W pogoni za lepszym jutrem

Kilka lat temu wziąłem ślub z piękną kobietą. Mieszkaliśmy razem, całkiem przyjemnie było, w sumie wszystko robiliśmy razem i nikomu to nie przeszkadzało. Po pewnym czasie postanowiłem zmienić pracę, długo o tym rozmawialiśmy, zastanawialiśmy się gdzie, czy nie lepiej będzie zmienić kraj. Podjęliśmy decyzję – DE. Znalazłem posadę na bardzo lukratywnych warunkach, podpisalem umowę, trochę zobowiązującą (zakaz konkurencji po ustaniu stosunku pracy. Niby taka jak w PL, tylko suma kosmiczna). Moja żona tymczasem znalazła w PL pracę, w której się spełnia, jest szczęsliwa, daje jej to radość… Boi się obcej ziemi, nie chce się uczyć języka, czuje przywiązanie do ojczyzny. I tak od 4 lat, mieszkamy osobno, a ja wracam na weekendy. 700km w jedną stronę samochodem, prawie 1500 km w każdy weekend. W piątek wyjeżdżam po pracy, w domu jestem w nocy. Powrot – poniedziałek ok 1 rano, w pracy jestem ok 9, 10. Później pracuję cały tydzień do oporu, żeby wyrobić godziny i znowu wcześniej skończyć w piątek, być w domu jak najprędzej. Czuję się jak cień człowieka, skorupa bez duszy. Momentami brakuje mi już sił… Cały tydzień w samotności, 4 ciche ściany i obowiązkowe 0,5 litra na wieczór. Jakoś tak jest, że pomaga to przezwyciężyć samotność. Powrót na weekend, w piątek flacha przed spaniem z żoną, w sobotę wpadają znajomi, zawsze się coś wypije – poniedziałek 1 rano powrót. I tak w kółko… Straciłem ambicje, zainteresowania, jakiś cel na horyzoncie. Jedyne o czym myślę, to przyjść na mieszkanie, zasłonić żaluzje, zgasić światło, włączyć muzykę i otworzyć butelkę. W pracy kieruję dość dużym zespołem inżynierów, codziennie mam spotkania z szefami, szefami ich szefów, szefami innych szefów itp. co wymaga ode mnie nieustającej, dobrej formy. Wiem, że czasami moja forma i samopoczucie moga zostać zauważone, co jeszcze bardziej mnie stresuje. Ale wracam w 4 ściany i znowu to samo. Mój problem jest taki, że straciłem całkowicie sens życia, powód by wstawać rano, nie mam już zainteresowań, energii, żeby zrobić coś nowego, przełamać tą feralną pasję. Największym moim marzeniem jest: powiedzieć żonie, że mam podróż służbową – odebranie projektu – wyjeżdżam do kraju „X” na miesiąc na wdrożenie produkcji, wzięcie urlopu, wyjechanie na drugi koniec świata, wynajęcie pokoju w hotelu, zasłonięcie żaluzji, wyłączenie telefonu i miesiąc mnie nie ma…. Szczerze mówiąc to już zarezerwowałem urlop – po świętach… To jest właśnie wynik pogoni za ambicjami, karierą, pieniędzmi…

74
62

Komentarze do "W pogoni za lepszym jutrem"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. jesteś alkoholikiem i jezdzisz po pijanemu.

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Kochasz żonę? a ona ciebie? pogadajcie szczerze i pomysl nad powrotem do domu. Żadne pieniądze nie są warte oddzielnego życia. Popsuja się relacje, ty się stoczysz przez to chlanie albo będziesz miał zawał albo zostaniesz na drzewie, jak będziesz jechał skacowany. Wiem coś o tym, ja tak żyję z mężem na odległość od sześciu lat i mamy dziecko, które rzadko ojca widzi. Nie ma o czym gadać, każde żyje swoim życiem, on tez wypije jak ma okazje, ja się wkurzam, bo nie mamy dla siebie czasu i hoduję w sobie żale, bo ciężko porozmawiać, bo rozmowa przeradza się w kłótnię, mąż znalazł sobie hobby, które znów pochałania kase i czas i wraca do domu tylko żeby wymienić ubrania na czyste, wziąć trochę żarcia do hotelu robotniczego i ewentualnie na seks, tylko że ja już nie mam ochoty na bliskość i seks, bo jak może być dobrze w nocy, jak w dzień jest byle jak? więc mąż śpi oddzielnie i jedzie na ręcznym, a ja rano widzę ślady na pościeli, może sobie niedługo kogoś znajdzie, ale wątpię, bo dziwek się brzydzi, a normalna nie wiem czy go zechce, bo jest b. otyły i trochę chamski w zachowaniu. Ty bądź mądrzejszy, jak masz fajny związek to nie psuj tego i ogranicz wódę.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. lepiej znajdź prace w Polsce bo co to za życie

    0

    0
    Odpowiedz
  5. Frajer. Nieźle cię dyma ta twoja żona.

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Twoim problemem jest alkohol. Weź tą opinię pod uwagę – dużo trenowałem w tej dyscyplinie.

    0

    0
    Odpowiedz
  7. Wroc do Polski-zycie jest zbyt krotkie by je sameu spedzac w 4 scianach….z butelka.Wpadles w alkocholizm…..

    0

    0
    Odpowiedz
  8. Mi do tego nie potrzeba alkoholu, rozwalam sobie życie podobnie. Nie uciekniesz, Stary, od rozliczenia się z tego wszystkiego. Urlop, hotel itd. Nic z tego.

