Brudasy na klatce schodowej

Stary Ursynów. Blokowisko, które 40 lat temu Karwowski z Maliniakiem stawiali w słynnym serialu. Każda klatka po naście pięter, na każdym po parę rodzin. Co rano pewnie połowa towarzystwa zakłada czyste koszule, wyprasowane garsonki i zapylają na swoje 8 godzin w pobliskim „Mordorze”. Na klatce nie usłyszysz ani „dzień dobry” ani odpowiedzi na takowe, chociaż pewnie teraz pod Giewontem im się gęby od tego nie zamykają. Ale miało być o brudzie….
Czysta klatka, spółdzielnia robi co może i walczy z wysiłkami zamieszkującego ją bydła. Chciano zlikwidować zsyp, ale leniwe bydło przegłosowało, żeby został. Więc jest. Trafić do niego łatwo, spod samych drzwi mieszkania da się na węch, na klatce wali jak w śmietniku. Ale drzwi do „komory zsypowej” ciągle otwarte, chociaż klamka jest i nawet działa. Sam wlot do zsypu oczywiście zatkany bo pokupowali sobie największe kubły na śmieci jakie były w sklepie i największe wory do nich bo rzadziej chodzić trzeba, w końcu daleko jest, nie. Duży wór, wiadomo, nie mieści się więc wciska go taka z takim i jak tylko da się klapę zamknąć to załatwione, myk do domu i to zadowolenie z pustego kosza pod zlewem, kiedy kto inny bedzie musial przepychać kijem zanim zrobi miejsce dla swojego wora. Raz zaczepiliśmy taką bośmy się w drzwiach owego zsypu spotkali. Proponuję, że dam swoj kijek niech przepchnie a ona że zawoła męża. Spoko, myślę, niech facet zrobi to za nią jak się boi paznokcie połamać. Przyłazi jej drab i mówi patrząc z góry, że mam pecha i jak mi sie nie podoba to możemy o tym porozmawiać…. Wymiękłem.
Druga sprawa ulotki w skrzynkach na listy. Wszyscy je rzucali prosto na podłogę zaraz po wyjęciu, niektórzy kładli na skrzynkę. Na koniec dnia niezły bałagan się z tego robił. Aż pewnego dnia pojawiło się tekturowe pudełko i ulotki zaczęły prawie wszystkie trafiać do niego. Można powiedzieć, że się przyjęło bo bałagan zmalał. Nie to, że znikł. Po jakimś czasie jakiś idiota uznał to pudełko za filię śmietnika i wrzucił tam worek, którego mu się nie chciało wpychać do zsypu.
I wiecie co ? To też się przyjęło, prawie co rano obok pudełka na ulotki stoi sobie plastikowy wór pełen śmieci a czasem nawet kilka. Zastanawiam się, jak wyglądałaby ta klatka schodowa gdyby nie dzielnie walcząca z tym codziennie kobieta.
A i jeszcze są psie kupy, czasem malowniczo roztarte w łuk przez drzwi windy, innym razem witające mieszkańców u wejścia do klatki, na środku rozłożonego tam, pewnie pamiętającego czasy Karwowskiego i Maliniaka dywanu…

91
3

Komentarze do "Brudasy na klatce schodowej"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Jest klimat.

    9

    0
    Odpowiedz
  3. Piękne, aż mi się żyć zachciało

    10

    0
    Odpowiedz
  4. Bywam w tych blokach z przesylkami i powiem ci ze dla normalnych ludzi mieszkanie tam to prawdziwe wyzwanie. Ale tak to jest gdy co najmniej polowa obywateli naszego kraju to… Jebane bydlo ktore nie szanuje niczego co jest wspolne. To kwestia pochodzenia i genow. Bo jok dziodek chodzol pod chalupe. Lojciec chodzol i i jo bede. No i tak sobie chodza radosnie kmioty pierdolone srajac pod siebieczym popadnie.

    19

    2
    Odpowiedz
  5. Temat sąsiadów z bloku tu wraca jak bumerang i takie akcje dzieją się wszędzie. Mógłbym napisać o tym powieść grubą jak cegła, a nie oddałbym w niej całości ludzkiego niedojebania. Nie chce mi się już nawet o tym myśleć, odkąd stało się dla mnie oczywiste, że jedynym lekarstwem dla tych podludzi jest strzał z pistoletu. Za tym stoją czynniki ekonomiczne, społeczne, wychowawcze, osobnicze predyspozycje, tak potężne, że tego się nie da naprawić. Jak więc nie zwariować? Zdaj sobie sprawę, że skoro jesteś dokładnie tam gdzie oni, to i w twoim życiu coś nie gra, tylko może nie w tej jego sferze o której tu mowa. Jednak, te karaluchy…to twoi bracia.

