Chujnia biznesowa, czyli teoretyczne miliony w zasięgu ręki

Znacie ten kawał?
Jasiu przychodzi do taty i pyta:
– Tato, jak to jest w teorii i w praktyce?
– Idź, zapytaj mamy, czy dałaby murzynowi za 2 mln dolarów.
Jasiu poszedł i zapytał:
– Mamo, dałabyś murzynowi za 2 mln dolarów?
– No dałabym, bo można by zrobić mały remont i nowe meble kupić.
Jasiu wraca do taty i mówi, że mama by dała.
– To idź do siostry i zapytaj o to samo.
Jasiu idzie do siostry i pyta:
– Siostra, dałabyś murzynowi za 2 mln dolarów?
– Pewnie, że bym dała, mogłabym na imprezy chodzić, kupić sobie nowe ciuchy i kosmetyki.
Jasiu wraca do taty i mówi, że siostra też by dała.
– No to idź do dziadka i zapytaj o to samo.
Jasiu idzie do dziadka i pyta:
– Dziadku, dałbyś murzynowi za 2 mln dolarów?
– A dałbym, bo wiesz, renta nie za duża a na starość chciałbym sobie jeszcze coś kupić.
Jasiu wraca do taty i mówi że dziadek też by dał.
– No to widzisz, synku… W teorii, to my mamy 6 mln dolarów, a w praktyce, to 2 kurwy i pedała w rodzinie.

No i właśnie teoria i praktyka (czy też raczej rzeczywistość)…

Mam pomysł na biznes -nie mogę na razie zdradzać szczegółów, jeśli chodzi o konkret, mogę tylko powiedzieć, że opiera się na e-handlu. I pomysł jest fajny, wszystko da się bez większego trudu ogarnąć i może być z tego naprawdę niezły i rosnący dochód. Teoretycznie jak bajka.

Ale jest jeden problem na starcie… Tylko ten jeden i potem sky is the limit.

Z uwagi na, powiedzmy, specyfikę branży, nie mogę tego mojego handlu obsługiwać sam. Po prostu fizycznie nie da rady tego zrobić samemu. Tym samym największe koszty nie zamykają mi się w kosztach towaru i stworzenia strony internetowej. Dochodzą do tego płace dla przynajmniej 4 osób. Więc łącznie jest kilkanaście tys minimum, plus oczywiście wynajem lokalu, serwer, moja składka, podatek, księgowość itp. W związku z tym kupka topnieje znacznie szybciej, niż gdybym nie miał pracowników. Tym samym bardzo ograniczony staje się czas, zanim kasa się skończy. I tu jest pies pogrzebany…

Bo rzecz ma ręce i nogi i teoretycznie już w pierwszym miesiącu powinna dać spory zysk, ale bez rozreklamowania tego interesu, nic z tego. Gdybym nie był obciążony tymi 15-20 tysiącami miesięcznie na wypłaty, to mógłbym sobie to pomału rozkręcać przez rok czy nawet dwa, zbierając klientelę i popularność. A tak to kasy starczy na 2-3 miesiące i jeśli się biznes w tym czasie nie rozwinie i nie zacznie zarabiać, będzie po wszystkim, nawet jeśli jest obiecujący i potrzebowałby tylko więcej czasu na to, by przynieść zyski.

Tak więc reklama… Reklama dźwignią handlu. A dziś, w dobie internetu, wydawałoby się, że nie ma nic łatwiejszego… Tylko, że wbrew pozorom jest z tym duży kłopot. Bo specyfika internetu jest taka, że albo masz nikłą ilość wejść albo jesteś drugim Onetem.

Kasy na kampanię reklamową nie mam. Kampanie reklamowe typu te robione przez Google też -przynajmniej na razie- nie wchodzą w grę, bo ich skuteczność jest wątpliwa a ja się nie mam z czym rozpędzać, nie mogę sobie pozwolić na wywalenie pieniędzy w błoto, wolę je przeznaczyć na np. utrzymywanie tego interesu o miesiąc dłużej.

Strony z darmowymi ogłoszeniami to jest pomysł. A raczej był, bo okazało się, że oni w regulaminach mają popisane, że ogłoszenia nie mogą mieć np. adresów stron internetowych. Tym samym skończy się usunięciem ogłoszenia i blokadą na umieszczanie następnych.