    0

    0
    Odpowiedz
  9. Jesteś trupem człowieku.

    0

    0
    Odpowiedz
  10. Pierdol głupie rady, wyrwij żonę z tego grajdołu i żyjcie razem. Ten kraj niedługo się sypnie, mądrzy ludzie z niego uciekają. Masz o tyle zajebiście, że jesteś ustawiony, ja bym się nie zastanawiał.

    0

    0
    Odpowiedz
  11. Jesteś alkoholikiem i masz depresję. Weź urlop i wyjedź ale po co masz kłamać żonę? Powiedz jak jest i że chcesz mieć trochę czasu tylko dla siebie. Nie dla pracy, nie dla niej tylko dla siebie. Na urlop jedź coś pozwiedzać albo wypocząć na plaży a nie chlać w hotelu. Ułóż plan co robić dalej. Powrót do PL to nie wydaje się najgorsza opcja, bo co jest warta kasa w Twoim stanie? @2 – ja też śpię z żonką osobno a rypiemy się jak króliki 🙂 To o niczym nie świadczy, oboje po prostu lubimy mieć całe wyro dla siebie. Jeszcze na etapie narzeczeństwa próbowaliśmy spać razem ale oboje chodziliśmy niedospani więc olaliśmy ten święty rytuał 🙂

    1

    0
    Odpowiedz
  12. @2 – może zostaw męża, bo jesteście ze sobą na siłę i nie czerpiecie z tego żadnej przyjemności…

    0

    0
    Odpowiedz
  13. Kolejny facet ktory chcial sie rozwijac ale jego zasciankowa kobieta wolala prace za 2tys. a za 20lat pewnie by narzekala ze mieszkaja w brudzie syfie i jeszcze nie splacone, nie ma na auto, zus upadl, i zra sol wypadowa.

    0

    0
    Odpowiedz
  14. Współczuje, rozumiem Twoją sytuację. Pierdolnij tą robotą, znajdź może coś za mniejszą kasę, będziesz miał więcej czasu na relaks i zainteresowania. Wiem co mówię, miałam tak samo. Szkoda życia by się tak zabijać ;)Ja tak dalej pójdzie to masz po zdrowiu…a tego naprawdę szkoda. Powodzenia! – całkiem szczerze.

    0

    0
    Odpowiedz
  15. wróć do kobiety.

    0

    0
    Odpowiedz
  16. Dobrze, że nie macie dzieci. Zrobiliście by im tylko krzywdę. Ściągnij żonę do siebie. Postaraj się, przecież od tego zależy jakość Twojego życia. Popracuj też nad samokontrolą w kwestii %.

    0

    0
    Odpowiedz
  17. Nie słuchaj pierdolenia typu frajer itp. Rzuć to bo wóda zniszczy życie nie tylko Tobie ale też twoim bliskim.

    0

    0
    Odpowiedz
  18. @2.Brzydzi się dziwek. Wierzysz w to co napisałaś? Moja wiecznie sfochowana żona też tak myśli, a ja dziwki lubię, szanuję i często korzystam.

    0

    0
    Odpowiedz
  19. Idź człowieku na oddział zamknięty – potrzebny jest ci odwyk od wódy, leczenie psychiatryczne i psychoterapia. Wpadłeś w głębokie gówno i sam z tego nie wyjdziesz. Samotny urlop z wódą jeszcze tylko to pogorszy, bo nie będziesz umiał potem wrócić do rzeczywistości będziesz podwójnie rozwalony. Idź na oddział zamknięty, dobrze ci radzę.

    0

    0
    Odpowiedz
  20. Napisałeś moją historię . Następnie od wódy nie będziesz mógł ruchać a następnie to już chyba się zaczyna marskość i kto inny będzie moją piękną żonę ruchał . Szkoda że za późno to zobaczyłem . Pozdro

    0

    0
    Odpowiedz
  21. AUTOR – gwoli wyjaśnienia – nie jeżdżę i nie jeździłem nigdy na podwójnym gazie, przed podróżą zawsze jestem trzeźwy, zbadany alkomatem, niekoniecznie w dobrym stanie fizycznym. Niestety, ale macie rację. Tak łatwo wpaść w wir i skomplikować sobie życie… Jeszcze trudniej z tego wszystkiego później się otrząsnąć. Mam 27 lat, powinienem realizować swoje marzenia, stawiać kolejne kroki w życiu, powiększyć rodzinę, kupić dom, zająć się wspólną przyszłością. Zamiast tego posiadam wiecznie spuszczoną głowę, ukrywam się z tym, nie potrafię posłodzić herbaty bez rozsypania, że nie potrafię zapanować nad rękami, nigdy nie podchodzę do drugiej osoby blisko, bo boję się, że wyczuje. Nie mogę spać, alkohol często łączę z innymi rzeczami… Zagubione dziecko. Najbardziej irytuje mnie to, że wielokrotnie próbowałem powiedzieć „koniec, od jutra zaczynasz nowe życie. Obudzisz się, weźmiesz głęboki wdech, otworzysz oczy i zapomnisz o tym wszystkim”. Taka magia trwa maksymalnie 3-4dni. Potem silna wola ugina się pod natłokiem pokus. „To może nie będę pił, ale się skopcę”, „a co tam, 2-3 piwka”, „no, dzisiaj był udany dzień, to mi się należy”. I zawsze wracam do punktu wyjścia. Muszę się przyznać, że odbywam właśnie urlop. W samotności, w hotelu, piję drinka. Jest mi… dobrze.

    0

    0
    Odpowiedz