    12

    2
    Odpowiedz
    1. Pierdolisz waść. Mieszkanie w bloku to najtańsza opcja w mieście, i mieszka tam wielu „normalnych” ludzi którzy są kulturalni, dobrze wychowani, dbają o higienę i porządek. Niestety albo ich nie stać na nic lepszego, albo nie chcą się wpierdalać w kredyt na pół bańki na niewielkie mieszkanie w nowym „apartamentowcu”, albo na jeszcze większe koszta przy budowie domku pod Warszawą w sensownej lokalizacji.
      Pomijam fakt, że jak jeżdżę po Polsce, to tak lekko z 50% ludzi mieszka w takich blokach, a są miasta że mam wrażenie że z 3/4 ludności.
      Nie pisz więc, że ktoś jest bratem dla tych chamów, buraków, prostaków tylko dlatego, że ma lokal mieszkalny w tym samym budynku.

      11

      0
      Odpowiedz
    2. Znam ten ból przyjacielu. W mojej klatce, w mniejszym bloku, mam wrażenie że jakieś zasady kultury respektuje moja rodzina i jeszcze jedna z piętra wyżej. Tylko bowiem my nie robimy tutaj następujących rzeczy:
      wystawianie śmieci na klatkę schodową, wystawianie swoich gratów (jakieś stare półki, deski, butelki i chuj wie co jeszcze) na klatkę schodową, palenie papierosów na balkonie a w zimie na klatce schodowej, picie piwa przed klatką na ławce, otwieranie wieczne drzwi od klatki schodowej, imprezowanie do godzin porannych niezależnie od dnia tygodnia, awantury w środku nocy, trzaskanie drzwiamy wejściowymi i w mieszkaniu niezależenie od godziny.

      Mógłbym tak dłużej, ale w końcu to Twoja chujnia, może kiedyś napiszę osobną. Albo książkę. W każdym razie jak na 10 rodzin są 2 normalne to jak z tym wygrać? Nawet zgłaszając na policję nie wiem czy coś bym zdziałał, bo każdy powie dzielnicowemu że jest wszytko okej, a ja się przypierdalam. Nie chcę obrażać ludzi ze wsi, bo doskonale wiem że współczesna wieś ma niewiele wspólnego z tą z przed 20, 30 czy 40 lat. Ale wiem, że Ci ludzie wszyscy, przyjechali tutaj ze swoich peegierowskich wiosek i przywieźli swoje zwyczaje. Smutne to.

      8

      0
      Odpowiedz
      1. Ja jestem z takiej wioski (mieszkałem na wsi 28 lat). Mam wrażenie, że cała reszta mieszczuchów nie wie gdzie jarać, gdzie wyjebać śmieci, że jak masz upierdolone buty to się je wyciera zanim wjebiesz się na klatkę, a po 21 wszystkie dźwięki muzyki, awantur słyszalne są dużo głośniej i do kurwy nędzy, zanim zamkniesz drzwi naciśnij kurwa klamkę! Także nie oceniaj książki po okładce. P.S. Jak ci się Pikuś zesra pod domem, czy na trawie to się to zbiera. Tak jak starą wyściółkę z chlewika, ale na mniejszą skalę.

        2

        0
        Odpowiedz
  6. Właśnie wybiłeś mi z głowy zakup mieszkania w bloku

    9

    0
    Odpowiedz
    1. To kup mieszkanie w nowym bloku. Tutaj niema biedaków i wszyscy siebie szanują. Tylko trzeba miec kase 🙂

      1

      6
      Odpowiedz
      1. Ale klasy większość nie ma.

        1

        0
        Odpowiedz
  7. Typowa warszawa…

    7

    0
    Odpowiedz
  8. Jak ci nie pasuje to wyprowadź się do „apartamentów”, tam sami nowobogaccy, więc pewnie jedzą na mieście, śmieci nie produkują, psich kup też nie będzie bo nowobogaccy są zbyt zapracowani by znaleźć czas na zwierzęta.

    6

    7
    Odpowiedz
  9. Wypierdalaj na Księżyc!
    Ale ale, drogi Autorze… nie zrozum mnie źle – gdyby było to osiągalne, ja chętnie wypierdalałbym na Księżyc byle dalej od dających się we znaki osobników z tej niereformowalnej, roszczeniowej tępej tłuszczy która mnie otacza.

