Znieczulica

Jak w temacie. Wkurwia mnie postawa lub sposób myślenia w społeczeństwie, że jak coś nie jest twoje albo nie leży w twoim interesie to możesz to zniszczyć, nie musisz o to dbać, przykuwać do tego uwagi, szanować tego itp. Konkretnie? Jak co roku nadeszło gorące lato. Idziesz sobie normalnie przez rynek dużego, polskiego miasta a nie jakiejś wsi z krowami i chlewami i w biały, boży dzień najzwyczajniej w świecie unosi się nieopisany odór z koszów na gnijące, rozkładające się śmieci zostawionych na tymże słońcu w 35-stopniowym piekarniku albo spod deklów od kanalizacji aż idzie puścić pawia – i chuj. Nikt z tym nic nie zrobi, a wrzucanie dymiących się petów do tych koszy na śmieci i później zostawianie palących się śmieci żeby zadymiać i zasmradzać miasto to szczyt skurwysyństwa pomijając niesprzątanie po psie – może jeszcze sam się wysraj na chodnik? Nie moje – więc po co mam coś na to zaradzić? Po co podejmować inicjatywę społeczną aby naprawić problem, który dotyka wszystkich? Mam swoje własne sprawy na głowie. Wystarczyłoby uszczelnić dekiel i problem natychmiast znika – ale nie. Inna postawa: przecena w marketach i rzucanie się grubodupnych Grażyn i Januszy na towary a potem wyścig szczurów do jak najkrótszej kolejki przy kasie. Czy kogoś rozjadę wózkiem po drodze? Wywalę coś ze stoiska? Wjadę komuś w cztery litery? To nie jest mój problem, tylko pracowników sklepu. Inny prosty przykład: toalety w restauracjach, na stacjach benzynowych i w innych miejscach, gdzie przebywają inni ludzie oprócz ciebie: porozrzucany papier toaletowy, niejednokrotnie zasikana klapa/podłoga, nieużyta szczotka po załatwieniu się albo nawet zarzygana kabina. Do jakiej zjebanej postawy doprowadzono normalnych zdawałoby się ludzi. Istnieje obiegowa opinia że to zasługa tzw. „komuny” – ja tam nie narzekam, że nie żyję w tamtych czasach, urodziłem się później więc siłą rzezy staram się zrobić porządek na własnym podwórku w warunkach, w jakich przyszło mi żyć, ale ciekawi mnie czemu winna jest ta zła komuna, skoro istniał podobno przymus pracy, gdzie wszystko było wspólne więc na logikę w niczyim interesie nie leżało żeby to niszczyć, kraść, zostawić po sobie bajzel, itp. Teraz po 89 r. jest ta zasrana amerykanizacja, nacisk na neoliberalizm, wyścig szczurów, „rozwój osobisty”, własność prywatną gdzie liczy się tylko zaspokojenie MOJEGO WŁASNEGO ego i JA. A ja zadaję bardzo proste pytanie natychmiast weryfikujące „zbawczość” drapieżnego prywaciarstwa: co się liczy bardziej – pieniądz czy człowiek? Jeżeli jesteś myślący to natychmiast wybierasz drugą odpowiedź. Tych ludzi trzeba po prostu wziąć za mordę, zmusić do pracy i wyleczyć głodem aby nauczyli się szanować takie pojęcia jak „wspólnota”. Na dokładkę słyszy się coraz częściej o zapędach „dekomunizacji” obecnej ekipy: to idź kretynie jeden z drugim wyburzaj bloki i wyganiaj stamtąd ludzi bo je też wybudowała „komuna”. Marzy się jednemu nowobogackiemu przydupasowi z drugim powrót do czasów sarmatyzmu, wszechwładzy i jaśniepaństwa dowartościowywaniem się zarzuconymi srebrnikami od zachodu żeby budować sobie apartamenty.

62
14

Komentarze do "Znieczulica"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Powody są trzy. Po pierwsze, Polska kultura, gdzie do połowy XIX-go wieku chłopi pracowali na pańszczyźnie jak niewolnicy (a po uwłaszczeniu jako w większości małorolni chłopi na granicy przetrwania), nigdy nie wyształciła normy dobra wspólnego. Ludzie, którzy egzystują na granicy przetrwania skupiają się na sobie i swoich rodzinach, a nie na wartościach społeczności.

    Po drugie, na to wszystko przyszła komuna. W której, jak powiedziałeś, wszystko było wspólne – tyle, że to co wspólne jest w efekcie niczyje (bo włada tym najczęściej skorumpowany urzędnik, a nie obywatel, który teoretycznie jest w 0.00000000000001% właścicielem). A więc wyrywając ludzi ze wsi do pracy w 'państwowych’ fabrykach i mieszkania w 'państwowych’ blokach, trudno oczekiwać od nich dbałości o abstrakcyjne dobra wspólne.