Facebook jest niezłym pomysłem, ale ma pewien haczyk. Na Fejsie możesz zaprosić kogoś do polubienia swojego fanpage’a i to by było idealne rozwiązanie… Byłoby, gdyby nie to, że żeby móc to zrobić, dana osoba musi najpierw zalajkować ci jakiegoś posta na takim fanpage’u. A ponieważ ta osoba nie ma bladego pojęcia o tym, że ten fanpage w ogóle istnieje, to rzecz jasna nie zalajkuje, tym samym nie możesz jej zaprosić do polubienia profilu i koło się zamyka.

I cóż, zostaje mi spam na np. forach internetowych, ale to gówniany sposób. Raz, że ludzi wkurwia, dwa, że niewielki jest odzew, trzy, że za to też ganiają.

No i mam fajny pomysł, ale nie mam specjalnie możliwości na rozreklamowanie go. A wystarczałoby mi, żeby codziennie przyszło 20+ osób i kupiło towaru za circa 100 zł każdy…

No i martwi mnie to, że utopię kasę, jeśli nie uda mi się tego poziomu kupujących klientów osiągnąć. A osiągnąć będę musiał praktycznie już w pierwszym miesiącu działania. Kurna, 20 osób… na 10 mln robiących zakupy w sieci, z czego większość w podobnych branżach. Gdybym miał możliwość dotarcia do choćby kilku procent z tych 10 mln, z których część robiłaby zakupy, to byłbym ustawiony do usranej śmierci a nawet dzień dłużej. I do tego wiem, że gdy to się zacznie kręcić to lawina ruszy i mogę nawet mieć nadmiar klienteli, którą ciężko będzie obsłużyć (o zyskach wtedy już nie wspominając…), co dodatkowo mnie dobija, bo jest niemal w zasięgu ręki… Internet to potęga i to potęga na wyciągniecie ręki. Ale gówno z tego będzie bez reklamy na początek i przeskoczyć tego nie ma jak…

No i siedzę od tygodnia i kombinuję jak koń pod górę, nie widząc rozwiązania. A jestem tak blisko… Chujnia i śrut. Z pomysłu nie zrezygnuję, za bardzo mi się podoba i ma naprawdę solidne perspektywy, ale jeśli szlag wszystko trafi przez to tylko, że tej reklamy mi zabraknie, to będzie mega kanał, z którego się nie wygrzebię.

17
74

Komentarze do "Chujnia biznesowa, czyli teoretyczne miliony w zasięgu ręki"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. mesiu, przestań wreszcie pierdolić, wszyscy tu wiemy że to ty pisałeś

    4

    0
    Odpowiedz
  3. Weź się za prawdziwy biznes zamiast zapodawać tutaj wydumane kocopoły. Utrzymanie czterech pracowników, koszt lokalu, serwera jest dla Ciebie wyzwaniem? Powszechnie wiadomo, że najlepszy biznes to projektowanie i montowanie takich zegarków z takim niebieskim podświetleniem wyświetlacza.

    9

    1
    Odpowiedz
  4. Zwróć się do naszych braci Słowian zza Buga – internet jest zapierdolony ruskimi trollami, muszą znac jakiś sposób na tani trolling i spaming typu:

    „kupiłem lapka za 1 zł na aukcji komorniczej”

    albo

    „kutas większy o 7 cm”

    2

    0
    Odpowiedz
  5. Generalnie respekt za bycie przedsiębiorczym, ale ciężko się to czyta. Brzmi to tak, jakbyś czuł się oszukany przez rzeczywistość, bo masz zajebisty pomysł, ale ludzie się o nim nie dowiedzą, bo nie masz kasy na reklamę. Jesteś jak babcia, która piecze zajebisty chleb i która siedzi przed domem i narzeka, że gdyby miała piekarnie i piekarzy, to by wszyscy u niej kupowali. Na narzekaniu na rzeczywistość jeszcze nikt nie stworzył porządnego biznesu. Moja rada: nie zakładaj od razu skali globalnej, skup się na sprzedaniu swojej usługi przynajmniej jednej osobie. Jak wystawisz pierwszy rachunek, przekalkuluj sytuację i zdecyduj co dalej.