    9

    0
    Odpowiedz
  10. Co sie tak martwisz autorze. Posluchaj, co ja mam tutaj do powiedzenia:
    Narodziłam się i przyszło mi żyć w epoce uwikłanej w labirynt świata mediów. Jestem istotą rozumną, córką Polskiego Narodu, wywodzę się z chrześcijańskiej tradycji. Od zarania dziejów wszystko toczy się wokół miłości, czego dowodem jestem ja – fakt mojego istnienia. Miłość jawi się mi przeto jako siatka, która oplątuje, ale nie w sensie, że nas zniewala, ale jako konstrukcja, która sprawia, że gdzie się nie obrócimy nasze zachowanie ona wyznacza. Moja matka podała mi książkę, która wprowadziła mnie w tajniki rozumienia miłości (zanim zaczęłam budować ją sama), gdzie jest napisane: “Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność człowieka przechodzi przez nią. Dlatego odnajduje się w wymiarach Boga, bo tylko On jest wiecznością”. Moje pojęcie miłości ze względu na moją tożsamość ulega zderzeniu z obrazem medialnym miłości, co rodzi we mnie pytanie: czy rzeczywiście miłość jest prawdą w obrazie (przekazie) medialnym? Może niekoniecznie zafałszowaniem, ale czy całą prawdą? Śmiem twierdzić, że nie, co zamierzam udowodnić przedstawiając w pierwszym rozdziale tej pracy prawdziwy kształt miłości, a przeciwstawiając mu szereg redukcjonizmów kreowanych przez media, które śmie się nazywać miłością. Kształt miłości jest uwarunkowany przyjętą w problemie koncepcją człowieka. W treści podrozdziału drugiego nakreślona zostaje wizja człowieka zgodna z naturą, która daje nam asumpt do określenia prawdziwego kształtu ludzkiej miłości. Kolejny podrozdział wskazuje na powołanie każdego człowieka i dowodzi, iż został on stworzony z miłości i ku miłości, czemu zostaje przeciwstawiona tragiczna rzeczywistość zabijania nienarodzonych, tym samym przeciwstawiania się naturze ludzkiej krokiem samobójczym, usankcjonowanym prawnie. Rozważania na temat miłości kończy podrozdział, będący głęboką refleksją nad “Hymnem o miłości” świętego Pawła, rozciągającą przed czytelnikiem szeroki horyzont bogatej natury miłości. W drugiej, dalszej części pracy obnażam oblicze dzisiejszych mediów, znajdujących się w okowach władzy, oraz przedstawiany przez nie zniekształcony (ponieważ niezgodny z naturą ludzką) obraz miłości. Jak to słusznie zauważa największy autorytet moralny dzisiejszych czasów, Papież Jan Paweł II, w kolejnym już Orędziu – XXXVII – wygłoszonym na Dzień Środków Społecznego Przekazu4, że te narzędzia komunikacji społecznej fałszują dziś dalece obraz człowieka. Od tego obrazu, od jego prawdziwości, zależy kształt ludzkiej miłości. Istnieje taka prawidłowość, że im bardziej wizja człowieka jest oddalona od rzeczywistej, tym bardziej ludzka miłość ulega deformacji. Tę szczegółową deformację ludzkiej miłości kreowaną przez dzisiejsze media zawiera podrozdział drugi. Na koniec znajduję alternatywę wobec tych zniekształceń wyrządzających krzywdę człowiekowi – prawdziwy, nie tylko z nazwy, środek społecznej komunikacji, czasopismo “Miłujcie się” adresowane do ludzi młodych, które przedstawia im prawdziwy, zgodny z naturą obraz miłości, pozwalający im na prawidłowe budowanie swej tożsamości – osobowości.

    0

    9
    Odpowiedz
  11. Współczuję. Niestety to o czym piszesz wynika z tego, że Polska nigdy nie była narodem specjalnie zurbanizowanym. Większość dzisiejszej substancji miejskiej albo została zbudowana za PRL’u i zasiedlona ludnością wiejską albo została odziedziczona po Niemcach czy monarchii Habsburgów. Z tego względu mieszkanie w miastach jest dla Polaków czymś relatywnie nowym. Minie kilka pokoleń zanim ludzie nauczą się koegzystować w skupiskach miejskich i pewne obyczaje staną się normą, tak jak są normą od stuleci w krajach, które od zawsze były wysoko zurbanizowane, takich jak Holandia czy Niemcy. Za jakiś czas ludzie nauczą się, że o wspólną przestrzeń należy dbać jak o swoją, że nie należy srać na korytarzu, puszczać głośno muzyki w środku nocy, palić na klatkach schodowych, robić grilla na balkonie czy parkować na trawnikach. To dotyczy w zasadzie wszystkiego co jest związane z przestrzenią miejską: tego jak należy budować miejską infrastrukturę, dbać o miejskią zieleń, tego jak sprawić, żeby miejska zabudowa była po prostu ładna i nie zaśmiecona reklamami i billboardami. Jednym słowem: skąd ludzie mają wiedzieć jak zachowywać się w mieście, skoro przez 95% swojej historii większość z nich żyla na wsi (bez względu na to czy w chałupach czy w szlacheckich dworkach)? I to nie jest tak, że naród jest jakoś genetycznie zjebany. Po prostu ludzie muszą się mieć skąd nauczyć dobrych zwyczajów. Inna sprawa, że trudno o to, jeśli Ci, od których oni powinni się nauczyć są jeszcze gorsi (bo prawdziwych elit w Polsce nie ma, te wymarły albo wyemigrowały już dawno podczas powstań i wojen). Sad but true.

    3

    2
    Odpowiedz
  12. Fajnie piszesz 😉

    1

    0
    Odpowiedz