Od dłuższego czasu zastanawiam się, czy nie zaszyć dupy bądź przestać całkowicie pić. Od dłuższego czasu zdarza mi się pić co piątek lub co sobotę – czyli wprawdzie nie codziennie ale regularnie po kilka browarów wszelkiej maści (dochodzę już do sześciu w porywach siedmiu). Najczęściej są to szczochy pokroju Romper czy Halne, od czasu do czasu Amarena i jej podobne – w skrócie byle tanio i waliło w łeb. Poza tym jednym dniem w tygodniu, w którym się podpijam, reszta dni jest bez alko – nie piję do tego stopnia, aż usnę na stole bądź zarzygam pokój. Przykładowo zrobię te kilka browarków na podwórku z kolegą i jestem w stanie o własnych nogach wrócić do domu i nie urywa mi się film, ale kurwa tak sobie myślę – co będzie dalej? Dojdę do 10 browarów, gdzie raz jest to od chuja kalorii i nie wychodzi ekonomicznie, a po drugie zdrowie leci. P.S Miałem robione ostatnio badania z krwi i ogólne organizmu – na razie jest wszystko okej.
Myślę nad wszywką bądź totalną abstynencją
2023-05-28 14:252
8
Przestań chlać, kurwa!
Ja bym spróbował mniejsze ilości, np. 1 piwo na tydzień, a po jakimś czasie ograniczyć to do… szklanki (200ml). Piwa! (Takiego typowego, np 4-6% alkoholu). Odstępy czasowe… wspomniałem o tygodniu, później można wydłużyć raz na 2 tygodnie, raz na miesiąc (!). Ja taką ilością oczywiście (200ml) się nie najebie, ale… po co mi to. Można żyć i bez tego tylko trzeba się przyzwyczaić.
Wydaje się „tylko jedno piwo”, a ja mówię „to są duże ilości” (alkoholicy mnie wyśmieją, tak wiem:) ).
Ja rok temu postanowiłem pić szklankę piwa 4.2% raz na miesiąc (żeby „dać wątrobie odpocząć”), w myśl zasady „nie zaszkodzi, a może pomoże”… Tak o, na uczczenie kolejnego miesiąca życia.
Obecnie zastanawiam się nad porzuceniem i tego.
Od jakiegoś czasu odczuwam wstręt do takich napojów.
Raczej nie byłem alkoholikiem.
To co nas nie zabije to nas wzmocni, rosjanie piją piwo na śniadanie (zawtrak) pod sklepem i tak dzwonią buteleczką o złote zęby. Kobiety: plaster boczku i kieliszek wódki. Przepraszam, nie kieliszek, tylko „stakan” mówcie jak jesteście u nas. Jaki tam „czarnuszek”?! Buzia umalowana na czerwono jak tylne światła. Das-fidania
OK. Mnie mogl grozic nawet alkoholizm, bo lubilem ten stan.
Wiecej mozna zrobic, np. napisac jakas notatke. Po piwach to glupoty wychodza (na drugi dzien sie dochodzi do tego wniosku), przynajmniej u mnie tak jest.
Ale jeszcze przed tymi problemami (z watroba. I to na pewno nie od alko, bo bardzo malo w zyciu wypilem).
Wystarczyla regularnosc i nalog pewny.
Teraz wole kawe w dzialaniu. Tez mozna sie otworzyc na innych i wedlug mnie jest lepsza w dzialaniu
Poza tym alko raczej nie sprzyja w czytaniu.
Mimo wszystko szkoda watroby. Po ch+j sie bardziej meczyc w pracy przez problemy z tym organem? Albo… chcecie zyc z natrectwami? Bo ja nie. Wole byc wolny.
Ja mam tak, ze nawet po 50tce wodki chyba nawet moge miec problemy z watroba (kiedys tak nie mialem).
Wiem jakie to sa objawy.
Pie+dole to cos
A, dodam cos jeszcze.
Lepiej sie czulem na drugi dzien gdy przejechalem 160km rowerem (w dosc szybkim tempie) niz kiedy wypilem nieco (bo nie pamietam ile pilem, ale raczej mala ilosc) dzien wczesniej, a juz tym bardziej wieczorem.
Mimo to pilem – wiem, glupota
Niedbanie o swoje zdrowie przez uzywki – to chyba zawsze bedzie w modzie.
Nie napisze juz jakiej modzie.
Sorki za brak polskich znakow, ale mi sie cos pierdzieli z klawiatura albo systemem
WIN zamiast ALT (i odwrotnie) mam kiedy korzystam z odbiornika USB. Na szczęście można remapować
Za duzo żłopiesz, chcesz stac sie brynerem, wysoko funkcjonujacym alkoholikiem?
Ja pije jednego drinka, czasami dwa ale rzadko (ale mocnego, z alkoholu 40%) raz na 2, czasami 3 tygodnie i zastanawiam sie czy to niebezpieczne.
Dlaczego?
Moj ojciec byl alkoholikiem, wypil caly ocean wodkim zapil sie na smierc i znam dobrze ta chorobe dlatego polecam wstrzemiezliwosc na tyle ile sie da. W zasadzie nawet rozwazam ograniczenie do picia 1 lub 2 drinkow co 4 tygodnie.
Jesli masz mozliwosc, zaprzestan picia calkowicie, bo te kurestwo zniszczy Ci zycie. Jesli widzisz, ze masz duze sklonnosci.
Chłopie, rzuć to w pizdu. Sam napisałeś, że przy chlaniu idzie ci sześć Romperów czy innych tanich szczochów. Kwestia lat i będziesz musiał łoić 10+ więcej, żeby się nagrzmocić. Rzuć to w pizdu albo naprawdę ogranicz do minimum i pij od okazji typu urodziny, święta itp.
Odlicz do pięciu i przestań pić. Dwa, dwa, trzy, cztery, pięć i nie pijesz. Ja tak zrobiłem i stać mnie na wszystko.
To ja tak robię! W przewach od piwa, 2 – 3 dni pije tylko wódkę.
Nie pije alkoholu od 2lat. Życie bez alkoholu jest lepsze.
Weź, Niepierdol!
a z Martini jeszcze lepsze.
Patus 100% = jebany zjeb!
Nie ważne co pijesz i w jakich ikościach , tylko robienie MASY pomoże ci uwierzyć w siebie i ograniczyć nałóg.
Co za pierdoły proponujesz? Ty, z jakiej ty religii?