    W końcu, po trzecie, coś chyba jest takiego, że w mentalności słowiańskiej jest trochę więcej przyzwolenia na bałagan, chaos i syf – przynajmniej poza własnym domem. A szkoda.

    21

    3
    Odpowiedz
    1. Winna komuna? A gdzie logika w takim myśleniu? Jak coś nie jest moje albo nie tylko należy do mnie tylko do kogoś innego, jeżeli zarówno ja mam udział, jak i osoba trzecia albo jeszcze kilka innych + fakt, że dostanę po łbie od takiego „urzędasa” (i współpracowników, u których właśnie przepisowo wymuszono posłuszeństwo) jeśli o to nie zadbam, zniszczę albo ukradnę to oczywiście że wzmacniane jest poczucie wspólnoty i współodpowiedzialność za szkodę. 1 za wszystkich – wszyscy za 1.
      Jeżeli coś jest tylko i wyłącznie moje i ma zaspokajać tylko i wyłącznie moje osobiste potrzeby, to dbam tylko i wyłącznie o źródło moich własnych, prywatnych zysków tak samo jak wszyscy pozostali nie zwracając uwagi na potrzeby innych.

      1

      0
      Odpowiedz
      1. Tak, komuna jest winna – ale nie dlatego, że uczyniła wszystko wspólnym ale dlatego, że wyniosła niziny społeczne na salony. Ich wartości, pojęcie moralności i uczciwości jest inne niż elit (tych prawdziwych, wykształconych i znających sens budowania wspólnoty). Dobrym przykładem zderzenia takich „kultur” jest inwazja sowietów na Lwów w 39 roku. Z porządnego miasta, centrum kultury, nauki, ducha uczciwości i prawości ruscy zrobili kibel pełen pijawek. Dzisiaj, mimo rozwoju tzw. cywilizacji, niestety ciągle panuje pokłosie tego sowieckiego burdelu (czy komuny – jak kolega nazwał), głównie mentalnego, co przekłada się na wizerunek przestrzeni publicznej i relacje międzyludzkie (cwaniactwo). Plebs powinien leżeć w warstwie odpowiedniej dla jego poziomu myślenia, a nie wytyczać kształt polityki.

        8

        4
        Odpowiedz
        1. Nie.

          Winna jest twoja stara.

          Dosłownie i w przenośni.

          4

          0
          Odpowiedz
        2. Taaa… Bo to tylko „na wyżynach” byli i są porządni ludzie.
          Mój były, na pytanie czemu tu tyle śmieci na ulicach (w Amsterdamie) powiedział, że dzięki temu inni mają pracę.
          I dorzucił swój karton po soku.

          1

          0
          Odpowiedz
        3. Mam podobne poglądy. Szkoda, że można dać tylko jedną łapkę w górę 🙂
          Plebs „za komuny” zajął najważniejsze stanowiska w państwie, wszystkie urzędnicze i do dziś to pokutuje.

          1

          0
          Odpowiedz
        4. Kolejny prawiczek wyklęty bredzący o złej komunie i płaczący za „minionym dobrobytem jaśniepańskim”. Gdyby to jaśniepaństwo rządziło do dziś większość tej hołoty z blokowisk byłaby półniewolniczym bydłem niepiśmiennym zepchniętym do roli robola niewolnika. Nie. To nie wina komuny, której nie było tylko panów szlachciców że z ludzi zrobili bydło.Niziny społeczne były tylko parobkami, fornalami, ciurami i nawet nie byli klasyfikowani jako naród. Nie rozumiem potomków roboli i ekspedientek w mięsnym że gloryfikują kapitalizm. To chore. Komuna wyzwoliła chama z czworaków, nauczyła czytać i pisać, dała prace niestety zapomniała o kulturze i wychowaniu owej ciemnoty.Zresztą geny, dziedzictwo, mentalność parobka. Pysk od ucha do ucha, na pana ręki nie podniesie ale ukradnie jak sie da. Parobki panów szlachciców też okradały i tak jest do dziś.

          0

          1
          Odpowiedz
  3. Brak poczucia wspólnoty, prywata, jasniepanstwo, sarmatyzm, brak szacunku do własności czy to prywatnej czy państwowej, itp., to nie wina żadnej „złej komuny”. To wina tysiącletniego oddziaływania na psychikę polskiego narodu pewnej ideologii rodem z Bliskiego Wschodu, konkretnie z Palestyny. Przybylej tutaj via Rzym a zaprowadzonej tutaj siłą, przy pomocy między innymi niemieckiego zoldactwa. Ale przy moherowych beretach lepiej o tym nie mów, bo dostaniesz krzyżem w łeb.

    13

    3
    Odpowiedz
  4. O dekomunizacji sobie doczytaj, bo pierdolisz trzy po trzy.

    2

    7
    Odpowiedz
    1. A może na jakieś konstruktywne kontrargumenty się pokusisz zamiast rzucać szambem PIS-owskiego chamstwa?

