Nie sądziłem nigdy, że cokolwiek tutaj napiszę, ale zdarzyło się. Istnieje duże prawdopodobieństwo nazwania mnie tchórzem, ale pogodzę się z tym, tak jak musiałem pogodzić się z diagnozą lekarza. Sprawa w pełni dotyczy się mojej dziewczyny, u której zdiagnozowano niemały guz na piersi, a decyzją będzie prawdopodobnie usunięcie jej. Oprócz tego problem jest również w innym miejscu i profilaktycznie (nie potrafię pojąć jak absurdalnie to brzmi) czeka dziewczynę usunięcie jajników. Nie potrafię uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Skutkiem jest oczywiście niemożność posiadania potomstwa, a moje tchórzostwo dalo się we znaki – odejść od niej. Jedyne wytłumaczenie, które plącze się po głowie związane jest z naszym niewielkim stażem w związku. Nawet dobrze się nie poznaliśmy, a już zapadła decyzja o tym, że nie będziemy mieć dzieci jeśli mielibyśmy kontynuować nasz związek. Prawdopodobnie nie sprawdzę się jako facet, pragnę uciec…
Nie wiem co robić
2016-11-29 20:2014
44
Wspolczuje stary ale moze nie rzucaj jej od razu, daj jej sie podniesc po chorobie i wtedy, to jest chujnia, ja ze swoja sie mecze bo nie mam odwagi z nia zerwac ale jakby zachorowala to by byla chujnia dopiero, bo by myslala ze dlatego ja rzucam
To uciekaj. Gdybyś ją naprawdę kochał, to do głowy by ci to nie przyszło. Widać nie jest to związek oparty na więzi między dwojgiem ludzi, tylko jakiś rodzaj spółki, w której jeden ze wspólników zaczyna mieć problemy i w perspektywie interes źle rokuje. Nie pasuje ci, nie masz ochoty się poświęcać, to tego nie rób, tego nikt nie może wymagać od ciebie na siłę. Skoro myślisz tak jak myślisz, to i tak nie jesteś dla niej odpowiedni, a ona dla ciebie.
„Widać nie jest to związek oparty na więzi między dwojgiem ludzi, tylko jakiś rodzaj spółki, w której jeden ze wspólników zaczyna mieć problemy i w perspektywie interes źle rokuje.”
Nie oszukuj się, patałachu (Pan twój domyśla się, że płci odmiennej)… Związek (i małżeństwo) to ZAWSZE jest coś właśnie w rodzaju spółki. Nikt nie wchodzi w to bezinteresownie. Tak było, jest i będzie. Już samo to, że wybiera się partnera pod względem tego, czy nam odpowiada ze względu na szereg kryteriów, o tym świadczy. A uczucie? Uczucia to wcale nie musi wykluczać.
BTW. W niektórych kulturach do dziś istnieje zwyczaj wyboru męża/żony przez rodziców lub rodzinę danej osoby. I pominąwszy patologię, rozsądnie przeprowadzone przez mądrych ludzi, wcale nie jest takie głupie. Ba, wręcz przeciwnie, mądry wybór niesie same korzyści, przyczyniając się z czasem nie tylko do życia na, szeroko rozumianym, poziomie, ale nawet i -właśnie dzięki takiemu życiu na poziomie- do pojawienia się z czasem autentycznych głębokich uczuć. A to, że jest to zgoła inne niż powszechna żeniaczka z ogłupienia pod wpływem chemii… No i co z tego? Rozwodów jest po tych wielkich uczuciach w chuj i jeszcze trochę. A w przypadku niesformalizowanych związków jest tego jeszcze więcej. Do tego kupa kłopotów, zdrad, tragedii itd. To co jest lepsze?
Takie życie. Każdy jest w gruncie rzeczy mniejszym lub większym egoistą i -do pewnego stopnia of koz- ten egoizm jest zdrowy i wskazany. Nie ma się co oburzać. /Mesio
PS. „Pierwszy raz bierzesz ślub z miłości, za drugim razem dla pieniędzy, a za trzecim dla towarzystwa” -Jacqueline Kennedy.
Nie, nie jestem kobietą. Chodziło mi właśnie o te „autentyczne głębokie uczucia”, to jest ta więź i na niej właśnie powinien opierać się związek. Kryteria doboru to rzecz oczywista, załatwiana na początku – owszem, ważna i konieczna, ale nie najważniejsza część całości. Jeśli koś traci z oczu to, co tu jest najważniejsze, to na prawdziwą spełnioną miłość nie ma szans. Ludzie czasem dobierają się pod kątem pozycji społecznej, zarobków, statusu materialnego, wyglądu – i tu wszystko jest super – a kompletnie się nie znają, nie rozumieją, nie ufają sobie. Jakby tego nie racjonalizować, to na końcu i tak chodzi o miłość, bo inaczej co jest wart ten cały cyrk.
Pizda jesteś. Skąd wiesz, samcze alfa, że ty też nie jesteś bezpłodny? Masz rację, zostaw ją, bo na nią nie zasługujesz.
xD nie ma jak święty gniew feministki o wyschniętych jajnikach
Dobra, patałachu, i tak już klęczysz pokornie czytając ten tekst, więc Pan twój, Mesio, w niezmierzonej łasce swojej naświetli ci, jak rzecz wygląda i co według Niego masz czynić.