    9

    0
    Odpowiedz
    1. „Brzmi to tak, jakbyś czuł się oszukany przez rzeczywistość,”

      Nie, tylko wkurwia mnie to, że zawsze się znajdzie jakiś problem z gatunku tych niemal nie do przeskoczenia.

      „Moja rada: nie zakładaj od razu skali globalnej,”

      Kiesy to właśnie jest na małą skalę. A na jeszcze mniejszą traci rentowność. Zaś czy sprzedasz towar 1 osobie czy 1000 osób, najpierw musisz ponieść praktycznie wszystkie koszty.

      0

      0
      Odpowiedz
  6. Mesiu napisał kolejną chujnię, żeby był ruch na stronie? 😉 Pamiętaj, że przy rozkręcaniu interesu jest jeszcze zdrowie. Wielu o tym zapomina zwabieni zarabianiem pieniędzy a potem są nerwice czy depresje bo sporo nerwówki kosztuje utrzymanie wszystkiego w całości a przecież zdrowie to podstawa. Nie masz zdrowia to masz spadek wydajności, wszystko ciebie przytłacza, nie jesteś kreatywny, plujesz jadem na bliskich, skracasz sobie długość życia itd. Ja mam takie właśnie problemy ze zdrowiem to wiem jak to jest i nie jest to nic dobrego. Zamiast coś robić to czasem jak zombie siedzę i niemalże wegetuje. Ale wracając bardziej do tematu, miałem kiedyś też pomysł na e-handel, ale siana na to nie miałem, chociaż można by pewnie je zdobyć, może z dotacji UE by się udało tyle, że właśnie co z tego, jak z drugiej strony niestety konkurencja jest już obecnie tak duża, że nie widzę nawet sensu próbować. Nie dosyć, że nasze rodzime firmy się tym zajmują to jeszcze coraz więcej ludzi z Chin kupuje produkty więc mogła by być z tym mega chujnia by w ogóle wystartować. Tak więc, trzeba się naprawdę dobrze zastanowić nad tym by w ogóle podejmować jakiekolwiek ryzyko, ale to wiesz. To tyle i pozdrawiam.

    0

    0
    Odpowiedz
  7. Weź ludzi na umowę o dzieło, nie płać im 4 miesiące, ściemniaj że już zaraz, już jutro, a na koniec zwolnij. Oczywiście umowa ustna, potem jak pójdą do Sądu to ściemniaj że nigdy ich nie widziałeś.

    A tak serio…
    Dofinansuj się tj. kredyt albo wspólnik.

    1

    1
    Odpowiedz
  8. Szacun za to, że przynajmniej nie kombinujesz na jakichś dotacjach unijnych (to w sumie materiał na osobny wpis na chujni). Albo nie chcesz brać praktykantów za darmo tylko jak normalny człowiek czyli koń pod górę chcesz uczciwie płacić za pracę. Mam nadzieję, że Ci się powiedzie. Już lepiej być napalonym startapowcem niż zjebanym Januszem stulejarzem biznesu.
    Nie wiem co to jest za biznes, ale nie potrafię sobie wyobrazić co to jest za ehandel gdzie od razu potrzebujesz 4 pracowników? Po co? będziesz sprzedawał fortepiany i ktoś je na pocztę musi nosić do wysyłki? A może sprowadzał koce z Chin i każdy pracownik trzyma za jeden róg a Ty sprawdzasz czy te chińskie koce nie mają dziur? Dlaczego nie możesz Autorze ogarnąć wszystkiego sam na początek? Oczywiście nie wiem ile w tym prawdy, bo wyczytałem w internetach, ale ponoć Gołębiewski (ten od cukierni Tago) zaczynał od rozwożenia wafli do lodów na rowerze bo nie było kasy na samochód. Jak on dał radę to i Ty dasz radę.

    6

    0
    Odpowiedz
    1. „Dlaczego nie możesz Autorze ogarnąć wszystkiego sam na początek?”

      Bo sprzedawany towar się nie powtarza, a każdy trzeba opisać, zrobić fotę itd. No i poświęć 10 minut na każdy i przerób tak parę tysięcy produktów (na mniejszą skalę się nie opłaca)… Do tego jeszcze pakować w paczki i zamówienia odbierać, jakąś reklamę skombinować, towar zamówić i odebrać…

      „Oczywiście nie wiem ile w tym prawdy, bo wyczytałem w internetach, ale ponoć Gołębiewski (ten od cukierni Tago) zaczynał od rozwożenia wafli do lodów na rowerze bo nie było kasy na samochód.”