      5

      1
      Odpowiedz
      1. Ależ proszę uprzejmie: dekomunizacja nie polega na niszczeniu całego dorobku; czy to kulturowego, czy materialnego, wypracowanego w czasach PRL. W założeniu polega to jedynie na usuwaniu symboli: nazw ulic, pomników itp. symboli gloryfikujących wyzwoleńczą Armię Czerwoną i jej polityczne kierownictwo. Bzdurę, że peerelowskie bloki będą wyburzane zasłyszałeś pewnie na marszu KODomitów, jak mniemam? Tam nie chwalą samodzielnego myślenia i zdobywania informacji…

        2

        3
        Odpowiedz
        1. A czy tobie się wdaje że tylko wśród zwolenników KOD i Nowoczesnej są bezrefleksyjni zwolennicy wszystkiego co podsunie przodująca telewizja, portal informacyjny itd.? Że niby po tej „słusznościowej” stronie nie ma debili awanturujących się po ulicach? Już zapomniałeś „Gdzie jest krzyż”?

          0

          0
          Odpowiedz
  5. Od odnośnie toalet publicznych, to rozumiem ludzi, że zostawiają syf. Chodzi o to, żeby niczego tam nie dotknąć i się nie zakazić, a nie zawsze jest łatwo. Przykładowo – sram nie na siedząco, ale na kucaka, stając na podłodze albo na desce. Z tej pozycji czasem gówno nie wpadnie wprost do muszli, ale np. przesmaruje się po otwartej desce z tyłu. Nie będę przecież tego zlizywał w publicznym sraczu albo sięgał po berło obmacane przez osrane łapska połowy miasta.

    1

    7
    Odpowiedz
  6. „sram nie na siedząco, ale na kucaka, stając na podłodze albo na desce.” Tak stojąc na desce, zwłaszcza że deska jest przeważnie śliska. Kogoś chyba poniosło.

    2

    1
    Odpowiedz
    1. Gość na górze dobrze prawi. Albo na Małysza stojąc przed kiblem albo na kucaka stojąc na kiblu. Jak masz trampki, to się trzymają dobrze deski czy muszli. A Ty się rozsiadasz w tych szczynach i gównie? Ten na górze nie napisał o ważnej rzeczy – jak osrasz grubo kibel, to wychodzisz dyskretnie żeby cię nikt nie skojarzył z tym galimatiasem. Głupio patrzeć w oczy kelnerowi i składać zamówienie, kiedy on wie Że po godzinach będzie czyścił stajnię Augiasza.

      0

      3
      Odpowiedz
    2. Tu autor tematu – skoro już schodzimy do takich dennych tematów, to powiem, że ja też sram, stojąc na desce w kiblu publicznym – właśnie dlatego, że wszystko jest osrane i oszczane przez Grażyny, Januszy i Sebiksów. Ale podkładam papier pod buty i na deskę z tyłu żeby jej nie osrać. Czy to takie trudne?

      1

      0
      Odpowiedz
  7. I co ciekawe w komunie. Ludzie pracowali. Kombinowali. Wynosili z zakladow kupe rzeczy, czy tez z innych budowanych obiektow. I wszystko istnialo dzialalo i sie oplacili. Dzisiaj jak cos zginie ktos wyniesie, to nagle juz sie nic nieoplaca, zaraz nie placa ludzia kady , zamykaja bo nie rentowne…

    0

    0
    Odpowiedz
  8. słodycz twej gumowej pałki tak zniewala mnie strażniku

    0

    0
    Odpowiedz
  9. Moim zdaniem jest to efekt tego, że za komuny była u nas ogólnie bieda, a w systemie który zaistniał po transformacji dorobić się mogli tylko niektórzy, a nie wszyscy. I dlatego wykształciła się dość szybko mentalność „To je moje, a sąsiad/współpracownik/obcy to wróg i śmieć. Więc dlaczego niby miałbym dbać o jego/wspólny majątek i dobrostan? Byłbym naiwniakiem którego łatwo wyruchać.” Jak zacząłem regularnie wyjeżdżać na zgniły Zachód, to szokiem nie były dla mnie zupełnie inne zarobki, infrastruktura, super komunikacja publiczna, centra miast tylko dla pieszych itp., bo o tym się wszędzie słyszy. Szokiem dla mnie było to, że obcy ludzie są dla innych mili, naturalnie uśmiechają się do innych, nie spieszą, nie przepychają, nie awanturują, nieproszeni proponują pomoc itd. I człowiek zaczyna sobie to powoli przyswajać. A jak tutaj wróci i uśmiechnie się na ulicy do jakiejś kobiety to dostanie w ryja. A po zwróceniu komuś uwagi, że postępuje niewłaściwie – można skończyć z maczetą w plecach.

    1

    0
    Odpowiedz