Primo, patałachu, w takiej sytuacji (krótki staż, brak większych zobowiązań, brak potomstwa w przyszłości itd.) odejście jest chujowe, ale jest też logiczne. Pan twój się nie zdziwi taką decyzją. Dlatego, choć pewnie z przykrością, na twoim miejscu wyjaśniłby, że w sytuacji, gdy nie będzie potomstwa, a chcesz/planujesz je mieć (naturalna potrzeba), ze związku nici. I ona, pomimo wszystko, powinna to zrozumieć. Nie musi to zresztą oznaczać konieczności zerwania w ogóle jakichkolwiek kontaktów z nią, ale związku nie będzie.
Secundo. Istnieje możliwość posiadania potomstwa w takiej sytuacji.
Po pierwsze, dziewczyna może zamrozić jajeczka zanim jajniki zostaną usunięte. A potem surogatka załatwi resztę.
Po drugie, możliwości współczesnej (i przyszłej) medycyny są na tym polu olbrzymie (wystarczy wspomnieć o tym, że możliwe jest dziś potomstwo dwóch facetów (tym samym określenie „cudowne dziecko dwóch pedałów” niedługo nie będzie jedynie barwną przenośnią
) lub dwóch kobiet -na razie eksperyment zrobiono na myszach, z plemnika jednego samca i komórek skóry drugiego samca wyhodowano mysie potomstwo; BEZ udziału komórek jajowych), więc znów jest to kwestia surogatki.
Aczkolwiek. Pomimo tego, że technicznie nie ma przeszkód byście mieli dzieci, to nadal nie jest różowo. Pojawia się kilka innych problemów.
1. Musisz się liczyć z tym, że jest olbrzymie prawdopodobieństwo powrotu nowotworu. Tym samym musisz się liczyć z tym, że koniec nastąpi znacznie szybciej niż powinien. I zostaniesz sam (lub z dziećmi). To poważnie skomplikuje ci życie.
2. Musisz się liczyć z tym, że skorzystanie z surogatki niesie za sobą ryzyko, że trafisz na taką, która potem zrobi wam z życia koszmar. Tu niestety dowiesz się po fakcie, bo tego nie przewidzisz (chyba, że poprosisz np. przyszłą teściową o przysługę i to ona zostanie surogatką, będzie łatwiej).
3. Musisz się liczyć z tym, że potomstwo dostanie w prezencie zwiększone ryzyko zachorowania na raka. Owszem, nie do końca możemy przewidzieć, czy gdzieś tam w naszym czy drugiej osoby genomie coś takiego się nie plącze, ale jednak w przypadku chorób o podłożu genetycznym prawdopodobieństwo dziedziczenia ich jest dużo, dużo większe niż w przypadku potomstwa zdrowych osób.
4. No i -standardowo- musisz się liczyć z tym, że to ona kopnęłaby cię w dupę, bo przecież nie wiesz na tym etapie znajomości czy zakończy się happy endem.
Ergo: zabrzmi chujowo (ale takie jest życie): nie pakuj się w to. Czym innym jest bycie w długoletnim związku, czy w małżeństwie, a czym innym coś takiego, że ledwo się znacie. Korzystaj z tego, że się ledwo znacie i nie brnij w to dla swojego dobra. /Mesio PS. PS-a się Panu twojemu nie chce pisać.
Daj sobie spokój chłopok, zapewne jesteś gejem więc zostaw ją i poszukaj partnera.
Dla ciebie jest to czas zastanowienia się, czy na pewno kochasz akurat TĘ dziewczynę. Jeśli ją kochasz, to będziesz z nią bez względu na to co ją spotkało. A jeśli nie, to nie oszukuj ani jej ani siebie. Nie ma czegoś takiego jak związek z litości. Ja kocham dziewczynę. Ma na imię Ania. Tak naprawdę mogła by być moją córką. Ale gdyby jej się coś stało, nawet gdyby była oszpecona na całe życie, to i tak bym chciał z nią być. Nawet gdybym miał do końca życia podcierać jej tyłek i wozić ją na wózku. Pomyśl co ty czujesz do swojej dziewczyny. Czy bardziej kochasz ją, czy siebie.
Wiej, ona by bez wahania to zrobiła, jakby zostały spełnione dwa warunki 1. byłbyś dla niej za dobry 2. podwinęłaby Ci się noga.
Jak bys byl chujem to bys sie nawet nie zastanawial, masz obawy to jest normalne. Nie wiem co masz zrobic, jezeli ja bym byl w takiej sytuacji a ta dziewczyna by mnie kochala to bym jej nie zostawil. Ale musisz z nia rozmawiac, czuje ze bedziesz tego zalowal dla tego ze sie wlasnie zastanawiasz obojetnie co wybierzesz. A to powinna byc decyzja albo w jedna albo w druga strone i kropka. N.A.C.
Była szczepiona na hpv?
Spierdalaj! Znaczy się: uciekaj!