      Nawet jeśli, to był wtedy 1966 rok. Były inne czasy. No i chyba miał kogoś do pomocy albo gotowy towar kupował, bo przecież nie robił kilku rzeczy na raz.

      0

      1
      Odpowiedz
      1. Tu Gołębiewski, a w zasadzie dla ciebie pan Gołębiewski, patałchu. Nie do końca tak było. Rozwoziłem wafle ale tak naprawdę rozwoziłem podpaski maxi dla kobiet i dawałem im się przejechać moim rowerem bez siodelka za drobną opłatą. tak rozwinąłem biznes.

        2

        0
        Odpowiedz
  9. Może Mesio coś doradzi jak biznes prowadzić i skąd tanią siłę roboczą wziąć?

    0

    0
    Odpowiedz
    1. Jak to skąd? Patałachy pod bramę naszego Łódzkiego Wydziału Fabrycznego same lezą jak ćmy do lampy. A gdy, tak dla jaj, Pan twój każe bramę uchylić (i zaraz zamknąć, coby tępe ryje gębami z impetem zaryły), to się robi przed nią kocioł jak przy wejściach do dyskontów w czasie wyprzedaży. /Mesio

      PS. A na biznes, patałachu, to trza najpierw mieć kasę.

      3

      0
      Odpowiedz
      1. Kiedyś, kiedy jeszcze nie byłem Mesiem Panwaszem, nie mieszkałem w willi za dwie bańki z Mercedesem i miejscem dla kuca, też zastanawiałem się, skąd wziąć kasę i co rozkręcić. Podpierdalałem w marketach co się dało i opychałem towar po rodzinie i znajomych. Kiedy juz każdy spierdalał na mój widok uznałem że czas na prawdziwy byznes. Wziąłem plecak, jebnąłem setę i ogóra, wytarłem mordę w rękaw i zacząłem być przedstawicielem handlowym Amway. Chodziłem od drzwi do drzwi, przeważnie dostawałem wpierdol, ale trafiłem raz na starszego miłego pana, który wyjaśnił mi to i owo. Podarował ozdobną apaszkę i jedwabne rajstopy. Zawsze częstuje mnie winem i soczystymi owocami. Zrozumiałem, że pieniądze to nie wszystko, ważne jeszcze co się robi. Ja znalazłem swoje powołanie. Jestem profesjonalną męską kurwą. A LWF? To przykrywka…

        3

        0
        Odpowiedz
  10. Wyjaśnijcie mi skąd 60 komentarzy negatywnych, na razie uznaję, że po prostu zawistne z was chuje.

    2

    0
    Odpowiedz
  11. Osiołkowi w żłoby dano… To be continued

    1

    0
    Odpowiedz
  12. 20 sprzedaży dziennie i 4 pracowników? Niezła chujnia 🙂

    0

    0
    Odpowiedz
    1. 20 czy kilka tysięcy, zależy króra osobowość się uaktywni… Beautiful Mind po prostu…

      0

      0
      Odpowiedz
  13. Biliony mówisz… A jak myślisz biznes ma się rozwijać jak nir ma reklamy ? Żeby biznes był wart czegoś musi być samowystarczalny. Miliony ? A co z kosztami, konkurencją, kosztem pozyskania klienta czy retencją. Każdy myśli że biznes to psikuś. Ciekawe po co studiujemy MBA w UK/US wydając po 250tyś za semestr…

    2

    0
    Odpowiedz
    1. „Ciekawe po co studiujemy MBA w UK/US wydając po 250tyś za semestr…”

      Bo kto umie, praktykuje.
      Kto nie umie, naucza, znajdując naiwnych baranów.

      1

      3
      Odpowiedz
  14. Kurwa, przyszly rockefeller na chujni sie wypowiada. Tego jeszcze nie bylo xD

    1

    0
    Odpowiedz
  15. Eh gdyby każdy człowiek dał mi 1 złotówke dziennie. Byłbym srulionerem.

    0

    0
    Odpowiedz