Mam w tym roku maturę. trzeci rok mieszkam sama, wyprowadziłam sie z domu w wieku 16 (kurwa!) lat zeby pójść do „dobrego liceum w dużym mieście”. Prawda jest taka, że to była chyba najgorsza decyzja w moim życiu. Najpierw internat, a potem samotne mieszkanie, gdyby jeszcze był ten „port” w postaci domu, do którego można wrócić to moze byłoby znośnie, ale rodzice wynajęli moj rodzinny dom, i wyprowadzili sie dosłownie na drugi koniec Polski. 800 kilometrów dalej! 10 godzin zajmuje mi teraz podróż do domu, którego wcale nie znam.
Paczka przyjaciół, która zawsze miałam za substytut rodziny, ba, kogoś znacznie bliższego niż rodzine, sie rozpada. Albo juz sie rozpada tylko ja nie mogę sie z tym pogodzić. Jedna osoba znalazła sobie nowych przyjaciół i nie potrzebuje tych „starych”, dwie sie zakochały i nie można sie do nich prawie wcale dostać, a dwie po prostu powoli cichły, aż zniknęły. I tylko ja tam zostałam. Ślepo wierząc, ze wciąż jesteśmy rodzina, ze w momencie kiedy naprawdę sa jedyną rodziną, która jest obok mnie bede dla nich przynajmniej w połowie tak ważna jak oni dla mnie. Zostałam w impasie. Nie można przecież winić ludzi za to, że ruszyli ze swoim życiem, ze nie bedą odbierać każdego telefonu, odpisywać na każdy SMS, spotykać sie co weekend… Przecież to ten właśnie moment, w którym chyba zaczyna sie na poważnie ruszać z życiem – poznaje sie swoich przyszłych współmałżonków, wybiera ścieżkę kariery… Zostałam tylko ja. Ta, która nie ma nikogo innego oprócz nich. Żadnego „przyszłego współmałżonka”, żadnego DOMU i kurwa jakby nie patrzeć wsparcia. Siedzę w ich przeszłości co jakiś czas tylko wołając o pomoc albo pisząc smsy o spotkanie. I tkwię w impasie, bo gimnazjum było najlepszym czasem mojego życia, a liceum jest prawdziwie NAJGORSZE. PRZYSIĘGAM TO NAJGORSZE CO MUSIAŁAM W ŻYCIU PRZETRWAĆ (serio, w zeszłym roku miałam depresje, ale zmieniłam szkole i jakoś udało sie wyjsć, chociaż nie jest idealnie). I nie chce zeby tamten czas sie skończył, wiec jakoś nie potrafię ruszyć ze swoim własnym życiem. Ja pierdole chce tylko zeby liceum sie skończyło, ale prawda jest taka, że na studiach ich juz tym bardziej nie bedzie.
Pieprzony impas
2016-02-22 20:0240
43
To niedobrze jesli to prawda co mowisz,ja liceum wspominam dobrze,prawdziwa chujnia to studia
Powiedział bym że to prawdziwa tragedia ale zabrakło mi jednej rzeczy. Nie wspomniałaś o sytuacji materialnej czyli hajs się zgadza, jeśli tak to nie jest tak źle jak próbujesz mi wkręcić, inni mają gorzej.
Monstrum
Dasz rade. „I nie chce zeby tamten czas sie skończył, wiec jakoś nie potrafię ruszyć ze swoim własnym życiem.” O tak. Nagły skok w dorosłość bywa bolesny, ale ludzie jednak jakoś dają rade pomimo, że twierdzą, że nie dadzą
Na studiach poznasz wielu wspaniałych ludzi – ja ze swoimi przyjaźnię się 3 lata po skończeniu mgr. A każde z nas mieszka w innej części polski. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć.
Głowa do góry – Samarytanin P.N.
Zyjesz dla siebie, wiec znajdz cos co lubisz w zyciu robic i podazaj ta droga. Obieraj sobie realsityczne cele i przyj do przodu. Znajduj w sobie motywacje do tego zeby dzialac inaczej pograzysz sie we wszechobecnej 'niemoznosci’. Trzeba nie tylko chciec cos zmienic ale potem jeszcze to zrobic.
Nie kumam, kończysz dopiero liceum a piszesz jakby świat się kończył. Znajdziesz se innych znajomych, bardzo możliwe że nawet lepszych.
Na studiach będzie lepiej bo tam prawie każdy będzie w takiej sytuacji. Głowa do góry i do nauki. Życie przed Toba.