Nienawidzę jebanej siatkówki! Przez całą podstawówę, gimbazę i liceum miałem z nią problemy i mam do tej pory. Nie potrafię odbić tej jebanej piłki. Mówiłem tyle razy wszystkim, że mam ten sport w dupie, sram na niego i szczam. Mówię tak, bo nie umiem grać i się chociaż do tego przyznaję! Jednak nie to mnie aż tak wkurwia, a pierdoleni pseudofani tego sportu. Non stop pierdolą, że każdy Polak musi umieć ten sport, bo jest „narodowy”. Gówno nie narodowy. Sport niszowy jak ktoś mądry powiedział. Może i Polska ma w tym sporcie sukcesy, ale mnie to szczerze mówiąc jebie i wolę już sobie przy piwku pooglądać piłkę nożną czy ręczną, bo chociaż umiem w te sporty grać, i ogólnie je lubię. I nie, nie powiem teraz „chuj w dupę fanom siatkówki” tylko powiem „chuj w dupę pierdolonym pseudofanom siatkówki”. Pozdrawiam wszystkich którzy rozumieją.
Pierdolona siatkówka
2016-05-07 15:5558
24
Mam to samo, panie kolego. Nigdy nie potrafie odbic tej zasranej pilki od siatki a jak juz odbije, to wszyscy na sali bija mi brawo. Nosz kurwa ich mac, dlaczego tak trudno zrozumiec ze niektorzy nie maja talentu do siatkowki? Nie wszyscy musza byc kurwa idealni.
Polscy(i ogólnie goje z 3 i 4 świata) goje muszą jakoś leczyć kompleksy niższości więc się dowartośćiowują jakimiś świetlicowymi sportami,i dla gojów tego typu są one stworzone bo nie wymagają dużych nakładów jak w kopanej czy koszykówce,więc dla takich grajdołów i kopalni darmowych niewolników jak polska są one wprost stworzone,pozatym to jest opium dla mas,igrzyska na których rozdaje się bardzo marnej jakości chleb,ale goje go biorą i go pożerają ogromnymi ilościami, i to nas cieszy bo mają zajęcie i nie będą spiskować przeciwko narodowi wybranemu
Moim zdaniem to nudny i idiotyczny sport,nie miałem problemow z sama gra w siatkowke,ale nigdy nie lubiłem,a tez mnie nia katowali przez wszystkie szkoły i jeszcze na studiach…
Wreszcie jakieś poparcie. Nie ważne kogo spotkam to i tak nikt się ze mną w tej kwestii nie zgadza.
I tak lepsza, niż koszykówka…
Mi tam w siatkówkę nieźle szło, ale ogólnie od podstawówki nie lubiłem sportów zespołowych, bo zawsze w każdej drużynie (niezależnie od dyscypliny) musiało się znaleźć ze dwóch idiotów, co do każdej piłki się rzucali, nikomu nie dając pograć. Albo np.: mecz w nogę dla zabicia czasu, faceci pod czterdziestkę, ale zachowują się jak by to był finał mundialu. No i zaraz połamane kulasy, zerwane ścięgna albo obity ryj – obity zazwyczaj przez kogoś „normalnego”, kto chciał sobie spokojnie pokopać, ale jakiś brzuchaty niedojeb wszedł mu z czuba na piszczel.