Problemy ze zdrowiem, a raczej służbą zdrowia.

Poszłam do lekarki w końcu załatwić bilans. Luzik, uzupełniamy sobie wszystko, mierzy mnie, waży, powiedzmy, że wszystko w normie.. Ale doktorce zachciało się zajrzeć do mojej karty. I w tej właśnie karcie wyczytała, że przez całe życie (no, przesadzam… może od 7 roku życia kiedy już byłam na tyle ?dorosła? żeby protestować przeciwko mięchu) w sumie miałam anemię. Spojrzała na mnie i swym fachowym okiem określiła, że teraz na pewno też mam. Powiedziała, że mam bardzo bladą cerę i jestem WYCHUDZONA. Ja cie pierdziele :/ Jak wychudzona?! Niedowagi mam góra 2 kg, a cerę też mam normalną! No sorry, mam chodzić jakaś brązowa w zimę?! A ona mi coś gada o rumieńcach. Pierwsze słyszę, żeby okazy zdrowia chodziły z rumianymi polikami. No ale cóż? Opierdzieliła mnie też równo za to, że nie byłam u niej dwa lata. Jak się dobrze czułam i nie miałam żadnego interesa to co? Miałam tak o sobie na kawę przyjść?! No ale nic, dała mi to skierowanie na morfologię i poszłam tam? Wystałam się w wielkiej kolejce (niestety tam nie ma numerków). Oczywiście nikt nie zważał na to, że mam na 8:00 do szkoły, tylko jeszcze się wpieprzali. W końcu mnie łaskawie wpuścili. Zrobili mi to badanie krwi i wyniki kazali odebrać popołudniu. Okej, poszłam.. Odbieram? I wiecie co?! MAM , KURWA, ANEMIĘ! Poszłam znów do doktorzycy, żeby sama również stwierdziła tę niedokrwistość (chciała znaczy się obejrzeć moje wyniki). Wcześniej się zapisałam, z 2-tygodniowym wyprzedzeniem. Poszłam dziś i czekam, aż łaskawie wyczyta moje nazwisko. Czekam. Wchodzi jedna osoba. Luz, może za wcześnie przyszłam. Ale ona woła jakiś Kowalskich, Nowaków, ale mnie nie. Wkurwiłam się wbiłam sobie między jednym a drugim pacjentem i się pytam, co jest, że mnie nie czyta. A ona powiedziała, że nie jestem na dziś zapisana. Jak to nie jestem zapisana, jak się sama umawiałam?! Okazało się, że zaszła pomyłka w rejestracji, bo jakaś stara pizda zapisała mnie na tydzień przed? Jeszcze mnie lekarka opierdoliła, że przyszłam od razu pod jej gabinet, zamiast do rejestracji, ażeby upewnić się czy aby na pewno jestem zapisana? To w ich zakresie obowiązków leży dopilnowanie każdego pacjenta! Ja nie powinnam sobie dupy zawracać takimi rzeczami ;/ I jeszcze mi każe jeść czerwone mięso, którego szczerze nienawidzę. Sram na mięso, anemię i całą służbę zdrowia. Możecie mi dupę podetrzeć. Koniec chujni, dziękuję, dobranoc.

25
42

Komentarze do "Problemy ze zdrowiem, a raczej służbą zdrowia."

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. O kur.a mać, masz niedowagę?!! Dziewczyno, weź się w garść i zacznij jeść, bo zginiesz marnie.

    0

    0
    Odpowiedz
  3. I jeszcze jedno: niektórzy nie lubią jeść warzyw i owoców, ale ze względu na zły stan zdrowia lub potencjał do jego pogorszenia sięgają jednak po owe „znienawidzone” produkty. To tak samo jakby iść na silny mróz + zawieja śnieżna bez czapki, bo się nie lubi czapek. Ja też nie lubię nosić czapki, bo mnie czoło od niej swędzi, włosy się przetłuszczają itp., ale jak piździ to jednak ją noszę, bo nie chcę dostać odmrożenia uszu i pierdolca mózgu na starość.

    0

    0
    Odpowiedz