Od kilku miesięcy mieszkam w nowym mieszkaniu. Tak się złożyło, że wprowadziłem się w kwietniu jak się kończył okres grzewczy i było ciepło. Minęło sobie lato, zaczęła się jesień i co? Wszędzie zaczęli grzać a u mnie kaloryfery zimne! Mało tego, to nie jest jakieś masakryczne zadupie tylko odnowiony blok na Retkini w Łodzi (dość nowe osiedle). Jak w końcu zaczęli grzać (dwa dni temu po poludniu), to niedość że słabiutko (zawory odkręcone na maksa, a kaloryfery są ciepławe…), to jeszcze grzeją sobie od południa, do którejś godziny w nocy. Nie wiem do której bo śpię, ale jak się budzę rano to jest tak zimno, że mnie chuj strzela! Ja pierdolę, czy oni mają robotnika, który dorzuca węgla do pieca osiedlowego i po północy zapija pałę, czy co!? Przecież to jest kurwa XXI wiek!!!
Chuj by to strzelił.
Biorę wiatrówkę i jadę do spółdzielni mieszkaniowej.
hahahaha
Mocna farelka i magnes na licznik – problem z glowy
walcz o swoje a jak nie to odpowiedzialnemu za tą sytuację należy się przysłowiowy wpierdol
o wkońcu na chujni pojawił się ziomal z Łodzi.
Pozdro z Bałut 🙂
Ciepłą kobitę sobie spraw na zimę i po kłopocie
a kaloryfery masz odpowietrzone??
człowieku, czy jest trzaskający mróz? z żoną / dziewczyną / kochanką się grzej a nie z kaloryferem 🙂
Uroki centralnego ogrzewania 😉