Kula u nogi

Mieliście kiedyś takie uczucie że jakieś miejsce pozbawia was wszystkiego i nie daje nic w zamian?
Ja mam takie miejsce. Jest to pewna wiocha na pograniczu podlaskiego i mazowieckiego.
Odznacza się ona kilkoma cechami szczególnymi.
1 Urodziła się tam moja matka.
2 Podobnie jak ona wyjechała z tamtad każdy kto ma teraz mniej niż 60 lat.
Mieszkanki tej wiochy to steryczałe emerytki przywodzący na myśli stara babę z krowa z tego filmu do którego podkład muzyczny grali Golce. Mieszkańcy męscy zaś to po prostu alkoholicy i skorupy ludzkie.
Główny łańcuch do którego jestem przywiązany do tego zalesia nazywa się Leokadia. To moja babcia.
Nie wyróżnia się od typowych mieszkanek tej wiochy absolutnie niczym poza faktem bycia dawna historyczką w klasie podstawówej.
Obecnie to 70 letnia drogą się w każdym słowie wywłoka która plecie cały czas intrygi i zatruwa ludzi życie. Jej jedynym towarzyszem w domu jest pies którego trzyma od 2 lat w oborze i karmi go jakimś gównem. Pies jest chory i jestem chyba jedyna osobą która o niego dbać za co mnie ubóstwia, ale nie będę tu rozpisywać się o nim.
Na dej dziurze moja matka na miejscu starego pola na ziemniaki wraz z ojcem jakieś 10 lat temu rozpoczęli budowę domu.
Budowa szła w miarę sprawnie do puki nie umarł dziadek i nie miał kto się nim zajmować bez dojeżdżania. Od tamtej pory ( jakieś 7 lat) dom stoi w miejscu jako szkielet z pustaków z dachem. Przez te 7 lat moim rodzica starczyło na tyle weny że zdołali w niego wstawić okna. Powodem tego udoskonalenia była potrzeba zmienienia tej rudery w magazyn którym z resztą jest po dziś dzień.
Po wprowadzeniu przejdę do meritum mojej chujni. Moja matka to podobnie jak jej matka wkórwijaca wszystkich furiatka która zatruwa innym życie. A mój ojciec mając idealny pretekst do nieprzebywania w domu praktycznie od kiedy pamiętam spędza każdy dzień wolny lub godizny po pracy w wyżej wymienionej wiosce.
Budowa stoi w miejscu ale jak to w takich miejscach zawsze znajduje sobie coś do robóty. Ścina drzewa i je tnie na opał (chuj z tym że jest tego całą jebana komórka starczajaca na 3 lata), poprawia coś w domu babci (czterpokojowej ruderze w której chyba nawet okna są zapleśniałe), układa drewno, układa siano, łazi i się patrzy, uprawia chuj wie poco zrobiony przed niedokończonym domem ogrodowy, kosi trawę, łazi po lesie itp.
I można powiedzieć że w sumie nic mi do tego. Problem z tym że on mi kurwa od tych siedmiu lat odbiera smak życia. Jeśli nie przebywałem całe dnie poza domem, w szkole u znajomych, w robocie, szukając lasek z którymi mogę się jebać itp. To zaciągał mnie tam praktycznie zawsze. Czasem podchodziłem do tego jako pomagania mu na stare lata ale ludzie wszystko ma swoje granice.
Ja przez praktycznie cała młodość nie miałem możliwości normalnego spędzania czasu w domu. Wszędzie zawsze czekały mnie jakieś chujowe zobowiązania z których gówno mi przychodziło. I to zawsze było najgorsze właśnie.
Że z tej roboty i tak nigdy nic nie będzie i że tylko jak syzyf nazapierdalam się lub przesiedze
(czekającc na ojca aż skończy łazić po podwórku) na jakimś zadupiu w którym nic nie da się normalnie zrobić albo z nikim z kontaktować.
Nie dali mi spokoju nawet jak byłem w rodzinnym mieście na studiach i siedzialem na zajęciach zwykłych i dodatkowych do 18 często.
Ten chuj potrafił mnie odbierać prosto z uczelni i zawozić na jakieś durne poprawianie słupa do anteny które zawsze musiało trwać chuj wie ile czasu. Jebać że mam na rano zajęcia, jestem niewyspany od tygodnia i prawie że padam na mordę. Pieprzyć to że muszę się uczyć w domu i zrobić jakieś zadania żeby lepiej ogarnąć elektronikę.
Moi rodzice zrobili ze mnie jakiegoś paroba które jest na pierdolonej smyczy. Spokój jako taki mam teraz od kiedy kupiłem auto i potrafię w nim przesypiać noc na pustych parkingach dla świętego spokoju.
Także obecnie wolę koczować jak bezdomny w aucie niż wracać do mojego domu.
Za miesiąc wyjeżdżam za granicę do pracy. Jeśli spełni się moje marzenie to nigdy nie wrócę do Polski. Bo już nic mnie tu nie trzyma.
A jeśli kiedy kolwiek przepiszą na mnie tę działkę to rozpierdole ją do gołej ziemi i posypie solą.

34
5

Komentarze do "Kula u nogi"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Rozumiem Cię stary.

    1

    0
    Odpowiedz
  3. w tym poście jest tyle pomyłek że czytam czasem 4 razy to samo zdanie żeby skumać kontekst albo podmienić pomylone słowo. Poziom tej strony spadł mocnoooo

    2

    2
    Odpowiedz
  4. Wal konia, pij whiskey i ruchaj, kradnij krokodyle, szczaj do zlewu w pracy w pomieszczeniu socjalnym, wkładaj zapałki kolegom z pracy w szafki z ubraniami i podpierdalaj im papierosy, mleko z lodówki i kawę. I nie zapominaj o cukrze. Jak postawią jakieś jogurty czy serki to też bierz. Napoje, cukierki. Ale sam nic nie noś do roboty. Niech cię dokarmiają. Ja tak robię, i stać mnie na wszystko.

    2

    0
    Odpowiedz
  5. Twoim marzeniem jest jebanie u Niemca/Holendra/Angola/Austriaka na magazynie, a w najlepszym przypadku przy komputerku przez 9 godzin i trzymanie się jak najdalej od działki, bez której nie ukończyłbyś studiów bo dawała Ci ukojenie oraz możliwość wymagającej pracy w międzynarodowym środowisku, podejmowania trafnych i szybkich decyzji? Pewnie kurwa, wyjedź, to jeszcze usłyszysz żeś niewdzięcznik ahaha. Zdupcaj z toksycznych/odbierających chęć do życia środowisk jak najszybciej i nie patrz czy to kurwa jest konkubina/”przyjaciel” znany od dziecka czy rodzina. Po prostu zdupcaj i najpierw jesteś Ty, a dopiero jak siebie polubisz to możesz być wartościowym dla osób trzecich i budować fajne relacje. To moje zdanie, żadna wyrocznia, ale i tak warto czasem jebnąć setę czystej „na hejnał” i zaśpiewać „modlitwę” w wykonaniu Pana Nalepy 😉

    1

    1
    Odpowiedz