ale nie chcesz z nim zamieszkać bo „za wcześnie”, tylko że ja już chciałbym np. zamieszkać z moją kobietą ale nie mogę bo nawet kredytu bym nie dostał przez moją chujową mało płatną pracę. Ona jeszcze studiuje na dziennych więc nie pracuje więc podejrzewam że jedyny kredyt jaki bym dostał to 1000 zł. Ciężkie czasy mamy w kraju jeśli chodzi o mieszkania, ale ogarnij się troszeczkę. Musisz zadać sobie pytanie czego ty właściwie chcesz bo z tego co widzę to jedyny problem w twoim poście to to że nie możesz rzucić palenia i praca mgr. Studia – (oh kurwa jakie to straszne, męczarnia napisać parę stron), mam fajną pracę – o ja pierdolę idę się zabić, to straszne. Sorry za tę ironię ale nie mogę czytać postów ludzi którzy nie mają problemów. Pomyśl, masz ręce, nogi, jesteś zdrowa psychicznie, nie jeździsz na wózku, masz pracę, faceta, studiujesz więc W CZYM DO CHUJA MASZ PROBLEM? xD

    0

    1
    Odpowiedz
  5. Szczera chujnia. Z nałogiem pomoże ci chyba jakaś terapia, choć mój dziadek miał silną wolę i po wielu latach palenia rzucił i nie pali, a ma już 80 lat! 🙂
    Co do mieszkania to poczekaj aż weźmiecie ślub, bo znam sytuację, że para zaręczona z mieszkaniem – w ostatniej chwili się rozpadła. Co do znajomych – to że oni piją to ich sprawa. Grunt, że ty i twój facet nie pijecie za dużo. Na koniec to zobacz jak twój mężczyzna odzywa się do matki czy siostry, bo „lepiej się do ciebie odzywać po ślubie nie będzie”. Pozdro.

    0

    1
    Odpowiedz
  6. Moim zdaniem potrzebujesz porządnego kopa w d..ę!

    0

    0
    Odpowiedz
  7. @ 7,8,9 pierdolcie się bo pierdolicie, tyle powiem. Nie wiem skąd bierzecie takie kobiety, ale widać ciągnie swój do swego. Ja wiem czego chcę, zawsze mówię wprost i jeszcze nigdy nie miałam takich idiotycznych problemów z facetem.A autorko -ja pierdolę -powiedz to jemu, ciekawe czy sama okazujesz mu miłość?

    0

    0
    Odpowiedz