Minęły dwa miesiące od śmierci mojego wujka (brat mojej mamy), był najmłodszym dzieckiem wśród 5 rodzeństwa. Wujek miał niecałe 35 lat, nie miał żony i dzieci, za to miał przepisany cały majątek od matki (dom i 4 działki budowlane w pięknym miejscu bo aż w Beskidach). Na co zmarł nie wiem, prawdopodobnie przez alkohol, zresztą nie mam pojęcia, mieszkamy na drugim końcu Polski niż nasza rodzina, więc nie wiemy za bardzo co się działo tam i na co chorował, prawdopodobnie się też nie dowiemy. I właśnie dochodzimy do najbardziej wkurwiającej mnie sprawy. W dniu pogrzebu zaczyna się jedna wielka szopka. Zjechała się cała rodzina w tym ja i moja matka (moi bracia z ojcem nie chcieli jechać). Wszyscy niby pogrążeni smutku, wujostwo zachowuję pełną powagę, na babci to w ogóle wrażenia jak by nie zrobiło, że jej syn zmarł a moje kuzyneczki odziane w skąpe miniówki szły na przodzie i tak żałośnie udawały płacz, że już wiedziałam, że coś jest nie tak (jedyna osoba która szczerze płakała to była tylko moja matka, ja mało co znałam wujka). Swoją drogą dość komiczny widok jak obie kuzynki pochylają się nad trumną próbując pocałować krzyż tak się nachyliły, że stringi wyszły, aż klecha przestał śpiewać i założył okulary. Kiedy po pogrzebie cała rodzina zebrała się na stypie zaczęła się debata. Już nikt nie był pogrążony w smutku, nikt nie płakał, zaczęło się gadanie o majątku. Jeden wujek jak sam stwierdził, żałował że kupił sobie dom bo jak by poczekał ze śmiercią swojego brata to by już miał wszystko gotowe i nie musiał wydawać swojej kasy. Drugi wujek stwierdził, że jego syn się żeni za dwa miesiące więc wszyscy muszą zrzec się spadku (który przechodzi automatycznie po śmierci wujka na resztę jego rodzeństwa) dla jego syna, bo państwo młodzi nie mają gdzie mieszkać. Trzeci stwierdził że bierze wszystko i sprzedaje bo ma kredyt zaciągnięty w banku na mieszkanie i trzeba go wspomóc. No i tak zaczęła się kłótnia do której nawet wpierdoliły się moje kuzynki i ciotki. Ja byłam w szoku, moja matka była w jeszcze większym szoku. To jest niepojęte, że własna rodzina robi coś takiego. Banda jebanych hien. Własna rodzina a sprzedałaby cię za kilku złotych. Wkurwia mnie to, moja matka nawet nie chcę o tym słyszeć. No i tak dwa miesiące mijają od śmierci wujka. Na początku moja matka chciała się zrzec spadku na rzecz jej rodziny, ale teraz zdecydowaliśmy się, że część mojej matki zostanie sprzedana obcej osobie. Wolimy sprzedać tą działkę obcym ludziom, bo własna rodzina nie zasługuję na nic po tym jak się zachowała. Za miesiąc mamy znów tam jechać, żeby ostatecznie było wiadomo jaka część spadku komu przysługuję, rodzina się dowiedziała o planach mojej matki, już zaczynają się groźby pod jej adresem, że jak to zrobi to oni się zemszczą na nas. W jaki sposób? czym? nie mam pojęcia. heh mam nadzieję, że nad ich grobem też ktoś będzie chłodno kalkulował ich majątek a nie to jakimi byli osobami.
Walka o majątek
2011-09-27 19:2543
64
no to smutne co piszesz, ale niestety jest to samo życie, zobaczysz [oby jak najmniej], że ludzie zdolni są do jeszcze podlejszych zachowań i posunięć kiedy tylko poczują korzyści materialne, i to właśnie jest życie i tłuszcza zwana ludzkością :/
Kurwa znam ten ból. Moja babka też wielką dziedziczką jest. Wygoniła moją matkę z domu ,bo wg jej moja matka nie żyje po Bożemu ,a ona nie może się narażać na plotki ludzi ,bo ma wiele hektarów ziemi… Na święta żadne do nich nie jeździmy ,bo tam zawsze są kłótnie o majątek.