Hejka. Zauważyłem ostatnio sporo wpisów dot. życia samemu oraz pewnego rodzaju żal, który jest z tym związany.
Nie przejmujcie się samotnością. Ktoś tam kiedyś powiedział, że to niby taka straszna trwoga, ale jednak bez przesady 😉
Życie w pojedynkę ma wiele zalet i właściwie to one wszystkie (no prawie) sprowadzają się w zasasadzie do jednego: nikt niczego od ciebie nie oczekuje. I to jest prawdziwa wolność.
Przykładowo, nawet jeśli przy wspólnym życiu zostaje ustalona jakaś tam rutyna, która mniej więcej odpowiada obojgu, to jednak zawsze jest chęć aby wymigać się od obowiązków (prozaicznych, typu zmywanie naczyń). Problem w tym, że takie wymigiwanie się stanowi dyskomfort, zakładając, że jest się w miarę odpowiedzialną osobą. Problem jednak znika kiedy żyje się samemu. Bo nie tylko nie ma wówczas żadnej odgórnej* rutyny, ale również nie ma osoby wobec, której odczuwałoby się jakieś zobowiązanie aby coś zrobić, już.
*Taka rutyna byłaby oczywiście obopólna, ale zastanówcie się jak szybko przerodziłaby się ona w zwykły chore (ang.)
Na dodatek, działania, które stanowią jakąś tam formę obowiązku to zaledwie połowa spektrum. Są jeszcze działania, które samemu chce się wykonywać, ot tak dla przyjemności, a które mogą ulec pewnym ograniczeniom.
Osobiście lubię muzykę. Głośną. Kto gra na wzmacniaczu lampowym ten wie, że zaczyna on brzmieć dobrze dopiero po pewnym rozkręceniu master i gaina. Czy żyjąc z załóżmy, nawet ekstra dopasowaną i kochającą dziewczyną, nadal mógłbym grać w taki sposób? Pewnie tak, nawet na pewno. Ale czy mógłbym to robić kiedykolwiek, tak jak teraz? Hmm I hope xd.
Jednak jeśli chodzi o samo głośne słuchanie muzyki. Rano, przy zmywaniu naczyń z wczorajszego jedzonka to już raczej nie.
To również sprowadza się do oczekiwań drugiej strony. Ponieważ ta druga strona ma oczekiwania, że nie obudzę jej odpalając rano punk na pełnej.
Gdy druga strona znika, to znikają również oczekiwania. No i to już można sobie wymieniać. Przygotowywanie posiłków, wyrzucanie śmieci, robienie zakupów, zajmowanie łazienki etc. Wszystkie tym podobne rzeczy pozostają wyłącznie w dyspozycji jednostki dopóki owa, jest właśnie jednostką.
Właśnie dlatego, wspólne życie jest rezygnacją z części wolności. Tej która płynie z życia w pojedynkę.
Disclaimer: Nie twierdzę, że życie we dwoje ssie po całości i wgl nie ma zalet. Jednak wybór pomiędzy jednym, a drugim wymaga świadomej decyzji oraz wiedzy na temat plusów i minusów.
Nonkonformista
„Życie w pojedynkę ma wiele zalet i właściwie to one wszystkie (no prawie) sprowadzają się w zasasadzie do jednego: nikt niczego od ciebie nie oczekuje. I to jest prawdziwa wolność.”
Tak. Ale za wszystko się na tym świecie płaci, więc za to też.
Tu problemem są choroby, wypadki i starość. Oczywiście taki problem mają też i ci, którzy nie są samotni, ale na ogół jest on mniejszy przez to, że przynajmniej potencjalnie jest ktoś do pomocy.
Samotne życie byłoby zajebiste, gdyby człowiek był wiecznie zdrowy i właściwie nieśmiertelny, a to jest śpiewka przyszłości (dalekiej lub nie, ale co z tego – my się na to pewnie nie załapiemy).
Wystatczy ze typa kamica nerkowa dopadnie to sie zesrka , kto go zawiezie do szpitala?
Nie wiem czemu tyle minusów.
Ja właśnie miałem napisać pod jakimś tematem komentarz dotyczący życia w samotności, dużo zalet, ale nie chcę nikogo zachęcać do zostania samym z wyboru.
Dobrze jest mieć dużo dobrych znajomych, żeby nie było tak łyso 😉
Jedyne czego by mi mogło brakować to czułości i bliskości.
Tak już pomijając wiadomo co.
To walcie gruchy do poduchy incele jebane
Lejdis end dżetnelmens, przed Państwem główny powód zawierania 3/4 małżeństw w Polsce. Nie chcesz wiecznie walić konia to się ożeń!
Radość z egoistycznego hedonizmu szybko się wyczerpuje. Przez jakiś można mieć z tego frajdę. Później tylko nieliczni potrafią żyć samotnie i nie zgubić sensu. Miejmy nadzieję, że jesteś w tej nielicznej grupie.
Bez większego celu trzy czwarte traci sens, bez względu czy się bawią w żeniaczkę czy się w nią nie bawią…
Piszcie, piszcie do niego! o godzinie 00:46….. przeciez ON nie zyje; nie ma oczu ani uszu. Trup Zombie.
Właściwie to napisałem to koło 21:30, poprzedniego wieczoru. A jeśli chodzi o Admina to najwyraźniej jest sową i tyle.